Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nie analizowali całego traktatu

Treść

Zdaniem czeskiego Trybunału Konstytucyjnego, zapisy Traktatu Reformującego Unię Europejską są zgodne z zapisami Konstytucji Republiki Czeskiej, co umożliwia kontynuowanie procesu ratyfikacyjnego. Zadowolenia z wyroku nie kryli niektórzy czescy politycy, w tym premier Mirek Topolanek.

Trybunał Konstytucyjny przyznał wczoraj, że nie analizował pełnego zapisu traktatu z Lizbony, a jedynie odniósł się do pewnych jego części, względem których wniesiono zastrzeżenia. W rezultacie zarówno grupa posłów, senatorów, jak i prezydent nadal mają możliwość ponownego przedłożenia zastrzeżeń wobec niektórych punktów, które Trybunał mógłby rozpatrzyć pod względem ich zgodności z ustawą zasadniczą.
Zadowolenia z decyzji czeskiego Trybunału Konstytucyjnego nie krył szef Parlamentu Europejskiego Hans-Gert Poettering, który wyraził nadzieję, iż czeskie przewodnictwo przyspieszy proces ratyfikacji dokumentu w całej UE. - Dzisiejsze orzeczenie Trybunału kończy impas związany z traktatem z Lizbony w Czechach. Decyzja sędziów, która potwierdziła, że traktat z Lizbony jest zgodny z konstytucją Czech, otwiera drogę do ratyfikacji tego ważnego europejskiego traktatu przez obie izby czeskiego parlamentu - oświadczył Poettering.
- Wydane przez Trybunał Konstytucyjny orzeczenie w żaden sposób nie obliguje Czech do ratyfikacji traktatu reformującego - przypomniał w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" prof. Artur Nowak-Far, specjalista w dziedzinie prawa europejskiego ze Szkoły Głównej Handlowej.
Jeden z prawników, którzy zainicjowali całą debatę, senator Jaroslav Kubera, stwierdził, że nie przyłoży ręki do ratyfikacji nawet teraz, po ogłoszeniu wyroku w tej sprawie. Tłumaczył, iż wprowadzenie w życie zapisów z Lizbony, którym notabene przeciwnych jest około 55 proc. Czechów, zmniejszy znaczenie mniejszych państw członkowskich Wspólnoty. W jego ocenie, należałoby wstrzymać się z ostateczną decyzją do momentu kolejnego referendum w Irlandii.
Minister spraw zagranicznych Czech Karel Schwarzenberg stwierdził, iż "jest to dobra wiadomość dla nas i dla Europy". Zadowolenia nie krył także ekspert ds. polityki zagranicznej Lubomir Zaoralek, który nie był bynajmniej zaskoczony wydanym przez Trybunał orzeczeniem. - Nie było żadnego powodu, aby przedkładać zapisy traktatu Trybunałowi Konstytucyjnemu - ocenił, dodając, iż obecnie Senat powinien ratyfikować dokument konstytucyjną większością 3/5 głosów. - Komisje w Izbie Deputowanych powinny natychmiast rozpocząć dyskusję nad traktatem - podkreślał Zaoralek.
Za natychmiastową ratyfikacją traktatu lizbońskiego opowiadają się znajdujący się obecnie w opozycji socjaldemokraci oraz chadecy (KDU-CSL). Przewodniczący Izby Deputowanych Miroslav Vlcek (CSSD) wyraził nadzieję, że nastąpi to jeszcze pod koniec bieżącego roku. Stojący na czele rządowej rady legislacyjnej Cyryl Svoboda ocenił, że termin ten jest prawdopodobny. Przeciwko nadmiernej integracji z Unią Europejską opowiadają się m.in. prezydent Vaclav Klaus oraz niektórzy deputowani z ODS. Klaus określił wczorajsze orzeczenie mianem "dyletanckiego", "subiektywnego" i "błędnego koncepcyjnie". Jego zdaniem, była to decyzja "polityczna, a nie prawna". - Oczekuję, że grupa deputowanych lub senatorów przedstawi nowe argumenty [przeciwko traktatowi] - dodał prezydent.
Przewodniczący niższej izby czeskiego parlamentu, socjaldemokrata Miroslav Vacek (CSSD) zapowiedział zwołanie, na prośbę rządzącej ODS, dwóch nadzwyczajnych sesji. Zaplanowano je na 2 i 3 grudnia br. W trakcie pierwszej ma zostać przedyskutowany raport premiera Mirka Topolanka na temat wpływu światowego kryzysu finansowego na Czechy. Druga będzie poświęcona nakreśleniu zarysu przyszłorocznego budżetu. Wprawdzie z założenia obydwie sesje mają nie poruszać kwestii traktatu lizbońskiego, należy się jednak spodziewać pewnych nawiązań.
Przewodniczący ODS Petr Tluchor powiedział w rozmowie z Czeską Agencją Prasową, że proces dalszej ratyfikacji traktatu lizbońskiego zostanie z pewnością omówiony na kongresie wyborczym ODS, zaplanowanym na 5-7 grudnia.
Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2008-11-27

Autor: wa