Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Narasta krytyka Putina

Treść

Każdy dzień pokazuje, że zeszłotygodniowe wydarzenia związane ze śmiercią i pogrzebem Ojca Świętego Jana Pawła II poruszyły wielu Rosjan. Z każdym dniem przybywa głosów krytyki pod adresem rosyjskiego prezydenta Władimira Putina za jego nieobecność na pogrzebie Papieża, i to w prasie uważanej za prorządową. W poniedziałek w liście otwartym uczynił to znany publicysta rosyjski Aleksandr Minkin na łamach dziennika "Moskowskij Komsomolec".
a"Szanowny Władymirze Władymirowiczu! Nie było Pana na pogrzebie papieża. Nasze stacje telewizyjne nie przekazały transmisji z Rzymu. Czy to przypadkowa zbieżność?" - pyta retorycznie Minkin, który jednocześnie podkreśla, że do Rzymu przyjechało 200 królów i prezydentów. Tymczasem - zauważa - "ceremonię transmitowały wszystkie największe światowe stacje telewizyjne. A z naszych - żadna. Różne nasze kanały podjęły jednakową (...) decyzję. Komu ta wierność: idei czy naczalstwu? Oficjalnie wyjaśniono: po co pokazywać? Jesteśmy krajem prawosławnym, mamy mało katolików" - pisze rosyjski publicysta. Jednak Minkin bez trudu wykazał nieprawdziwość tych tłumaczeń. "Amerykanów mamy jeszcze mniej. Jednakże 11 września kanały telewizyjne całą dobę nakręcały transmisje na żywo z Nowego Jorku. Powtarzali niekończące się kadry: samoloty wrzynające się w drapacze chmur. Najlepsi komentatorzy trudzili się bez snu i odpoczynku. Solidarność z USA? Jeśli tak, to dlaczego nie solidarność ze światem? Przecież w Rzymie panował smutek światowy, a nie watykański" - stwierdza z godną podziwu wrażliwością Aleksandr Minkin, dodając gorzko, że "z Nowego Jorku transmitowano triumf zła, nienawiści, zgrozy, śmierci", zaś "przekazywanie z Rzymu uroczystości miłości, dobra, pokory, smutku - uznano za niepotrzebne".
Rosyjski publicysta zauważa destrukcyjny wpływ na postawy Rosjan podporządkowanych władzom rosyjskich mediów, które "nas i nasze dzieci codziennie informują o miliarderach, kto ma ile pieniędzy, ile ktoś ma jachtów, pałaców", a nic nie piszą o autorytetach duchownych. "Ci spośród nas, którzy dożyją jakiegokolwiek uroczystego pogrzebu (...), dostrzegą różnicę. Nie pomogą żadne wysiłki władz, żadne przydziały, autobusy. Przykład już jest. Nasz Biesłan zgromadził w Rzymie milionową demonstrację. A w Moskwie - 100 tys. Tam, w Rzymie, ludzie przyszli sami. U nas większość - na polecenie naczalstwa. Postali 40 minut. Taki naród? Takim czyni go nieustannie nasza telewizja", pisze Minkin, który podkreśla, że właśnie z powodu tego spustoszenia "dla nas i naszych dzieci byłoby pożyteczne zobaczyć, jak odprowadzają duchowego pasterza".
"Szanowny Władimirze Władimirowiczu, co z tego, że nie jest Pan katolikiem? Na pogrzeb papieża przyjechali prezydenci Iranu, Syrii i Izraela - prezydenci fundamentalistycznego islamu i ortodoksyjnego judaizmu. Religie te uważane są za wrogie wobec chrześcijaństwa. Syria i Izrael, znajdujące się w stanie wojny - uścisnęły sobie ręce. A potem wyjaśnili swoim oburzonym obywatelom, że konieczne było tak uczynić na znak szacunku wobec wydarzeń.
A chrześcijańska Rosja... Przecież my nie walczymy ani z Watykanem, ani z Włochami. Pan, Władimirze Władimirowiczu, spotykał się z papieżem w przyjaznej atmosferze i nawet zaprosił go w gości. Jednak okazać szacunku zmarłemu nie chcieliśmy" - napisał Minkin, dodając, że wysłanie do Watykanu premiera Michaiła Fradkowa i metropolity kaliningradzkiego Cyryla nie było takim gestem, ponieważ "nie cieszą się oni szacunkiem nawet u siebie w domu".
Publicysta "Moskowskiego Komsomolca" jest przekonany o negatywnych konsekwencjach tej pogardliwej wobec katolików postawy. "Daremne są rachuby na to, że świat nie zauważył nieobecności Rosji. Niesłusznie jest sądzić, że świat nie zrozumiał i nie ocenił naszej obraźliwie formalnej obecności. A jak byłoby dobrze, gdyby Pan przeprosił za zamach na papieża (do którego strzelano na rozkaz KGB). On sam przeprosił za kaźnie i prześladowania - za wiele zła, które uczynił Kościół katolicki".
Minkin nie ma wątpliwości, że u podstaw nieobecności Putina w Watykanie były przyczyny polityczne, a także zwykła zawiść. "Płytkie, osobiste odczucia przeszkodziły Panu odprowadzić go w ostatnią drogę. Te same uczucia przez lata nie pozwalały wpuścić Jana Pawła II do nas. Papieża nie wpuściły do Rosji strach i zawiść. Kościół prawosławny tłumaczył to troską o wiernych (o nasze dusze). Mówili: papież to katolik, Polak, wróg ZSRR. Katolik? Czy prawosławni masowo przeszliby na katolicyzm, gdyby papież wylądował na Szeremietiewie? Ten strach świadczy o tym, co nasi hierarchowie myślą o prawosławnych i o sobie samych. Ludzi uważają za zdrajców, a siebie - za ludzi słabych, niemających sił konkurować. Polak? Ale Polacy nie wyrządzili nam nawet setnej części tych krzywd co Niemcy. Jednak z Niemcami łączy nas zadziwiająco serdeczna przyjaźń. Wróg ZSRR? Tym bardziej należało powiedzieć 'dziękuję'. Gdyby wrogowie nie wykończyli systemu komunistycznego, nie byłoby żadnego prezydenta Putina" - napisał z wielką wrażliwością i wyczuciem prawdy Aleksandr Minkin.
Waldemar Moszkowski, KWM

"Nasz Dziennik" 2005-04-13

Autor: ab