Nic jeszcze nie zostało przesądzone
Treść
Z prof. Zdzisławem Krasnodębskim rozmawia Anna Wiejak
Sondaże dają zdecydowaną przewagę Barackowi Obamie. Czy możemy zatem już stwierdzić, że to on zostanie prezydentem, czy też powinniśmy się przygotować na jakąś niespodziankę?
- Należy się liczyć ze zwycięstwem Obamy. Jest on faworytem, wyraźnie sprzyjają mu media, ale nic jeszcze nie zostało przesądzone. Jeżeli niespodziewanie wygra McCain, znajdzie się on w bardzo trudnej sytuacji, ponieważ oczekiwania - szczególnie w Europie - są bardzo wyraźne. Będzie się wtedy mówiło, że to jest efekt uprzedzeń rasowych, co oczywiście - przynajmniej na samym początku - utrudni mu rządzenie.
Pojawiały się opinie, że dla Europy byłby lepszy Obama. Czy rzeczywiście i dlaczego?
- W Europie rzeczywiście wszyscy tak sądzą. Zdaniem większości, Obama byłby o tyle lepszy, że jest on postrzegany jako polityk, który zrywa z tradycją Busha. Bush był tutaj bardzo niepopularny. Obamę postrzega się jako polityka bardziej nastawionego na dialog, obiecującego bardziej miękką politykę zagraniczną itd. W Niemczech mówi się o nim np., że nie jest aż tak bardzo antyrosyjski, jak McCain. Jaką on tak naprawdę będzie prowadził politykę, to się dopiero okaże.
Czy można przewidzieć, w którym kierunku rozwinie się polityka amerykańska, jeżeli prezydentem zostanie Barack Obama?
- Myślę, że to bardzo trudno przewidzieć, bo zawsze jest rozbieżność między kampanią a rzeczywistą prezydenturą. Obiecuje on szybkie wycofanie wojsk z Iraku, ale mówi też o większym zaangażowaniu w Afganistanie. Czy znikną wszelkie różnice poglądów między Europą a Ameryką? - nie sądzę, żeby tak było.
Ale przecież w interesie amerykańskiej finansjery nie leży szybkie wycofanie wojsk amerykańskich z Iraku ze względu na możliwą destabilizację w regionie. Czy rzeczywiście Obama będzie gotów zaryzykować konfrontację z tymi środowiskami?
- Nie są to środowiska jedyne, a poza tym są one dzisiaj w wyraźnej defensywie. Myślę, że misja w Iraku się skończy, tym bardziej że jest to wojna bardzo niepopularna - tak było w przypadku innych wojen. Poza tym część złożonych podczas kampanii obietnic będzie musiał spełnić. Oczywiście ta obietnica wydaje się łatwiejsza do spełnienia niż pozostałe. Pozostaje jeszcze tempo wycofywania misji oraz kwestia, ilu amerykańskich żołnierzy tam pozostawić. Barack Obama, który wydaje się kandydatem "bardziej postępowym", bardziej liberalnym, tak naprawdę reprezentuje też część ludzi establishmentu. Mówi się, że jest dużo mniej "ludowy" niż McCain. Elektorat Obamy to są wielkie miasta i oba wybrzeża. Poza tym zwiększy się przewaga Demokratów w Kongresie, zatem będzie miał możliwości realizacji złożonych obietnic. Najbardziej niepokojący jest jego brak doświadczenia oraz to, że nie jest on "sprawdzony".
Czy zgodziłby się Pan ze stwierdzeniem, że na Obamę będzie głosowała inteligencja, natomiast na McCaina prości ludzie?
- To byłoby zbyt duże uproszczenie. Niewątpliwie jest tak, że to w stanach demokratycznych są największe, najbardziej elitarne uczelnie. Ale przecież jest też inteligencja konserwatywna czy tradycyjnie republikańska. Większość warstw wyższych popiera jednak Obamę, mimo że proponowana przez McCaina polityka ekonomiczna jest bardziej liberalna. Nie należy jednak przesadzać z takim rozróżnieniem, gdyż są również różnice wiekowe. Młodzież się skłania do Obamy, starsi wyborcy preferują jednak McCaina itd.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-11-04
Autor: wa