Nadzieja w czasach zamętu
Treść
(FOT. M. BORAWSKI)
Homilia ks. bp. Stanisława Napierały z Kalisza wygłoszona w czasie Mszy Świętej inaugurującej XXIII Pielgrzymkę Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę 12 lipca 2014 r.
Bracia w biskupstwie i kapłaństwie,
Ojcze Tadeuszu – Założycielu i Dyrektorze Radia Maryja,
Ojcowie Redemptoryści,
Ojcowie Paulini,
Czcigodne Siostry i Osoby Konsekrowane,
Drodzy Pielgrzymi,
Drodzy Słuchacze i Telewidzowie łączący się z nami,
Bracia i Siostry!
„Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą” (Mt 10,28) – słowa naszego Pana.
Przerażający obraz roztacza się po przejściu tornada czy wtargnięciu tsunami: wszystko powywracane, poprzemieszczane, połamane, zniszczone. Sięgam po ten obraz, i to na początku rozważania, ponieważ pragnę mówić o niewyobrażalnym wstrząsie i zamęcie, jakiego jesteśmy świadkami w sferze życia duchowo-moralnego. Wstrząsie, który w sile swego rażenia można porównać właśnie z tornadem lub tsunami.
Rozważanie ujmuję w kilku aspektach. Najpierw pragnę dać krótki opis niektórych przejawów zjawiska wstrząsu i zamętu duchowo-moralnego. Następnie wskażę źródła chaosu, potem znaki nadziei na przeciwstawienie się zamętowi i chaosowi, a wreszcie apel do ludzi wierzących.
Niektóre przejawy zjawiska wstrząsu i zamętu duchowo-moralnego
Pojawili się reformatorzy, którzy celem swojego życia i aktywności uczynili walkę z istniejącym i powszechnie uznawanym porządkiem wartości. Wszystko wywracają do góry nogami. To, co normalne, nazywają nienormalnym, zło nazywają dobrem, prawdę – fałszem, kłamstwo – prawdą, piękno – brzydotą, brzydotę – pięknem. Wszystko odwrotnie, do góry nogami.
Według nich, nie ma prawdy obiektywnej ani obiektywnego dobra, ani piękna. Nie ma obiektywnych praw ani norm moralnych, które by posiadały moc obowiązującą. Wszystko jest względne. Co jeszcze do niedawna było powszechnie uznawane za moralnie złe, bywa wynoszone i gloryfikowane jako rzekomy postęp i nowoczesność.
Szczególnym obiektem pseudoreformatorskich ideologii stały się ludzkie życie, małżeństwo i rodzina. Aborcja i eutanazja nie są już zabójstwem człowieka, ale osiągnięciem nowoczesności. Niekiedy ma się wrażenie, że większą wartość przypisuje się zwierzęciu niż człowiekowi poczętemu lub człowiekowi nieuleczalnie choremu.
Nachalnie propaguje się i usiłuje realizować dziwaczne pomysły ideologii gender, narzucające wbrew naturze i zdrowemu rozsądkowi takie zrównanie płci, ażeby już nikomu nie było wolno mówić o mężczyźnie i kobiecie, o ojcu i matce. Na ich miejsce miałyby pojawić się jakieś bezpłciowe osobniki zwane rodzic nr 1, rodzic nr 2.
Nowocześni reformatorzy przywiązują wielką wagę do widowisk i rozrywek połączonych z dużą dawką doznań zmysłowych i cielesnych, w ogóle jakoś lubują się w przedstawianiu nagości. Usiłują wprowadzić pewien program seksualizacji, którym mieliby być objęci przede wszystkim ludzie młodzi, poczynając już od przedszkolaków. Chodzi chyba o to, by jak najprędzej obudzić w człowieku sfery zmysłowych doznań, nie licząc się z katastrofalnymi skutkami, jakie one powodują w intymnym życiu człowieka, jeśli nie są kontrolowane.
