Najważniejsze raporty są wciąż tajne
Treść
Z dr. Józefem Szaniawskim, byłym pełnomocnikiem płk. Ryszarda Kuklińskiego w Polsce oraz autorem książki "Samotna misja. Pułkownik Kukliński i zimna wojna", rozmawia Anna Wiejak
Czy to przypadek, że CIA odtajniła dokumenty dotyczące raportów płk. Kuklińskiego właśnie teraz, kiedy Wojciech Jaruzelski przyjął linię obrony, próbując dowieść konieczności wprowadzenia stanu wojennego?
- To nie jest przypadek. To nie szef CIA Michael Hayden podjął decyzję o odtajnieniu, ale rząd Stanów Zjednoczonych. Sądzę, że prezydent George W. Bush, jak i prezydent elekt Barack Obama musieli wiedzieć o tej inicjatywie, ponieważ decyzja ta dotyczyła nie tylko służb specjalnych, ale miała także szersze, polityczne znaczenie. Zwróćmy uwagę, że jest to jedynie część dokumentów, bo szef CIA powiedział, iż łącznie jest tego około 40 tys. stron.
Dlaczego nie zdecydowano się na ujawnienie wszystkiego?
- Ujawniono najmniej ważne z globalnego punktu widzenia. Te najważniejsze nie dotyczą bowiem stanu wojennego, ale ZSRS, planów jego agresji na Europę Zachodnią i rozpętania III wojny światowej. Stan wojenny stanowił margines w działalności płk. Ryszarda Kuklińskiego. Należy zdać sobie sprawę z tego, jak wyjątkową osobą był Kukliński - uchodził on wśród sowieckich marszałków i generałów za najmłodszego i najzdolniejszego polskiego sztabowca, i takim w rzeczywistości był. Mieli do niego absolutne zaufanie i w tym sensie rzeczywiście słuszne jest określenie Ryszarda Kuklińskiego "Konradem Wallenrodem XX wieku". Kukliński był szefem oddziału I Sztabu Generalnego WP, którego pełna nazwa brzmi: Oddział Planowania Obronno-Strategicznego - jeżeli mózgiem każdej armii jest sztab generalny, to mózgiem sztabu generalnego jest oddział I, a mózgiem oddziału I był właśnie Kukliński. Pełnił on ponadto funkcję oficera łącznikowego Wojciecha Jaruzelskiego z sowieckimi marszałkami i generałami. On jako pierwszy widział sowieckie dokumenty, które później przedstawiał Jaruzelskiemu, albo i nie przedstawiał, gdyż i tak się zdarzało. I wreszcie jego najważniejsza funkcja - był sekretarzem delegacji polskiej na wszystkich posiedzeniach Układu Warszawskiego. Oprócz tego był człowiekiem bardzo ciepłym, miłym, towarzyskim i kontaktowym, zatem szybko zaskarbił sobie przyjaźń sowieckich generałów, był poza wszelkimi podejrzeniami KGB. Poza tym studiował w osławionej Akademii im. Marszałka Woroszyłowa w Moskwie razem z Czesławem Kiszczakiem, i to też dawało mu alibi.
Miał Pan dostęp do oryginałów raportów, które pułkownik Kukliński przesyłał w latach 70. i 80 do Ameryki. Czego Amerykanie nie odtajnili?
- Raportów dotyczących sowieckich planów rozpętania III wojny światowej. Plany agresji przewidywały, że w pierwszym rzucie strategicznym uderzy na Europę Zachodnią 2,5 mln żołnierzy sowieckich, polskich, węgierskich, czeskich i słowackich. ZSRS planował użycie kilkudziesięciu bomb atomowych. Drugi rzut strategiczny armii sowieckiej miał liczyć 3 mln ludzi i te rezerwy operacyjne miały zająć całą Europę do Atlantyku. Operacja ta w założeniach miała trwać od 18 do 30 dni. Były przy tym różne wersje operacyjne tych planów, z których wiele Kukliński przekazał Stanom Zjednoczonym, ponieważ do całości dostępu nie posiadał.
Czy odtajnienie tych raportów ma też związek z obecną sytuacją na linii Waszyngton - Moskwa?
- Myślę, że tak. Należy przypomnieć, że wyraźnie od dwóch, trzech lat stosunki amerykańsko-sowieckie wyraźnie się pogarszają. Użyłem sformułowania "sowieckie" dlatego, że w samej Ameryce coraz częściej tego rodzaju przejęzyczenia mają miejsce, i to wśród czołowych polityków. W jednej ze swych wypowiedzi w kampanii wyborczej wielokrotnie używał określenia "Soviet" obecny wiceprezydent elekt Joseph Biden, i to nie jest przypadek. Oni widzą w Rosji odradzające się imperium sowieckie, a już po tym, co się stało w Gruzji latem tego roku, to w zasadzie nie mają wątpliwości, że Rosja staje się zagrożeniem dla Ameryki, a nawet całego świata.
Czy Amerykanie mogą liczyć na to, że to w pewnym stopniu otrzeźwi obecnie bardzo beztroskie spojrzenie Europy na Rosję?
- Myślę, że nie. Warto przypomnieć, skoro już o tym mówimy, że w latach 80. czołowi politycy Europy Zachodniej, a zwłaszcza kanclerz Niemiec Helmut Schmidt i jego następca kanclerz Helmut Köhl, prezydent Francji Fran ois Mitterrand, skądinąd współpracownik gestapo w czasie II wojny światowej, stanowisko wobec Polski i walczących o wolność Polaków mieli bardzo podobne do stanowiska generała Jaruzelskiego. Uważali, że Polaków należy po prostu spacyfikować. Jedynym zdecydowanie propolskim politykiem była premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher. Sojusznikiem Polski i Polaków był przede wszystkim Ronald Reagan.
Zawartość tych dokumentów ewidentnie świadczy o tym, że do stanu wojennego nie musiało dojść i że w zasadzie była to inicjatywa Jaruzelskiego, który zresztą przez całą swoją karierę wiernie służył Moskwie. Czy ujawnienie tych dokumentów, w Pana ocenie, przyspieszy proces?
- Interwencja w Polsce wcale nie była w interesie Rosji, natomiast z dokumentów przekazanych USA przez Kuklińskiego wynika, że stan wojenny był nieunikniony i że przygotowania do niego rozpoczęły się we wrześniu 1980 roku. Pierwsze zebranie w tej sprawie odbyło się w gabinecie gen. Kiszczaka 5 września 1980 roku. Ujawnienie tych dokumentów nie przyspieszy procesu gen. Jaruzelskiego, ponieważ jest on farsą. Prokurator nie zapytał gen. Jaruzelskiego, za co otrzymał najwyższe sowieckie odznaczenie, platynowo-złoty order Lenina w najbardziej prestiżowym miejscu (złotej Sali Władimirowskiej) na Kremlu tuż po zakończeniu stanu wojennego, i to jako jedyny Polak. Warto przy tym podkreślić, że wyrok śmierci na gen. Kuklińskiego zapadł nie w Moskwie, ale w Warszawie, a wydali go nie Rosjanie, tylko Polacy za przekazywanie tajemnic nie polskich, tylko sowieckich, a więc wrogiego państwa.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-12-15
Autor: wa