Najpierw proces, a potem...?
Treść
Ministerstwo Spraw Zagranicznych zapowiada podjęcie "radykalnych środków" w przypadku ponownego użycia przez media zachodnie sformułowania "polskie obozy koncentracyjne". Do takich - według wiceministra spraw zagranicznych Ryszarda Schnepfa - należy nie natychmiastowa reakcja dyplomatyczna, lecz wytoczenie procesu "za duże pieniądze", który "odbiłby się echem na świecie". Jakby tego było mało, Schnepf powiedział, że nie wie, czy poniedziałkowa publikacja "Die Welt" to ten przypadek, w którym zostanie podjęta decyzja o wytoczeniu procesu. Czyżby rząd czekał na kolejne tego typu publikacje?
O tym, że niemiecki dziennik "Die Welt" w poniedziałkowym wydaniu napisał, iż obóz koncentracyjny na Majdanku to "były polski obóz koncentracyjny", pisaliśmy wczoraj. Reakcja polskiego MSZ była, owszem, szybka, ale nie taka, jakiej wszyscy się spodziewali, zarówno opozycja, jak i posłowie koalicji. - Jestem zwolennikiem radykalnych środków. Mam na myśli wytoczenie poważnego procesu sądowego na dużą skalę, za duże pieniądze, takiej gazecie, tak by odbiło to się echem w prasie światowej - mówił wczoraj na antenie jednej z komercyjnych stacji radiowych wiceminister spraw zagranicznych Ryszard Schnepf. Poinformował, że rozmawiał na ten temat z premierem Donaldem Tuskiem i ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim. - Jesteśmy jednomyślni, absolutnie - podkreślił. - Próbowaliśmy takie działanie podjąć, powiem konkretnie, na terenie Wielkiej Brytanii - dodał wiceminister Schnepf.
Jednak w ocenie posła PO Krzysztofa Liska, przewodniczącego sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, proces to raczej ostateczność.
- Nie sądzę, aby pierwszym krokiem musiał być proces sądowy. Uważam, że tak jak do tej pory odpowiedzią na takie sytuacje była ostra reakcja dyplomatyczna, która przynosiła zawsze rezultat i przeważnie gazety zawsze przepraszały nas za takie określenia, tak powinno być i tym razem - mówi w rozmowie z nami poseł Lisek. - Ponieważ sformułowanie pojawiło się w prasie niemieckiej, polska dyplomacja musi zareagować szybko. Kroki prawne są ostatecznością, najpierw powinna być szybka i zdecydowana reakcja dyplomatyczna - podkreśla Lisek. Tego samego zdania jest również poseł PiS Zbigniew Girzyński, członek sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Jego zdaniem, pierwszą rzeczą, jaką powinno zrobić w tym przypadku polskie MSZ, jest wezwanie ambasadora Republiki Federalnej Niemiec w Polsce i poproszenie o wyjaśnienia. - To obligowałoby władze Niemiec - bo to one powinny się zajmować pilnowaniem, aby gazety, które są na terenie tego państwa, zachowywały się właściwie - do podjęcia stosownych kroków. To jest pierwsza reakcja, która powinna nastąpić - podkreśla poseł Girzyński. - Dopiero w przypadku braku reakcji ze strony władz niemieckich proces byłby rzeczą niezbędną. Gdybyśmy poszli od razu na drogę procesową - jak to sugeruje minister Schnepf - to zdjęlibyśmy z władz niemieckich odpowiedzialność za tego typu incydenty. A to byłby błąd - dodaje w rozmowie z nami Girzyński. Dlaczego więc polskie MSZ zamierza działać "od końca"? Jak wyjaśnił nam wiceminister Schnepf, dyplomatyczne metody reakcji stosowane są przez MSZ cały czas.
Jednak, według niego, wzywanie do MSZ ambasadora RFN i proszenie o wyjaśnienia nic nie da. - Ta ścieżka jest znana i nieskuteczna z prostej przyczyny. To się odbija potem rykoszetem. Oficjalna strona, czyli ambasada niemiecka w Polsce, mówi wtedy, że media w Niemczech są prywatne i nie podlegają kontroli rządu, że dopóki sprawa nie wkracza w sferę penalną, to media cieszą się swobodą - argumentuje w rozmowie z nami Schnepf. - My wiemy, że nasze uporczywe prośby o zaprzestanie takich sformułowań kończą się zazwyczaj zamieszczeniem jakiejś notki prostującej, po czym za kilka tygodni sytuacja wraca do normy, czyli znowu pojawia się jakiś tekst, gdzie głupota i niewiedza lub zła wola biorą górę. Dlatego nawet gdybyśmy nie mieli wygrać tego procesu - bo prawo prasowe jest bardzo liberalne - to powinniśmy to zrobić dla zasady, po to, żeby świat się dowiedział, że Polska bardzo pryncypialnie podchodzi do tych kwestii, bo jest to sprawa niezwykle delikatna i bardzo bolesna dla Polaków - dodaje wiceminister.
Zdaniem opozycji, sposób reakcji Polski w tego typu sprawach nie jest odpowiedni. - Jeśli chodzi o kierunek niemiecki, to moim zdaniem polskie reakcje na drodze dyplomatycznej są niewspółmierne do rzeczy, które się dzieją - ocenia poseł Girzyński. - Reakcja polskich władz do tej pory jest zdecydowanie niewystarczająca i to jest dla mnie niezrozumiałe. Widać, że nie ma w Polsce, niestety, generalnego pomysłu na sposób reagowania w tego typu przypadkach - dodaje Girzyński.
Izabela Borańska
"Nasz Dziennik" 2008-11-26
Autor: wa