Nasz "góral" - Tomasz Adamek
Treść
Z Tomaszem Adamkiem, mistrzem świata federacji IBF, zwycięzcą 36 walk z rozegranych 37, czołowym pięściarzem polskim, pierwszym Polakiem, który zdobył trzy pasy w dwóch kategoriach wagowych, rozmawia Małgorzata Bochenek
Do tej pory w boksie zawodowym stoczył Pan 37 walk, z czego 36 wygrał, w tym 24 przed czasem. Czy któryś pojedynek, przeciwnik w sposób szczególny zapadł w pamięci?
- Były trzy walki, które będę pamiętał. Pierwsza to walka stoczona z Paulem Briggsem w Chicago 21 maja 2005 roku. Wygrałem z nim, zdobyłem pas i tytuł mistrza świata federacji WBC. Druga zapamiętana walka to ta z 19 kwietnia 2008 roku w Katowicach, gdzie wygrałem z bardzo groźnym O'Neill Bell i otrzymałem szansę walki o tytuł z Cunninghammem. Walkę wygrałem przy wielkim dopingu ze strony fanów z całej Polski. Trzeci pojedynek to ten ostatni ze Steve'em Cunninghammem w Newark, gdzie zdobyłem trzeci pas i tytuł mistrza świata federacji IBF.
Kiedy zaczęła się Pana przygoda z boksem?
- Miałem około 12 lat, lubiłem grać w piłkę jak prawie każdy chłopiec w tym wieku. Przypadkowo trafiłem na trening bokserski i dostrzeżono u mnie duże predyspozycje do uprawiania boksu. Później to już szybka edukacja w ringu i dość dobre wyniki w boksie amatorskim. W 1999 roku zamiast szykować się na olimpiadę, wybrałem boks zawodowy.
Jest Pan wzorem dla wielu młodych ludzi. Co chce im Pan dzisiaj powiedzieć?
- Każdy w życiu ma szansę zostać kimś, kierowcą, piekarzem czy nauczycielem. Ważne, aby swoje zdolności, talenty czy marzenia pokazać innym. Bo często młodzi ludzie nie są w stanie sami dokonywać właściwych wyborów. Ktoś im musi doradzić, pomóc czy zachęcić ich. Ja miałem to szczęście, pomogli mi ludzie i będę pamiętał o tym zawsze. Niech szukają wzorców osobowych i jak najszybciej się decydują co do swojego miejsca w życiu. Jedno jest pewne, lenistwo czy bezczynność jest złym doradcą.
"Tomek, dasz radę!!! Jesteś dumą Polski oraz jednocześnie polskiego boksu. Pozdrawiam" (czwartek, 11 grudnia 2008, 23:31:48) - to jeden z wpisów w Księdze Gości na Pana stronie internetowej, dokonany kilka godzin przed walką ze Steve'em Cunninghamem o pas mistrzowski i tytuł mistrza świata federacji IBF. A to już przykłady dwóch wpisów po wygranym pojedynku: "Gratuluję, Tomku!!! Jesteś najdoskonalszym polskim bokserem i dzięki Tobie jestem dumny, że pochodzę z Gilowic! Tak trzymaj, nie odpuszczaj - jesteś niepokonany! A walka była wspaniała - jeszcze raz gratuluję!" (piątek, 12 grudnia 2008, 10:43:49); "Tomek, gratuluję!!! Nawet nie wiesz, jak ja przeżywałem tę walkę, siedziałem metr od telewizora, śledząc każdy wasz ruch. Wspaniała walka, wygrałeś, pokazując serce. Jesteś MISTRZEM!!!" (piątek, 12 grudnia 2008, 11:45:34). Czym są dla Pana tak szczere słowa fanów?
- Wchodząc do ringu, pamiętałem, że nie będę w nim sam i nie będę samotny. Napisałem o tym na swoim blogu przed walką. Czułem wielki doping Polaków tych w hali sportowej, ale i tych, którzy życzyli mi powodzenia przed walką. Wiernym fanom boksu obiecałem pas i nie mogłem zawieść. Nie zawiodłem, pas zdobyłem, cieszę się z niego razem z tymi, którzy we mnie uwierzyli. Reakcje ludzi są bardzo spontaniczne i to mnie dalej motywuje.
Jaki był ten 12-rundowy pojedynek ze Steve'em Cunninghamem o pas mistrzowski i tytuł mistrza świata federacji IBF? (Walka, wygrana na punkty, odbyła się 11 grudnia br. w Newark). Trzykrotnie posłał Pan na deski Amerykanina...
