Nic nie powstrzyma pozwów
Treść
Uzgodnienia poczynione w poniedziałek w Berlinie przez premiera Marka Belkę i kanclerza Gerharda Schroedera w sprawie powstrzymywania wzajemnych roszczeń majątkowych nie zrobiły na prawnikach wspierających niemieckich wysiedleńców żadnego wrażenia. Szef Pruskiego Towarzystwa Powierniczego Rudi Pawelka zapowiedział, że już w październiku zostaną złożone w imieniu niemieckich wysiedleńców pozwy przeciwko Polsce o zwrot utraconych majątków.
Tymczasem większość przedstawicieli niemieckiej opozycji jeszcze w poniedziałek zdecydowanie odcięła się od zapowiedzi kanclerza. Erwin Marschewski (frakcja CDU/CSU) stwierdził, że Schroeder po prostu ignoruje istniejące prawo. Polską opinię wprowadza w błąd, a z wypędzonych robi kozłów ofiarnych. Z kolei przewodniczący tzw. Powiernictwa Pruskiego Rudi Pawelka (także członek CDU) również nie przejmuje się zapowiedziami Schroedera i - jak poinformował dziennik "Die Welt" - ponownie zapowiedział składanie pozwów przeciwko Polsce o zwrot majątku pozostawionego przez Niemców po drugiej wojnie światowej. - Już w październiku poinformujemy, jak i gdzie wpłyną pierwsze pozwy - powiedział szef Pruskiego Towarzystwa Powierniczego. Według "Die Welt", zostaną one złożone jednocześnie do sądów europejskich i amerykańskich.
Berliński dziennik, przytaczając opinie niemieckich ekspertów, stwierdza, że Polska nie ma żadnych szans na uzyskanie reparacji wojennych od Niemiec. Zdaniem renomowanego niemieckiego prawnika Theodora Schweisfurtha, nasz kraj nie może dochodzić żadnych reperacji wojennych, ponieważ już w 1953 roku zrzekł się ich raz na zawsze. Niemiecki prawnik przypomina na łamach "Die Welt", że nawet w obustronnym traktacie podpisanym przez Polskę i Republikę Federalną w roku 1970 nasz kraj potwierdza, że zrzeczenie to dotyczy całych Niemiec, a nie tylko Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Zdaniem Schweisfurtha, od tego stanowiska nie ma już żadnej możliwości odwrotu.
Ci sami eksperci w kwestii uzyskania odszkodowań od Polski dla niemieckich wysiedlonych nie są już tak stanowczy w swoich negatywnych opiniach na ten temat. Większość z nich w dalszym ciągu stwierdza, że według prawa międzynarodowego mają oni pełne prawo do dochodzenia roszczeń majątkowych. Niemiecki prawnik Schweisfurth przypomina, że wszystkie dotychczasowe rządy niemieckie, mimo że mogły temu prawnie zapobiec, zgodnie dopuszczały składanie prywatnych pozwów roszczeniowych.
Z poszczególnych wypowiedzi zarówno niemieckich prawników, jak i wielu polityków jasno wynika, iż nie mają oni zamiaru poważnie i sprawiedliwie traktować żadnych ewentualnych polskich roszczeń. Niemiecka publicystka Helga Hirsch - pomysłodawczyni tzw. listu pojednania, krytykując Związek Wypędzonych, jak i Pruskie Towarzystwo Powiernicze za nakręcenie spirali wzajemnych roszczeń, stwierdziła jednocześnie, że mówiąc o pojednaniu, także Polacy powinni wyrazić współczucie dla wysiedlonych Niemców.
Jej zdaniem, obecne deklaracje prawne są bez znaczenia i należy znaleźć inne rozwiązanie. Hirsch proponuje, aby doprowadzić do wzajemnych oświadczeń obydwu stron. Według niej, oświadczenie niemieckiej strony mogłoby wyglądać następująco: "My, niemieccy wypędzeni, zrzekamy się materialnych odszkodowań, ponieważ zarówno u siebie, jak i u polskiej strony uzyskaliśmy zapewnienie, że również my jesteśmy ofiarami". W odpowiedzi Polacy mieliby oświadczyć: "My, Polacy, nie musimy płacić odszkodowań, ale przyznajemy się do tego, że również jesteśmy współwinni waszego losu".
To wszystko pokazuje, że w procesie pojednania Niemcy pozostają w punkcie wyjścia.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 29-09-2004
Autor: Ku8a