Następny genialny pomysł pana ministra
Treść
Środowisko ludzi morza (po aferze zmian personalnych w szczecińskim urzędzie morskim) zostało zaalarmowane kolejnym "genialnym pomysłem" ministra gospodarki morskiej, mającym na celu "usprawnienie działalności izb morskich". Mówiąc prościej: szanowny minister chce po 82 latach prawidłowej, sprawdzonej i zasłużonej działalności izb morskich po prostu je zlikwidować.
Przypomnijmy. Po odzyskaniu niepodległości nasi wspaniali poprzednicy, m.in. Eugeniusz Kwiatkowski, wiedzieli, że jednym z filarów gospodarki narodowej winna być silna gospodarka morska. Dlatego też natychmiast podjęto decyzję i przystąpiono do budowy portu w wiosce Gdynia. Powołano Szkołę Morską w Tczewie (z dala od morza). Podjęto szereg ważnych i potrzebnych działań, które spowodowały, że w krótkim czasie gospodarka morska zaczęła działać jako jeden sprawny organizm. Wzorując się na sprawdzonych długoletnich działaniach państw morskich, powołano do życia ustawą z 1925 r. Izbę Morską w Wejherowie. I tak funkcjonują one do dzisiaj jako organ państwowy.
Do zadań i działalności izb morskich (są w Szczecinie i Gdyni) należy: ustalanie okoliczności i wyjaśnianie przyczyn wypadków morskich, prowadzenie rejestru okrętowego dla statków i kutrów rybackich o polskiej przynależności uprawiających żeglugę na wodach międzynarodowych. Dziś, jak i w przeszłości, izby morskie zatrudniają sędziów z dużą wiedzą morską (wybitnych specjalistów), jak również współpracują z kapitanami, mechanikami okrętowymi, elektrykami czy specjalistami budowy okrętów, którzy uczestniczą w rozprawach jako ławnicy czy doradcy. Dodajmy, prokuratorem jest doświadczony kapitan działający jako przedstawiciel ministra.
Izby morskie posiadają niekwestionowany autorytet wśród marynarzy i rybaków, a został on wypracowany przede wszystkim dzięki profesjonalnemu podejściu do zagadnień dotyczących bezpieczeństwa żeglugi w najróżniejszych aspektach, tj.: nawigacji i oznakowania akwenów, budownictwa okrętowego i techniki okrętowej, organizacji funkcjonowania instytucji zajmujących się bezpieczeństwem żeglugi, szkolnictwa morskiego, bezpieczeństwa pracy. Niewątpliwie widoczny wpływ na poprawę standardów bezpieczeństwa żeglugi miała liczba ok. 3500 zaleceń sformułowanych przez izby morskie, których adresatami były: administracja morska, towarzystwo klasyfikacyjne, instytucje zajmujące się bezpieczeństwem morskim, uczelnie morskie. Zalecenia dotyczyły zmian w zakresie konstrukcji i wyposażenia statku, standardów szkolenia marynarzy, legislacji wiążącej się z bezpieczeństwem życia i pracy na morzu.
Tak więc dotychczas wszystko działało i na razie nadal działa sprawnie, z poczuciem dużej odpowiedzialności. Komuś jednak bardzo przeszkadza, że mamy jeszcze w gospodarce morskiej coś, co dobrze funkcjonuje i jest potrzebne. Trzeba więc zabrać się za to i zniszczyć.
Oto bowiem w Ministerstwie Gospodarki Morskiej w lutym 2007 r. został powołany zespół ds. opracowania projektu ustawy o sądach morskich, którego pracami kieruje dr hab. Mirosław H. Koziński, profesor Akademii Morskiej w Gdyni. Zadaniem tej komisji ma być przygotowanie w ekspresowym tempie projektu nowej ustawy, która powołując do życia sądy morskie w Gdańsku i Szczecinie, jednocześnie zlikwiduje funkcjonujące izby morskie.
