Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Najlepszą obroną jest atak?

Treść

Członkowie 24-osobowej komisji weryfikacyjnej, którzy pracowali nad raportem o nieprawidłowościach w działalności WSI, narażeni byli na pogróżki, szykany w miejscach zatrudnienia. Kilku z nich za udział w pracach komisji zostało wyrzuconych z pracy, w tym dwóch z nich zwolniła Hanna Gronkiewicz-Waltz - ujawnił na antenie Radia Maryja Antoni Macierewicz, szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Tymczasem środowiska, których dotyka ujawniony raport, podjęły histeryczną wręcz próbę zdyskredytowania Antoniego Macierewicza.
- WSI próbowały penetrować całokształt życia społecznego, gospodarczego i ideowego. Będą problemy związane z próbami penetracji czy też oddziaływania na Kościół. Te sprawy będą przedstawiane w dalszych częściach raportu i oczywiście w zestawieniu, podsumowaniu, które będzie na koniec prac komisji - mówił Antoni Macierewicz podczas sobotniej audycji w Radiu Maryja i Telewizji Trwam.
Pytany o zainteresowanie służb specjalnych redakcjami "Naszego Dziennika" i Radia Maryja - o czym informował już kilka miesięcy wcześniej - Macierewicz potwierdził, że rzeczywiście komisji weryfikacyjnej udało się zebrać materiały wskazujące na próbę inwigilacji mediów katolickich. Jak zaznaczył, istnieje szereg faktów i sygnałów, ale na razie jeszcze nie da się ich zamknąć w jasną i możliwą do w pełni odpowiedzialnego przekazania społeczeństwu całość.
- Do spraw przeciwko Radiu Maryja, przeciwko Telewizji Trwam i "Naszemu Dziennikowi" będziemy jeszcze wracać - zapowiedział Macierewicz.
Szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego podkreślił, że "raport o WSI pokazuje, czym te służby rzeczywiście były, czym się zajmowały, jak wyglądał skład personalny, skąd czerpały pieniądze i z jakimi intencjami działały. Zaznaczył, że WSI przez 16 lat istnienia nie złapały ani jednego szpiega, chociaż - według zebranych materiałów - wiedza o działalności obcych wywiadów w Polsce była duża. Jak wynika z odtajnionego w piątek raportu, powiązania WSI z wywiadem rosyjskim mają swoje korzenie jeszcze w PRL.
"WSI powstały w październiku 1991 r. z połączenia WSW i Zarządu II SG. Mimo nowej nazwy i zmienionego kierownictwa WSI utrzymały zasadniczą cechę służb specjalnych krajów podległych ZSRR: ich kadra składała się z wybranych i zaufanych ludzi, którzy przeszli specjalne szkolenia gwarantujące lojalność, przy czym w czasach komunistycznych służby sowieckie miały decydujący wpływ na politykę kadrową w Zarządzie II SG, w WSW i w całym LWP. (...) Analiza oświadczeń złożonych przed Komisją Weryfikacyjną oraz wybranych spraw operacyjnych wskazała na istotne znaczenie w służbie osób, które przeszły szkolenie w ZSRR lub w szkołach wojskowych innych krajów obozu" - czytamy w Raporcie o działaniach żołnierzy i pracowników WSI.
- Jest w archiwach kilkadziesiąt takich spraw pokazujących zakres penetracji rosyjskiej czy wcześniej radzieckiej w Polsce, które po prostu zostały schowane "pod sukno". Na blisko dwa tysiące żołnierzy WSI ponad trzystu - cała albo prawie cała kadra kierownicza - to ludzie, którzy wcześniej byli szkoleni w sowieckich uczelniach, więc trudno się dziwić, że oni nie chcieli chwytać szpiegów pochodzących od ich dawnych wychowawców - mówił Macierewicz.
Likwidator WSI wskazał, że w tym czasie UOP wykrył kilkunastu szpiegów "z tamtego kierunku, z których część została złapana, a część wydalona".