- Steve był bardzo szybkim pięściarzem, walczył na swoim terenie i o wielką stawkę, ale przegrał. Byłem bardziej skoncentrowany, straciło na tym widowisko. Musiałem jednak wygrać przekonywająco, by myśleć o kolejnych walkach. Posłanie Steve'a na deski to efekt mojej taktyki, koncentracji i silnego ciosu. Walka mogła się podobać i ma szansę na uznanie jako walki roku 2008 w kategorii wagowej cruisser.
Ponownie w swojej karierze został Pan mistrzem świata. Jakie to uczucie?
- Tak jak już wspomniałem, wygrać tak trudną walkę to wielka sprawa. Powoli ochłonąłem z tego napięcia, które mi towarzyszyło. Powoli zaczynają do mnie docierać fakty z mojej kariery sportowej: pierwszy Polak, który zdobył mistrzowski pas i tytuł; pierwszy Polak, który zdobył trzy pasy mistrzowskie i tytuły; pierwszy Polak, który zdobył ww. pasy w dwóch kategoriach wagowych. Dziś doszedł kolejny tytuł - jestem pierwszym Polakiem wpisanym na listę Championów wpływowego "HE RING". To sporo wyróżnień za ostatnie lata moich walk zawodowych.
Wraz z rodziną od sierpnia tego roku przebywa Pan w Stanach Zjednoczonych. Jak długo planuje Pan tam pozostać?
- Wstępnie zaplanowaliśmy pobyt na 3-4 lata. Wszystko jednak będzie zależeć od tego, jak będzie układać się moja kariera bokserska. Żona studiuje, córki chodzą do szkoły i wszyscy uczymy się języka angielskiego. Po tych pierwszych latach zdecydujemy, gdzie i co będziemy robić.
Proszę się podzielić refleksją, jakie miejsce w Pana życiu zajmuje rodzina, żona Dorota i dwie córki: Roksana i Weronika?
- Zawsze podkreślam, że rodzina jest dla mnie największą wartością. Córki i żona są dla mnie wartością nadrzędną. Córki nie oglądają moich walk na żywo, a żona każdy pojedynek przeżywa mocno. Martwi się o moje zdrowie, ale dba o mnie jako zawodowa pielęgniarka.
Nie ukrywa Pan swojej głębokiej wiary, włącznie z dawaniem świadectwa, jak miało to miejsce m.in. podczas jednej z pielgrzymek na Jasną Górę młodych słuchaczy Radia Maryja?
- Pielgrzymowanie na Jasną Górę dostarcza wielu przeżyć duchowych. Odczuwam potrzebę pójścia do kościoła czy na pielgrzymkę. Chodziłem zawsze w określonej intencji, najczęściej podziękować Bogu za to, że pozwala zwyciężać w walce sportowej. Zwykle po wygranej walce wykonuję znak krzyża i wznoszę w podzięce rękę do góry.
Czego Pan sobie życzy osobiście oraz swoim kibicom z okazji nadchodzącego nowego roku?
- Zawsze zdrowie stawiam na pierwszym miejscu i tego życzę najbardziej. Życzę moim fanom, aby okres świąteczny pogłębiał ich wiarę w Boga. W nowym, 2009 roku wiele radości, choćby z kolejnych moich walk. Korzystając z okazji, życzę także Redakcji "Naszego Dziennika" i Czytelnikom wszelkiej pomyślności.
Obiecał Pan fanom, że przywiezie mistrzowski pas do Polski. Pas zdobyty, a kiedy planuje Pan przylot do Ojczyzny?
- Pas i tytuł mistrza świata zdobyłem i nie zawiodłem kibiców. Ojczyzna musi jednak trochę poczekać na mój przylot. Planowałem przyjazd dopiero na wakacje szkolne, ale może będę obecny już w styczniu na Balu Mistrzów Sportu.
Z kim i gdzie (może w Polsce) odbędzie się kolejna walka?
- Dziś są dopiero pierwsze przymiarki. Chciałbym, aby kolejna walka odbyła się w marcu 2009 roku w tej samej hali w Newark. Termin jest wolny. Zaczynamy szukać przeciwnika i stacji telewizyjnej, która tę galę pokaże. To mi bardzo odpowiada, bo znowu nie tracąc nic z życia rodzinnego, mogę przygotowywać się na miejscu, w New Jersey, do kolejnej walki.
Dziękuję za rozmowę
"Nasz Dziennik" 2008-12-30
Autor: wa