Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Najdalej za dwa miesiące Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku postawi pierwsze zarzuty w aferze PZU

Treść

Proces arbitrażowy rozstrzygną śledczy

Duże znaczenie dla rozstrzygnięcia procesu arbitrażowego, który wytoczył Polsce mniejszościowy akcjonariusz PZU - holenderska spółka Eureko - będą miały ustalenia prokuratorów. Takiego zdania jest prokurator krajowy Janusz Kaczmarek. Chodzi o wątek dotyczący pochodzenia pieniędzy na zakup największego polskiego ubezpieczyciela i kondycji finansowej Eureko w momencie prywatyzacji PZU. Zanim pieniądze trafiły do Polski, przeszły przez... osiemnaście banków.
- Prokuratura jest w przededniu postawienia zarzutów w sprawie prywatyzacji PZU - twierdzi prokurator krajowy Janusz Kaczmarek. Dodaje, że prokuratorzy potrzebują jeszcze dwóch miesięcy. - W niektórych wątkach jest daleko idący postęp, ale to jeszcze nie jest ten moment - zaznacza. Obecnie trwa analiza zebranego materiału, prokuratorzy czekają też na wyniki zagranicznych pomocy prawnych i opinię biegłych.
- Będzie na ten temat pełna informacja, satysfakcjonująca nie tylko prokuraturę - zapewnił Kaczmarek. Podkreślił, że działania prokuratury mogą mieć niebagatelne znaczenie dla postępowania arbitrażowego. Więcej szczegółów nie podał, zasłaniając się tajemnicą śledztwa.
Chodzi o wątek dotyczący powstania Eureko BV i sytuacji finansowej firmy. Prokuratorzy czekają na dokończenie przez biegłych opinii prawnej w sprawie przepływów finansowych związanych z tą sprawą. Biegli, którzy pracują już od stycznia, wydali na razie opinie cząstkowe. Okazuje się, że pieniądze z Eureko, zanim trafiły do polskiego banku, przechodziły przez osiemnaście zagranicznych. Do każdego z nich prokuratura zwróci się o pomoc prawną. Prokuratorzy wystąpili także do EUROJUSTU o monitoring pomocy prawnej od tych krajów UE, które jej do tej pory nie udzieliły (Holandia i Niemcy), a także o przyspieszenie uzyskania informacji od organów portugalskich. Strona polska wystąpiła do strony portugalskiej z zapytaniem, czy tamtejsze szeroko zakrojone śledztwo w sprawie banku BCP może coś wnieść do polskiego postępowania w sprawie prywatyzacji PZU.
Postępowanie w sprawie prywatyzacji PZU prowadzi gdańska prokuratura apelacyjna. Śledztwo jest wielowątkowe. Toczy się ono m.in.: w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych, w sprawie podejrzenia korupcji przy prywatyzacji PZU, w sprawie poświadczenia nieprawdy przy zakupie akcji PZU (w zakresie tego wątku badana jest głośna sprawa lokaty PZU w funduszu Skarbiec Kasa II, która dała asumpt do podejrzeń, że PZU zostało kupione przez inwestorów za pieniądze PZU). Prokuratora przesłuchała już trzystu świadków. Skorzystała też z pomocy prawnej Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji i Portugalii. Obecnie czeka na wyniki holenderskiej pomocy prawnej; chodzi o stwierdzenie, czy Eureko było firmą ubezpieczeniową w momencie prywatyzacji PZU i czy w związku z tym miało prawo startować w przetargu na zakup akcji.
Informację o stanie śledztwa prokurator krajowy Janusz Kaczmarek (z prawej) przedstawił na posiedzeniu sejmowej podkomisji powołanej przez Komisję Skarbu Państwa oraz Komisję Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Podkomisja ma za zadanie rozpatrzyć poselski projekt uchwały w sprawie wystąpienia Sejmu RP do ministra Skarbu Państwa i ministra sprawiedliwości z apelem o wykonanie rekomendacji komisji śledczej ds. PZU. Przypomnijmy, że komisja śledcza rekomendowała obu ministrom skierowanie do polskiego sądu wniosku o stwierdzenie nieważności umowy prywatyzacyjnej PZU. Wyniki postępowania karnego mogą mieć znaczenie dla oceny tej kwestii przez sąd cywilny. Przewodniczący podkomisji Jan Wyrowiński z PO poinformował, że wystąpił do marszałka Sejmu z wnioskiem, aby posłowie obecnej kadencji zajęli się raportem komisji śledczej (parlamentarzyści dotychczas raportu nie otrzymali). Zdaniem Józefa Rojka (PiS), Sejm powinien dać prokuraturze czas, o który prosi, i wstrzymać się z podjęciem uchwały w sprawie PZU, aby swym działaniem "czegoś nie zepsuć".
Małgorzata Goss



