Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nauczyciel i świadek historii

Treść

Gościem poniedziałkowego programu "Polski punkt widzenia" w Telewizji Trwam był ksiądz arcybiskup Sławoj Leszek Głódź, ordynariusz warszawsko-praski, który podzielił się swoimi wspomnieniami o śp. Księdzu Prałacie Zdzisławie Peszkowskim. Rozmowę prowadził red. Dariusz Pogorzelski

Ekscelencjo, kiedy Ksiądz Arcybiskup poznał Księdza Prałata Zdzisława Peszkowskiego?
- O, to dawne lata. Lata studiów w Rzymie, dokładnie rok 1976. Ilekroć przybywał do Rzymu ks. kard. Stefan Wyszyński, który mieszkał przy ul. Pietro Cavallini, tam, gdzie my, studenci, przyjeżdżał zawsze z Orchard Lake ks. Zdzisław Peszkowski. Przyjeżdżał także, gdy przybywał do Rzymu ks. abp Bronisław Dąbrowski, z ogromną porcją paczek, książek, które przekazywał do Polski. Pamiętajmy, że to był pełny PRL, a ks. Peszkowski przybył do Polski na stałe dopiero po 1990 roku. Nawet się mówiło w kręgach kościelnych, że może to jest jeden z kandydatów na biskupa dla emigracji, ale losy potoczyły się inaczej.

Ksiądz Prałat wrócił do Polski i pełnił swoją wielką misję życiową: zajął się upamiętnianiem ofiar zbrodni katyńskiej. Jak Ksiądz Arcybiskup sądzi, czy Ksiądz Prałat wypełnił to zadanie?
- Nasze drogi się zbiegały bardzo często i dotyczyły tej samej sprawy, mianowicie poległych i pomordowanych na Wschodzie. On przybył do Polski w 1990 roku, ja przybyłem jako biskup polowy z Rzymu w 1991 roku. Nasze spotkania rozpoczęły się w kurii polowej, ale przede wszystkim w Katyniu, gdzie w lipcu i w sierpniu 1991 roku miała miejsce ekshumacja grobów naszych oficerów. Tam, z grupą ekspertów, sędziów, lekarzy, pod kierunkiem pana prokuratora Stefana Śnieżki był razem Ksiądz Prałat Zdzisław Peszkowski. Pracował, modlił się. Widząc jego poświęcenie, zaproponowałem, by był wikariuszem generalnym do spraw cmentarzy wojskowych. Widziałem, że zachodzi potrzeba, żeby te działania ukierunkować. Dałem nawet miesiąc do zastanowienia się, ale Ksiądz Prałat chciał być sam. Chcę zaznaczyć, że kanonicznie był kapłanem diecezji przemyskiej.

Pochodził z Sanoka...
- I był wyświęcony dla diecezji przemyskiej, aczkolwiek praktycznie nie miał z nią żadnych kontaktów, gdyż od 1990 roku mieszkał w Warszawie.

A wcześniej pełnił posługę kapłańską w Stanach Zjednoczonych. Ekscelencjo, wielką zasługą Księdza Prałata Peszkowskiego jest upamiętnienie i wpojenie w świadomość Polaków zbrodni katyńskiej, urządzenie cmentarzy w Miednoje, w Katyniu i w Charkowie. Teraz troszczył się o ekshumację w Bykowni, bo tam też spoczywają Polacy. Ksiądz Arcybiskup wspominał, że często razem wyjeżdżał z Księdzem Peszkowskim. Jakim człowiekiem we współpracy był Ksiądz Prałat?
- To była postać nietuzinkowa. W czasie wojny był podchorążym - przystojny, elegancki, wystarczy popatrzeć na zdjęcia Księdza Prałata. Bo młode pokolenie dzisiaj zna Księdza Prałata jako sędziwego, ale mężnego patriarchę, staruszka niemalże. Był też kapelanem Związku Harcerstwa Polskiego na emigracji. Przyprowadzał na audiencje do Ojca Świętego grupy harcerzy, sam będąc w stroju harcerza, w krótkich spodenkach. Polska Go poznała najbardziej jako Kapelana Rodzin Katyńskich. Na czym polegała ta praca? Mimo iż przemiany ustrojowe po 1990 roku przyniosły wolność, ale ze świadomością zbrodni katyńskiej i ofiar było i jest różnie. Jeśli sondaże wykazują, że tylko 43 proc. naszego społeczeństwa ma świadomość, kto jest autorem zbrodni, a w roku 1990 r. 82 proc. wiedziało... Zamiast świadomość powinna być większa, jest na odwrót. Dlatego też film Andrzeja Wajdy, jak też ciągłe wystąpienia Księdza Zdzisława Peszkowskiego, które ostatnio nabrały charakteru narodowego, sprawiły, że coś się zmieniło, ale szkoły dalej pozostają daleko w tyle. Ksiądz Peszkowski działał w sferze przede wszystkim Rodzin Katyńskich, to jest to mianowicie, o czym mówi Wajda w swoim filmie, który bardziej obrazuje i przemawia do młodego pokolenia. Mamy nadzieję, że pobudzi świadomość, także tę historyczną i narodową, umarłych ożywi. Poza tym Ksiądz Peszkowski jakby scalił ten etos wdów po zamordowanych oficerach, etos dzieci, w to, co nazywamy Rodzinami Katyńskimi.

