Nic nie znaleźli
Treść
Przed najazdem na Kuwejt w 1990 r. Saddam Husajn posiadał czwartą co do wielkości armię na świecie. Miał nadzieję na zjednoczenie wszystkich państw arabskich, co było też głównym celem socjalistycznej partii Baath, przy pomocy której zrobił karierę polityczną. Przegrana wojna o Kuwejt zupełnie pozbawiła armię Saddama dawnego znaczenia strategicznego.
Ostatnio Barton Gellman, dziennikarz "Washington Post", opublikował sprawozdanie z poszukiwania broni masowego rażenia na terenie podbitego Iraku. Artykuł swój zatytułował "Sfrustrowana grupa amerykańskich specjalistów opuszcza Irak bez znalezienia jakiejkolwiek broni masowego rażenia".
Sekretarz stanu Colin Powell oświadczył 5 lutego br. w przemówieniu do Rady Bezpieczeństwa ONZ, że Irak posiada setki ton biologicznych i chemicznych substancji, a do ich przenoszenia ma dosyć pocisków i rakiet oraz zaawansowany program budowy bomb nuklearnych.
Teraz pułkownik Richard McPhee, który ma zlikwidować bezowocny program poszukiwań broni masowego rażenia w Iraku, powiedział: "Nic nie znaleźliśmy". Wszystkie miejsca wskazane przez wywiad amerykański zostały dawno zniszczone i ograbione ze wszystkich urządzeń, tak jak to wcześniej stwierdził Scott Ritter, oficer amerykański, który po pierwszej wojnie USA przeciwko Irakowi w 1991 r. jako inspektor nadzorował przez kilka lat systematyczne niszczenie wszelkich urządzeń i fabryk potencjalnie nadających się do produkcji broni masowego rażenia, jak i wszystkich produktów w jakikolwiek sposób użytecznych w tym celu.
Amerykańskie dowództwo zaczęło atak na Irak, mając listę 19 miejsc koncentracji broni masowego rażenia i 68 miejsc potencjalnie użytecznych do produkcji takiej broni. Do tej pory z 19 zbadano 17 miejsc, a z 68 - 45. Bez rezultatu.
1 maja br., w momencie ogłoszenia zwycięstwa nad Irakiem, na okręcie USS "Abraham Lincoln" prezydent Bush zapowiedział: "Zaczęliśmy poszukiwania broni chemicznej i biologicznej i wiemy o setkach miejsc, które będą sprawdzone". Wiceminister obrony narodowej USA nadzorujący wywiad, Stephen A. Cambone, powiedział dziennikarzom w Pentagonie, że wojsko amerykańskie sprawdziło 70 miejsc z 600 potencjalnie związanych z bronią masowego rażenia.
Specjaliści amerykańscy z agencji obrony przeciw zagrożeniom (Defense Threat Reduction Agency), a także grupy specjalnej (Task Force 75) w swoich sprawozdaniach z poszukiwań miejsc wskazanych przez wywiad podają: "Wiemy, że nic tam nie ma".
Najbardziej nowoczesne amerykańskie ruchome laboratoria chemiczne i biologiczne wysłane do Iraku były przygotowane do przeprowadzania analiz tysięcy próbek DNA, odcisków palców i spektrometrii masowej. Do tej pory zbadano na próżno tylko kilkadziesiąt próbek. Niektórzy naukowcy zatrudnieni w tych laboratoriach już wracają do Ameryki.
Przesłuchiwani są też naukowcy iraccy, zarządcy fabryk broni i aresztowani członkowie rządu Saddama Husajna, którzy powinni wiedzieć, czy i gdzie jest ukryte jakieś niekonwencjonalne i zakazane uzbrojenie.
Na razie mówi się o zdobytych planach i dokumentach, w których może będą jakieś wskazówki pomocne w bezowocnych - jak dotąd - poszukiwaniach.
Pułkownik artylerii Richard McPhee opowiada: "Moja jednostka nie znalazła żadnej broni chemicznej. To jest fakt. A ja mam 47 lat i obchodzę urodziny w jednym z pałaców Saddama Husajna położonym nad jeziorem w Bagdadzie. To czysty surrealizm". Inni mówią: "Przyjechaliśmy polować na niedźwiedzia, ale niedźwiedzia nie było".
Amerykańskie wyrażenie "no smoking gun" (w przenośni: nie ma dymiącego pistoletu, czyli brak oczywistych dowodów) najlepiej oddaje obraz sytuacji, w jakiej znalazła się administracja prezydenta Busha. Major Kenneth Deal, szef jednej z grup poszukujących broni masowego rażenia, oglądając prysznic do odkażania z napisem "gas" (gaz), powiedział: "Czy to ma być dowód na broń masowego rażenia? Nie. To jest najprawdopodobniej dowód paranoi".
Jak daleko jeszcze sięgnie ta "paranoja", wkrótce się okaże.
prof. Iwo Cyprian Pogonowski
Nasz Dziennik 10-06-2003
Autor: DW