Nagła powódź w Czechach pochłania kolejne ofiary
Treść
Pięć ofiar śmiertelnych, tysiące ewakuowanych i ogromne zniszczenia - to najnowszy bilans sobotniej powodzi w północnych Czechach, do której doszło na skutek ulewnych deszczy.
Najtrudniejsza sytuacja panuje na północy kraju, tuż przy granicy z Polską i Niemcami. Trzeci stopień zagrożenia powodziowego ogłoszono m.in. na Nysie Łużyckiej i Izerze. Monitorowany jest też stan rzek w województwach centralnych i pod granicą z Austrią.
Według informacji czeskiej straży pożarnej, dwie ofiary śmiertelne sobotniej powodzi pochodziły z okolic Raspenavy, zaś po jednej z Dietrzichova, Lindavy i wsi Dolni Libichava pod Czeską Lipą. Wiele osób nadal jest uważanych za zaginione, jednak choć ratownicy nieprzerwanie prowadzą poszukiwania, szanse na ich odnalezienie z każdą godziną maleją.
Stan klęski żywiołowej ogłosił już kraj liberecki, gdzie doszło do największych zniszczeń. Równie trudna sytuacja panuje w sąsiednim kraju usteckim - tam na pomoc w walce z powodzią, władze skierowały wojsko, policję i śmigłowce. - Zaangażowane są wszystkie jednostki zintegrowanego systemu ochronnego, w tym wojsko. Docierają także posiłki ratowników z sąsiednich rejonów - oświadczył premier Czech Petr Neczas. Odcięty od świata jest także liczący blisko 8 tys. mieszkańców Frydland, z którego - jak wynika z informacji policji - ewakuowano około 2 tys. ludzi. Równie trudna sytuacja panuje w Chrastavie, przez którą przetoczyła się fala wody i błota. W 16-tysięcznym Varnsdorfie rzeka Mandava zalała szkołę, część szpitala i kilkanaście innych budynków. I choć sytuacja powoli się stabilizuje, władze Czech wystąpiły o pomoc do strażaków z Niemiec i Polski.
Wstępne szacunki strat są porażające - setki budynków pod wodą, zerwane mosty, drogi i linie kolejowe. Woda podmyła także dwie zapory wodne, które stwarzają zagrożenie dla okolicy. Kilka tysięcy ludzi jest bez prądu. Nie kursuje komunikacja. Zamknięte są przejścia graniczne z Polską.
MBZ, PAP
Nasz Dziennik 2010-08-09
Autor: jc