Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Narażają ludzkie zdrowie

Treść

Prawie 80 tysięcy osób zatrudnionych w różnych gałęziach przemysłu pozostaje wciąż pod wpływem działania substancji rakotwórczych - wynika z danych Państwowej Inspekcji Pracy. W opinii ekspertów łódzkiego Instytutu Medycyny Pracy, to często skutek lekceważenia i niedbałości pracodawców oraz zbyt niskich nakładów finansowych ze strony rządu na realizację programów profilaktycznych w tym zakresie.

Według danych PIP przedstawionych na posiedzeniu Rady Ochrony Pracy przy Sejmie RP w ubiegłym roku ponad 80 tys. pracowników było narażonych na działanie czynników rakotwórczych. Chodzi tu głównie o takie substancje jak krzemionka krystaliczna obecna w dymach spawalniczych (55 tys. osób) czy spaliny silników Diesla (20 tys. osób), na których emisję narażeni są głównie pracownicy przemysłu tworzyw sztucznych, przemysłu samochodowego i gumowego.
W opinii ekspertów Instytutu Medycyny Pracy im. prof. dr. J. Nofera w Łodzi (IMP), świadczy to przede wszystkim o wciąż zbyt małym zaangażowaniu pracodawców w nadzór nad stanowiskami pracy szczególnie narażonymi na działanie substancji szkodliwych dla zdrowia. Zdaniem prof. Konrada Radzyńskiego, dyrektora łódzkiej placówki, to pracodawca ma obowiązek udzielić zatrudnionym stosownych informacji o ewentualnych skutkach zdrowotnych wykonywanej pracy czy wysłać ich na szkolenie na temat warunków higieny i bezpieczeństwa pracy. Przedsiębiorca jest zobowiązany też do prowadzenia rejestru pracowników poddanych działaniu substancji rakotwórczych. Niestety, często tak się nie dzieje. Potwierdzają to dane Głównego Inspektora Sanitarnego (GIS), zgodnie z którymi prawie w co piątym zakładzie skontrolowanym w ubiegłym roku przez inspektorów zanotowano brak szkoleń pracowników w zakresie BHP. Kontrola wykazała ponadto, że w 50 proc. przedsiębiorstw produkujących wyroby azbestowe, a więc szczególnie niebezpieczne dla zdrowia (włókna azbestu są rakotwórcze i praktycznie niezniszczalne), brak było stosownych rejestrów pracowników narażonych na szkodliwe działanie tej substancji. Chodzi tu m.in. o zakłady zajmujące się produkcją pokryć dachowych (eternit, papa), podłogowych (płytki PCV) lub izolacji cieplnej. W 14 przedsiębiorstwach inspektorzy GIS odnotowali też przechowywanie odpadów azbestowych w nieszczelnych opakowaniach oraz brak pomiaru stężenia azbestu na stanowisku pracy. Według GIS, sytuacji tej nie wolno lekceważyć ze względu na wciąż wysoki odsetek umieralności osób narażonych w pracy na działanie substancji szkodliwych. Tylko na raka płuc rocznie umiera w Polsce prawie 4,5 tys. osób.
Niepokój budzi też fakt, iż nadzór PIP obejmuje jedynie ok. 6 procent spośród 3,6 tys. zakładów pracy zarejestrowanych w Centralnym Rejestrze Czynników Rakotwórczych i Mutagennych. W Polsce działają w sumie prawie 2 mln przedsiębiorstw, dane Rejestru są więc dość marne - oceniają specjaliści Instytutu.
Zdaniem ekspertów GIS oraz IMP, by poprawić sytuację, konieczne jest przede wszystkim upowszechnienie wiedzy na temat szkodliwości niektórych substancji chemicznych na stanowiskach pracy, czemu miałyby służyć wieloletnie programy rządowe poświęcone tej tematyce. Tymczasem okazuje się, że brakuje środków na ich finansowanie. O blisko 38 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym w projekcie budżetu Ministerstwa Gospodarki i Pracy na 2005 rok zmniejszono środki na realizację zadań profilaktycznych w zakresie chorób zawodowych. Dodatkowo wysoce niekorzystna dla realizacji programów wieloletnich będzie też przewidywana od 1 stycznia 2006 roku zmiana przepisów ustawy o podatku od towarów i usług nakładająca 22-procentowy VAT na działalność naukową.
Anna Ambroziak

"Nasz Dziennik" 2004-12-02

Autor: kl