Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Naruszyli konwencje

Treść

Żandarmeria Wojskowa zatrzymała siedmiu żołnierzy, którzy służyli podczas pierwszej zmiany polskiego kontyngentu wojskowego w Afganistanie. Ma to związek z postępowaniem w sprawie akcji wojskowej przeciwko talibom z połowy sierpnia, podczas której miało zginąć sześciu cywili. Naczelna Prokuratura Wojskowa, która dzisiaj zamierza postawić żołnierzom zarzuty, stwierdziła naruszenie przez nich norm prawa międzynarodowego, w szczególności Konwencji Haskiej i Genewskiej, mających chronić ludność cywilną przed działaniami wojennymi.
Prokurator z Naczelnej Prokuratury Wojskowej z Poznania Karol Frankowski poinformował wczoraj, że obecnie trwają czynności śledcze wobec żołnierzy. Są oni przesłuchiwani w charakterze podejrzanych. Część z nich została przesłuchana wczoraj, a kolejni dzisiaj rano. Prokurator nie może podać bliższych szczegółów śledztwa z uwagi na to, że jest ono objęte klauzulą "ściśle tajne". Decyzja o zastosowaniu środków zapobiegawczych, np. tymczasowego aresztu, ma zapaść po przeprowadzeniu wszystkich czynności. Frankowski powiedział, że obecnie w Afganistanie przebywa polski prokurator prowadzący postępowanie śledcze. Przesłuchane zostały m.in. osoby poszkodowane.

- Z całą mocą chciałbym podkreślić, że zatrzymanie siedmiu z ok. 1200 żołnierzy, którzy służyli w pierwszej zmianie misji w Afganistanie, w żaden sposób nie może wpływać na negatywną ocenę świetnej służby, jaką nasi żołnierze wykonują w tym kraju. Musimy wszyscy pamiętać, że Polacy wykonują tam działania w warunkach wojennych, często w sytuacji realnego zagrożenia dla swojego życia - podkreślił we wczorajszym oświadczeniu minister obrony narodowej Aleksander Szczygło. - Uważam, że zawsze powinni oni liczyć na pomoc i zrozumienie ze strony Ministerstwa Obrony Narodowej oraz wszystkich rodaków. Nie możemy jednak dopuścić do tego, aby dochodziło do patologii. Polacy pojechali bowiem do Afganistanu, aby nieść pomoc mieszkańcom tego kraju - dodał. Pytany, jaki charakter miało zdarzenie z połowy sierpnia, Szczygło podkreślił, iż chciałby, żeby to był wypadek. Oświadczył również, że nie chce "w jakikolwiek sposób wpływać na pracę wojskowych organów sprawiedliwości", a o "winie lub niewinności zatrzymanych zdecyduje sprawiedliwy proces sądowy".
Według znawcy problematyki prof. Witolda Kuleszy (UŁ), zbrodnia wojenna może zostać popełniona jedynie umyślnie. Nie można o niej mówić w przypadku, gdy żołnierz, strzelając w kierunku cywilów, nie ma świadomości, że może ich trafić. - Jeśli ani wydający rozkaz, ani wykonujący go nie miał takiej świadomości, bo np. nie widział tych cywilów, to ich śmierć jest skutkiem działań wojennych jako tzw. konieczność wojenna - powiedział Kulesza. - Taki błąd żołnierzy wykluczałby możliwość przypisania im umyślności działania, a to jest konieczne dla stwierdzenia zbrodni wojennej - dodał prawnik.
Do akcji, w związku z którą zatrzymano żołnierzy, doszło po śmierci pierwszego polskiego żołnierza w Afganistanie, 16 sierpnia w okolicach Wazi Khwa. Po wjechaniu przez rosomaka na ładunek wybuchowy zamachowcy ostrzelali polskich żołnierzy. Podczas pościgu za nimi zatrzymano dwóch talibów. Jednym z nich był niejaki "Puma" figurujący na czwartym miejscu listy najbardziej poszukiwanych terrorystów w Afganistanie. Według nieoficjalnych informacji, podczas ostrzału miało zginąć sześć osób spośród ludności cywilnej. Zdarzenie było badane przez specjalną komisję z udziałem prokuratora wojskowego, przedstawiciela gubernatora oraz starszyzny wioski, z której pochodzili poszkodowani.
Wojsko polskie, postępując zgodnie z lokalną tradycją, zadośćuczyniło rodzinom ofiar, wypłacając im odszkodowanie oraz przekazując zwierzęta hodowlane i żywność. Trzy ranne Afganki były leczone w Polsce.
Według dowódcy I zmiany gen. Marka Tomaszyckiego, w wyniku działań "rekompensujących" sytuacja została załagodzona.
Zenon Baranowski
"Nasz Dziennik" 2007-11-14

Autor: wa