Często mówi się o Księdzu Prałacie jako o ojcu, biło z Niego ciepło i troska. To jest też świadectwo Jego życia i pracy.
- Jak to bywa u nas, w Polsce, nie zawsze nawet w tych środowiskach jest unanimitas, jednomyślność. Jednakowoż On stał się takim zwornikiem. Nie brakło uroczystości, także nie mówiąc już o rocznicach, jakie co roku od 1990, 1991 roku wspólnie celebrowaliśmy. Ksiądz Peszkowski był częstym gościem katedry polowej - i to zarówno na etapie ekshumacji w Katyniu, Charkowie, Miednoje, jak i potem, gdy rodziły się cmentarze, gdy poświęcono dzwony. To się odbywało przed frontonem katedry polowej. Było też poświęcenie pomnika Poległych i Pomordowanych na Wschodzie.

Przy tym pomniku Ksiądz Prałat zapraszał młodzież warszawską. To też było takie bardzo charakterystyczne dla Jego działalności, wychowawcze...
- Ojciec Święty też był przy tym pomniku. Co roku 17 września staje tam w ordynku z kompanią honorową Wojsko Polskie, Rodziny Katyńskie. Ale trudno powiedzieć, żeby towarzyszyło im aż tak wielkie zainteresowanie... Z bólem nawet trzeba powiedzieć, że różnie z tym od 1991 roku bywało. Pomnik Poległych i Pomordowanych na Wschodzie jest dziełem pana Wojciecha Ziembińskiego. Mamy jeszcze kaplicę w katedrze polowej, to jest moja myśl i realizacja także. Upamiętniliśmy 16 tys. nazwisk, te, które znała Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, teraz doszły jeszcze nowe. Zostawiliśmy 6 tys. na tzw. N.N. Vinctis non victis - poległym niepokonanym.

Jeszcze może z Bykowni?
- Tak, z tzw. listy ukraińskiej. Te nazwiska jeszcze doszły i z tą myślą pozostały puste tabliczki, które zostały teraz zapełnione. Ta kaplica jest wykonana do takiej małej ikony, która jest świadkiem męczeństwa naszych oficerów. Mianowicie major Henryk Gorzechowski był osadzony w obozie razem z 19-letnim synem (również o imieniu Henryk), ten syn został zwolniony podobnie jak Ksiądz Zdzisław Peszkowski. Ojciec jako artysta i rzeźbiarz zarazem z deski pryczy obozowej wyrzeźbił ikonę wielkości dłoni, 8 na 12 centymetrów. Potem syn przez Władywostok, Kanadę, Anglię osiadł w Gdyni, zmarł przed kilkoma laty. Ofiarował ikonę Rodzinom Katyńskim, na ręce pani Bożeny Łojek, pana Marka Tarczyńskiego. Podpisaliśmy wspólnie taki dokument. Ikona została umieszczona w katedrze polowej w tejże kaplicy.

Takie sanktuarium katyńskie w Warszawie.
- Tak. To jest największy spoisty monument, który upamiętnia wszystkie ofiary. Jest także wyłożona księga katyńska, można na ścianie i na liście znaleźć imiona i nazwiska.