Zaplątani w arbitraż
11 lutego 2003 r. Eureko BV pozwało Polskę przed Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy w oparciu o polsko-holenderską Konwencję o wzajemnym popieraniu i ochronie inwestycji z 1992 roku. Eureko domaga się umożliwienia przejęcia PZU na mocy aneksu do umowy prywatyzacyjnej, oraz wysokiego odszkodowania. Rząd Belki zgodził się na proces przed arbitrażem, chociaż nie było do niego podstaw, ponieważ w umowie prywatyzacyjnej PZU stoi czarno na białym, że właściwy we wszelkich sporach jest sąd polski. Przewodniczącym składu sądu arbitrażowego został sędzia Ives Fortiers, arbitrem ze strony Eureko - sędzia Stephen Schwebel, zaś arbitrem wyznaczonym przez Polskę - prof. Jerzy Rajski.
19 sierpnia 2005 r. trybunał w tym składzie wydał wyrok częściowy, w którym uznał Polskę za winną naruszenia Konwencji o wzajemnej ochronie inwestycji. Profesor Jerzy Rajski złożył zdanie odrębne od wyroku, wskazując, że Trybunał Arbitrażowy nie jest właściwy w tej sprawie. Wskazał m.in. na fakt, że stroną umowy prywatyzacyjnej jest Skarb Państwa jako odrębny podmiot cywilnoprawny, a nie Rzeczpospolita Polska, więc Eureko nie ma podstaw występować przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej w oparciu o Konwencję.
27 października 2005 r. strona polska zgłosiła wniosek o wyłączenie sędziego Stephena Schwebla pod zarzutem braku bezstronności. Nie jest jasne, czy zrobił to minister skarbu rządu Belki - Jacek Socha, w momencie kiedy opuszczał swój gabinet, czy też wprowadzający się właśnie do tego gabinetu minister Andrzej Mikosz. Wniosek o wyłączenie Schwebla został wniesiony do belgijskiego sądu cywilnego, ponieważ przewodniczący Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego opartego na regulaminie CEPANI uznał, iż Trybunał nie jest w tym wypadku właściwy. Pełnomocnik strony polskiej Paul Alain Foriers twierdzi, iż sędzia Schwebel już w toku londyńskiego procesu arbitrażowego wzbudzał podejrzenia co do bezstronności. Po wydaniu wyroku strona polska otrzymała informację, iż sędzia zataił swoje związki z amerykańską kancelarią Sidley Austin, działającą na rzecz spółki Cargill w sporze arbitrażowym przeciwko Polsce. Spór ten, podobnie jak spór z Eureko, również toczy się w oparciu o Konwencję o wzajemnej ochronie inwestycji. Po ujawnieniu tego faktu sędzia Schwebel zamiast ustąpić ze składu orzekającego, zaczął zacierać ślady swoich związków z Sidley Austin, m.in. przez usunięcie informacji na ten temat z internetowych stron kancelarii.
22 listopada 2005 r. nowy rząd, wyłoniony po jesiennych wyborach, zaskarżył wyrok Trybunału Arbitrażowego, wnosząc o jego unieważnienie. Podstawą wniosku były argumenty prof. Rajskiego zawarte w zdaniu odrębnym.
1 czerwca 2006 r. miała miejsce pierwsza rozprawa przed belgijskim sądem w sprawie wyłączenia Schwebla. Sąd nie wypowiedział się co do istoty sprawy, lecz skoncentrował się na kwestii, czy jest właściwy. Strona polska ma dostarczyć na tę okoliczność dalsze dowody. Przyczyną niechęci belgijskich sędziów do wyrokowania w tej sprawie jest mocna pozycja Schwebla. Ten blisko 90-letni prawnik cieszy się prestiżem i posiada w świecie prawniczym duży autorytet z racji tego, że przez 19 lat był sędzią Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze, a przez 3 lata - jego przewodniczącym. Ma też za sobą karierę w Departamencie Stanu i w ONZ. Od lat występował w międzynarodowych procesach arbitrażowych. Ewentualne wykluczenie sędziego ze składu nie spowoduje obalenia niekorzystnego dla Polski wyroku arbitrażowego. To może uczynić tylko sąd arbitrażowy drugiej instancji (trybunał-matka znajduje się w Brukseli).
Jeśli polski wniosek o unieważnienie wyroku arbitrażowego zostanie odrzucony, to czeka nas druga faza procesu, w której Trybunał Arbitrażowy orzeknie o wysokości odszkodowania na rzecz Eureko. Holenderska spółka domaga się od Polski horrendalnej kwoty 2 mld euro.
MaG

"Nasz Dziennik" 2006-07-13

Autor: wa