Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nadzieja w siatkarzach i hokeistach na trawie

Treść

Nie można wykluczyć, że na letniej olimpiadzie w Atenach, która rozpocznie się dokładnie za 170 dni, zabraknie polskiego przedstawiciela w grach zespołowych. To czarny scenariusz, niemalże katastroficzny, ale niestety prawdopodobny. Dziś już tylko siatkarze i hokeiści na trawie mają szansę uzyskania olimpijskich kwalifikacji. Czy ją wykorzystają?
Wierzyć musimy - i to mocno, wierzyć muszą i nasi reprezentanci, bo ich niepowodzenie byłoby ogromną porażką. Jeszcze niedawno liczyliśmy na to, że w Atenach wystąpią polscy piłkarze nożni, siatkarki i koszykarki - to były takie niemalże "pewniaki"; po cichu mieliśmy nadzieję na niespodziankę w postaci awansu piłkarzy ręcznych i wodnych. Skończyło się ogromnym zawodem.
Jako pierwsi sprawili go nam nasi młodzi futboliści. Podopieczni Edwarda Klejdinsta na drodze do finałów mistrzostw Europy (trzy najlepsze drużyny tego turnieju zapewnią sobie olimpijskie paszporty) spotkali się z reprezentacją Białorusi i tego przeciwnika mieli spokojnie ograć. Powinni. Tymczasem skończyło się totalną kompromitacją i jedną z największych wpadek naszego piłkarstwa w ostatnich latach. Po remisie 1:1 na wyjeździe przed własną publicznością Polacy musieli postawić kropkę nad "i", a tymczasem w żenującym stylu przegrali 0:4. Marzenia o igrzyskach odeszły w siną dal.
We wrześniu o mistrzostwo Starego Kontynentu, ale i o olimpijski awans, walczyły koszykarki. Polki były jednymi z faworytek rozgrywanego w greckim Patras turnieju i rozpoczęły go nawet nieźle. Doszły do półfinału, gdzie przegrały z niedocenianą drużyną Czech, ale i tak szans nie straciły, bo do Aten jechały trzy najlepsze drużyny imprezy. W walce o tę upragnioną trzecią lokatę podopieczne Tomasza Herkta spotkały się z Hiszpanią i po trzech kwartach wysoko prowadziły. Awans wydawał się przesądzony, a tymczasem w nieprawdopodobny, niezrozumiały sposób nasze panie mecz przegrały.
Dwie szanse zakwalifikowania się na igrzyska miały siatkarki. Mistrzynie Europy były naszymi "pewniakami", stawialiśmy na nie niemalże w ciemno. Pierwszy zimny prysznic spotkał i je, i nas zarazem na turnieju interkontynentalnym w Tokio. Tam okazało się, że od siatkarskich potęg: Chin, Brazylii, Kuby czy nawet Japonii, troszkę jednak Polki dzieli, i obeszliśmy się smakiem. Ale była taż i szansa druga - turniej kontynentalny w Baku. Mistrzynie Europy rozpoczęły go kapitalnie, pokonały Rosję i Niemcy, grały momentami porywająco i... nie pora dziś wytykać błędy, ale to m.in. przez niepotrzebne taktyczne zagrywki wyśmienitego skądinąd trenera Andrzeja Niemczyka Polki przygodę z turniejem zakończyły w półfinale. A do Aten pojechał tylko zwycięzca. Żal był tym większy, że to nasze panie powinny sięgnąć po to zwycięstwo.
Potem o olimpijski awans walczyli piłkarze ręczni. Polacy nie byli faworytami rozgrywanych w Słowenii mistrzostw Europy, ale liczyliśmy na ich dobrą postawę. Tymczasem zagrali koszmarnie. W trzech meczach ponieśli trzy porażki, wszystkie w beznadziejnym stylu, bez wiary w sukces; zajęli ostatnie miejsce w swej grupie i ostatnie w turnieju. Bez komentarza.
Niedługo później w Rio de Janeiro o prawo gry na igrzyskach rywalizowali piłkarze wodni. Niestety, znów bez powodzenia. Polacy wypadli poniżej oczekiwań, zajęli 9. miejsce.
Dziś na polu boju zostali więc tylko hokeiści na trawie i siatkarze. Ci pierwsi o olimpijskie paszporty walczyć będą w dniach 2-13 marca w Madrycie. Nie bez szans, bo ostatnio prezentują naprawdę niezłą formę, wygrywają mecze towarzyskie - m.in. z Malezją, która także grać będzie w stolicy Hiszpanii. Nie można oczywiście powiedzieć, że Polacy będą faworytami turnieju kwalifikacyjnego, ale szanse mają. W fazie grupowej spotkają się z Holandią, Wielką Brytanią, Hiszpanią, Japonią i RPA.
Największe szanse wyjazdu do Aten mają jednak siatkarze. Podopieczni Stanisława Gościniaka już jedną mieli, ale w kontynentalnym turnieju w Lipsku wypadli bardzo blado. Wtedy wielu postawiło na nich krzyżyk, ale... nadzieje wróciły po poniedziałkowym losowaniu turniejów kwalifikacyjnych. Los był bowiem łaskawy, Polacy w maju zagrają w Porto z Portugalią, Wenezuelą i Kazachstanem. Nasi są najwyżej klasyfikowanym zespołem, ogólnie uznanym już za faworyta imprezy. Łatwo oczywiście nie będzie, bo awans wywalczy tylko zwycięzca, a Dawid Murek i spółka w przeszłości już zaznali (i to gorzkich) porażek z Portugalią i Wenezuelą, ale szanse są. I to duże. I Polacy muszę je wykorzystać.
Bo mimo wszystko trudno sobie wyobrazić, aby w Atenach nie zagrała ani jedna drużyna w koszulkach z Orłem Białym na piersi.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 25-02-2004

Autor: DW