W miejsce izb morskich mają zostać powołane do życia dwie nowe instytucje, a mianowicie:
1) Państwowa Komisja Badania Wypadków Morskich, której zadaniem będzie ustalanie okoliczności wypadku morskiego (tzw. stanu faktycznego) oraz wyjaśnianie jego przyczyn,
2) Sądy morskie funkcjonujące (w założeniu) w ramach struktur Sądów Okręgowych w Gdańsku i Szczecinie jako ich wydziały. Miałyby się one zajmować:
- sprawami z zakresu odpowiedzialności zawodowej marynarzy (tzw. postępowanie dyscyplinarne),
- sprawami karnymi, tj. przestępstwami popełnionymi na polskich obszarach morskich, w polskim porcie lub przystani, na statku o polskiej przynależności, a także w związku z działalnością bezpośrednio związaną z żeglugą morską - budową i remontem statków,
- sprawami cywilnymi związanymi z żeglugą lub określonymi jako morskie przez umowy międzynarodowe (np. kwestie związane z ograniczeniem odpowiedzialności za roszczenie morskie i dochodzeniem roszczeń z tytułu szkód spowodowanych zanieczyszczeniami przez statki),
- sprawami wynikającymi ze stosunku pracy,
- sprawami gospodarczymi,
- prowadzeniem rejestru okrętowego,
- przyjmowaniem protestów morskich.
Według szeroko pojętej kadry specjalistów, utworzenie sądów morskich w ramach struktur Sądów Okręgowych w Gdańsku i Szczecinie będzie niosło ze sobą niebezpieczeństwo zaprzepaszczenia dotychczasowego dorobku orzeczniczego izb morskich.
Mianowicie:
- sprawy morskie, jeżeli trafią do sądów powszechnych, "utoną" w powodzi tysięcy innych, równie ważnych spraw rozpoznawanych w tych sądach;
- spowolnione zostanie tempo ich rozpoznawania, a na dokumenty z rejestru okrętowego zamiast kilku dni będzie się czekało tygodniami, jeżeli nie miesiącami;
- w rozpoznawaniu spraw z zakresu tzw. odpowiedzialności zawodowej nie będzie miejsca dla ławników profesjonalistów, specjalistów, tj. kapitanów, mechaników okrętowych, elektryków czy specjalistów budowy okrętów. Jak rozwiązać problem ich wyboru na ławników do sądu morskiego przez rady gmin - pomysłu nie ma,
- na poziomie sądów odwoławczych w składach orzekających zasiadają sami sędziowie zawodowi, udziału ławników nasze ustawodawstwo w ogóle nie przewiduje.
Jak widać na podstawie "genialnego" pomysłu pana ministra, zainteresowane środowisko ludzi morza utraci całkowicie realny wpływ na jakość orzecznictwa morskiego. Oczywiście, w przygotowywanym projekcie jest cały szereg innych niebezpieczeństw i mielizn, na których uniknięcie twórcy nowej ustawy nie mają pomysłu, a których z uwagi na szczupłość ram opracowania nie sposób bliżej przedstawić (wystarczy tylko wspomnieć zupełnie nieudaną definicję morskiej sprawy karnej, np.: w myśl projektu ustawy dwóch panów, którzy pobiją się na terenie portu morskiego, podlegać będą osądowi sądu morskiego na poziomie sąd okręgowy - sąd apelacyjny zamiast rozpatrzenia tej sprawy przez sąd rejonowy w trybie tzw. sądu 24-godzinnego).
Nie ulega więc wątpliwości, że jedynym rozsądnym i sprawdzonym w praktyce rozwiązaniem jest utrzymanie izb morskich, które powinny się zajmować:
- sprawami tzw. odpowiedzialności zawodowej marynarzy, rybaków i żeglarzy, gdzie o ewentualnych sankcjach zawodowych za spowodowanie wypadku morskiego rozstrzygać będzie kompetentny, bo składający się z zawodowców, tj. marynarzy, rybaków lub żeglarzy (w zależności od rodzaju wypadku), pod przewodnictwem niezawisłego sędziego skład orzekający,
- sprawami z rejestru okrętowego, gdzie profesjonalizm sędziego specjalizującego się w tej szczególnej kategorii spraw plus sprawność postępowania gwarantują załatwienie spraw nie tylko zgodnie z przepisami prawa, ale przede wszystkim zgodnie z interesem gospodarczym. W tej dziedzinie gospodarki, jaką jest żegluga lub rybołówstwo, sprawność postępowania w bardzo prosty sposób przekłada się na koszty eksploatacyjne statków. Wystarczy pomnożyć koszty postoju statku w porcie przez liczbę dni w oczekiwaniu na aktualny certyfikat okrętowy, który to dokument musi być na statku uprawiającym żeglugę międzynarodową,
- przyjmowanie protestów morskich - na dotychczasowych zasadach.
Mam nadzieję, że Rada Ministrów, po zasięgnięciu opinii specjalistów od spraw sądownictwa i gospodarki morskiej, zdecydowanie odrzuci ten absurdalny pomysł "wybitnego znawcy gospodarki morskiej".
Zbigniew Sulatycki
"Nasz Dziennik" 2007-04-23
Autor: wa