Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Namaszczanie okupacji

Treść

Prezydent Stanów Zjednoczonych George W. Bush i premier Wielkiej Brytanii Tony Blair - przywódcy dwóch krajów, które dokonały inwazji na Irak - z entuzjazmem przywitali wynik wyborów jako bezapelacyjny sukces. Brytyjska gazeta "Guardian" zauważa jednak, że gdyby takie same wybory odbyły się w Zimbabwe czy Syrii, Londyn i Waszyngton pierwsze potępiłyby je i zdyskredytowały jako niespełniające standardów międzynarodowych.
"Guardian" zwraca uwagę, że w dniu głosowania zmobilizowano wszystkie siły i zastosowano drakońskie środki bezpieczeństwa. Gazeta informuje, że karty do głosowania były tak skomplikowane, iż nawet lider irackich Kurdów Jalal Talabani musiał zapoznać się z instrukcją, jak je wypełnić. Krytycy twierdzą także, że wyborcy praktycznie nie znali kandydatów, gdyż większość z nich nie prowadziła kampanii przedwyborczej z obawy o własne bezpieczeństwo. Z tego samego powodu w irackiej prasie nie publikowano ich zdjęć i nazwisk.
Mimo tych rażących uchybień, które w każdym innym kraju spowodowałoby unieważnienie wyborów, zarówno George W. Bush, jak i Tony Blair ogłosili "tryumf demokracji" nad terrorem. Podobnie entuzjastycznie zareagował sekretarz generalny ONZ Kofi Annan, oświadczając, że głosowanie powinno zachęcić Irakijczyków do decydowania o swojej przyszłości.
Wielu komentatorów podkreśla jednak, że niedzielne wybory utrwaliły podział Iraku na część szyicką, sunnicką i kurdyjską. Rosyjscy komentatorzy zwracają uwagę, że dopóki różne orientacje w Iraku się nie porozumieją, trudno będzie o jakąkolwiek zmianę na lepsze.
Z kolei niemieckie gazety interpretują wysoką frekwencję w irackich wyborach jako wyraz sprzeciwu wobec terroryzmu, ale wskazują równocześnie na bojkot ze strony sunnitów utrudniający proces normalizacji Iraku.
Włoskie dzienniki napisały o klęsce irackiego ruchu oporu, który nakazał, by nie zbliżać się do lokali wyborczych i którego nie posłuchała znaczna większość Irakijczyków.
JS

"Nasz Dziennik" 2005-02-01

Autor: ab