Ksiądz Zdzisław Peszkowski mówił, że trzeba wyjaśnić całą prawdę o Katyniu. Nie można zatrzeć pamięci. Mówił, że nie wolno czuć nienawiści do Rosjan, mówił o pojednaniu. To jest swoisty wzór nie tylko dla spraw między narodami, ale i spraw między ludźmi.
- To prawda. Pamiętam z pobytów w Katyniu, w Miednoje, jak Rosjanie, żołnierze rosyjscy pomagali przy wykopywaniu grobów. Ksiądz Peszkowski rozmawiał z nimi i nie żywił żadnej nienawiści. Wprost przeciwnie, oni nawet doznawali z Jego strony wiele ciepła i pogody ducha. Chciałem podkreślić, że to Księdzu Peszkowskiemu należy przypisać to pojęcie, które wrosło w naszą pamięć i nasze ucho. Mianowicie - Golgota Wschodu. Reasumując Jego działanie, możemy mówić, że przywracał pamięć o Katyniu, o tej zbrodni w tym szerokim znaczeniu i jednocześnie budził świadomość. Dzisiaj naszemu społeczeństwu i Narodowi bardzo tego potrzeba. I ta śmierć, w sąsiedztwie niejako czasowym filmu Andrzeja Wajdy "Katyń", wzmacnia jakby tę pamięć, budzi ją z uśpienia, z amnezji historycznej, która dotyka dużą część społeczeństwa i naszą świadomość.

Ksiądz Prałat Zdzisław Peszkowski bardzo był zadowolony z tego, że prezydent w symbolicznym dniu 17 września był w Katyniu. Zawsze starał się, żeby władze państwowe pamiętały o tym miejscu, o Katyniu, o tej zbrodni, bo przez lata było z tym różnie.
- Niestety. Przykro to powiedzieć, ale różnie podchodziły do tej sprawy media. Transmisje były fragmentaryczne, wymuszane na siłę. Taki proces trwał od 1991 roku. To się zmieniło w ostatnich latach. Nie chciałbym tu robić propagandy panu prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, ale rzeczywiście w ostatnich latach wiele się zmieniło. Także jeżeli chodzi o odgórne zainteresowanie tą sprawą, bo dotyczy ona całego Narodu, społeczeństwa. Nie możemy dopuścić do amnezji historycznej.

Wspominaliśmy o tym, że Ksiądz Peszkowski był kapelanem harcerstwa na emigracji. Czy Ksiądz Prałat witał się z Księdzem Arcybiskupem "Czuwaj!"?
- Ksiądz Prałat Peszkowski w kontakcie osobowym był bardzo bezpośredni. Podnosił rękę i mówił: "Cześć, czuwaj. Mów mi Zdzisiu". Czasem mówiliśmy "Zdzisiu", ale różnica wieku, tyle zasług, to zawsze budziło jakiś dystans, a z drugiej strony tworzyło bardzo przyjazną atmosferę.

Zapamiętamy też Księdza Prałata jako kapłana, który w mediach, na uroczystościach pojawiał się zawsze w stule.
- Ksiądz Prałat wytworzył taką swoistą liturgię Wschodu, która nawet niektórych czasem nieco irytowała, bo występował w stule szeroko haftowanej, z emblematami katyńskimi. Zawsze z ikoną katyńską. Co roku udawał się do Rzymu w okresie Bożego Narodzenia, przed Wigilią, do Ojca Świętego Jana Pawła II.

Wielka przyjaźń łączyła Księdza Prałata z Ojcem Świętym.
- Jan Paweł II przyjmował wtedy Księdza Peszkowskiego, który potem dzielił się swoimi odczuciami, publikował listy, wysyłał życzenia. Jeszcze raz przypominam, że budził pamięć, przywracał pamięć i budził sumienia. I w tym bym upatrywał Jego największą zasługę. Szczególnie dla młodego pokolenia pozostanie nauczycielem i świadkiem najnowszej historii.

Ekscelencjo, dziękuję za przybycie do studia. Choć po ludzku jest nam smutno, że Księdza Prałata już nie ma wśród nas, ufamy, że od dzisiaj jest w Domu Ojca i tam wita się ze swoimi wielkimi przyjaciółmi: Janem Pawłem II i ks. kard. Stefanem Wyszyńskim swoim powiedzeniem "Czuwaj!".
Dziękuję Państwu za uwagę.
"Nasz Dziennik" 2007-10-10

Autor: wa

Tagi: ks peszkowski