Na złodzieju czapka gore?
Od piątkowego popołudnia, a więc od chwili ujawnienia raportu z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych, w niektórych mediach i środowiskach politycznych - również koalicyjnych - rozpoczęto prawdziwą kampanię mającą na celu zdyskredytowanie zawartości merytorycznej raportu, jak również samego przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej Antoniego Macierewicza. Bezpardonowy atak przypuścił lider Samoobrony Andrzej Lepper, domagając się dymisji szefa SKW. Choć to akurat nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że w otoczeniu szefa Samoobrony, jak i w grupie ekspertów tej partii znajdują się prominentni funkcjonariusze WSI i wcześniejszych komunistycznych służb specjalnych.
- Raport był przygotowywany "na chybcika". Działania przy jego przygotowywaniu były w niektórych momentach celowe, wymierzone w niektórych ludzi, aby pokazać, że są winni. To, co się stało z tym Raportem, jest karygodne, żebyśmy robili z obywateli agentów na każdym kroku - przekonywał Lepper.
Najprawdopodobniej chodziło mu o ujawnienie w raporcie nazwiska znanego posła Samoobrony Andrzeja Grzesika, który jest oskarżony o to, że gdy był przewodniczącym Komisji do Spraw Służb Specjalnych, trafiły do niego pewne dokumenty, o które zwracał się kilka razy minister Macierewicz, a on nie wprowadził ich na obrady komisji. Raport skrytykował też negatywnie nastawiony do szefa SKW przewodniczący LPR Roman Giertych, poza tym postkomuniści oraz Platforma Obywatelska. Jak powiedział jednak w sobotę na antenie Radia Maryja Antoni Macierewicz, ataki na członków Komisji Weryfikacyjnej, próby zastraszania czy szykany ze strony niektórych środowisk miały miejsce już wcześniej, podczas prac nad raportem.
- Członkowie komisji, wybitni fachowcy, ryzykowali bardzo dużo, polowano na nich przez te cztery miesiące każdego dnia, zwłaszcza "Gazeta Wyborcza", ale nie tylko. Kilku z nich wyrzucono z pracy. Pani Gronkiewicz-Waltz wyrzuciła z pracy dwóch z nich za to, że pracowali w Komisji Weryfikacyjnej - mówił szef SKW.

WSI 24?
Do zdecydowanego ataku na merytoryczną zawartość Raportu obok polityków opozycji i Samoobrony przyłączyły się niektóre media na czele z "Gazetą Wyborczą", TVN 24 oraz portalem internetowym Onet (należącymtak jak TVN do ITI). Być może dlatego, że dziennikarze i przedstawiciele tych mediów wymienieni są w raporcie w kontekście kontaktów z oficerami WSI. Jak informował w sobotę Antoni Macierewicz, Jan Wejchert, najbliższy współpracownik Mariusza Waltera, założyciela telewizji TVN, deklarował chęć oddania koncernu ITI i telewizji właśnie na usługi WSI. "Wywiad podejmował też wysiłki powołania firmy telewizyjnej. Pierwotnie zamierzonym celem tych działań miało być ułatwienie plasowania agentury na zachodzie. Tak tłumaczył swoje działanie Grzegorz Żemek, który na zlecenie wywiadu miał podjąć w tej sprawie rozmowy z firmą ITI i reprezentującymi ją Janem Wejchertem i Mariuszem Walterem. Ważną rolę odegrał w tych działaniach pracujący w Filmie Polskim agent wywiadu, ale relacje były bardziej skomplikowane, bo istotną rolę w operacjach FOZZ odgrywał też Weinfeld, mieszkający w Kalifornii obywatel niemiecki pochodzenia polskiego, który m.in. posiadał przedsiębiorstwo medialne (...)" - napisano w Raporcie. Niestety dokument w części odtajnionej przez prezydenta nie wyjaśnia szczegółowiej kontaktów i ewentualnych ustaleń pomiędzy Żemkiem a Wejchertem.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2007-02-19

Autor: wa