Szczególną wrogość nowe ideologie kierują wobec religii, zwłaszcza wobec chrześcijaństwa i Kościoła katolickiego. Jeśli zaś w jakiejś mierze akceptują religię, to ma być to religia bez Boga, bez norm moralnych, bez przykazań, bez odpowiedzialności przed Bogiem. Jakaś religia czysto doczesna, wymyślona, dająca dobre samopoczucie, sprowadzona co najwyżej do działań charytatywnych.
Narzędziem „twórczości”, twórczości w cudzysłowie, jakim posługują się pseudoreformatorzy, jest negacja. Nie tworzą wartości, lecz negują te, które są. Negują wszystko, co obiektywne i normalne. Główne ostrze negacji kierują przeciw Bogu, a więc Temu, który według św. Augustyna jest fundamentem wszelkiego ładu i porządku.
Negacja Boga stała się swoistym wyznaniem niewiary. Pseudoreformatorzy nie zamykają się ze swoją niewiarą w prywatności. Swoją niewiarę czynią formą walki o to, by Bóg nie był w żaden sposób wspominany w życiu publicznym i społecznym. Szczególnie nie mogą znieść znaku krzyża. Wrogość i złość swojej niewiary zaczęli uwidaczniać także w formie spektakli teatralnych, gdzie rzekomi artyści wprost pastwią się nad Jezusem ukrzyżowanym lub poniewierają święte księgi.
Twórcy bluźnierczych spektakli teatralnych powołują się na wolność przysługującą rzekomo artystom. Wolność pojmują jako prawo czynienia czegokolwiek, zarówno dobra, jak i zła. Takie „róbta, co chceta”. Wolność jednak nie jest prawem do czynienia czegokolwiek, lecz jest zdolnością do czynienia dobra w sposób świadomy i niezdeterminowany. Jeśli zaś ktoś tą zdolnością posługuje się w celu czynienia zła, wówczas staje się moralnie winnym i odpowiedzialnym za swój czyn.
Wolność więc nie daje prawa do jakiegoś „artystycznego” pastwienia się nad Jezusem ukrzyżowanym. Nie daje prawa do ośmieszania rzeczy świętych. Nie daje prawa do poniżania kogokolwiek z racji jego wiary. Wolność, na jaką powołują się twórcy bluźnierczych spektakli teatralnych, wynaturza pojęcie wolności.
Negacja Boga – ateizm, jak uczy historia, prowadzi do duchowego zaślepienia, do działań wbrew rozumowi, do nienawiści, walk, podziałów. Negacja Boga spycha człowieka ku duchowej ruinie, ku pesymizmowi, ku beznadziei.
Nam, ludziom wierzącym, nie wolno zapominać, że negacja Boga zostawia przestrzeń pustą, którą natychmiast przychodzi zagospodarować po swojemu zły duch. Szatan, kłamca i zabójca, zadba, by wszystko powywracać, poprzekręcać, by jak tsunami czy tornado dokonać duchowego i moralnego spustoszenia.
Źródła duchowego chaosu i zamętu
Tkwią one głównie w nowych ideologiach, do których trzeba zaliczyć: neomarksizm, postmodernizm, postkomunizm, gender.
Nazwy wymienionych ideologii brzmią obco w kontekście zwłaszcza Słowa głoszonego w tej Liturgii. Nie będę więc ich wyjaśniał ani przytaczał ich dziejów. Wspomnę tylko, że znajdują one podatny grunt u licznych elit liberalnych i lewicowych dysponujących wielkimi pieniędzmi i wpływami we współczesnym świecie. Z ubolewaniem trzeba też stwierdzić, że niszczycielskie ideologie popiera dziś wielu polityków, popierają je parlamenty, media, świat rozrywki, a nawet uczelnie.
Znaki nadziei
Mimo potężnych wstrząsów obserwowanych dziś w świecie w sferze duchowo-moralnej nie brak znaków nadziei na wyjście z trudnej sytuacji i zwycięstwo dobra nad złem.
Znakiem nadziei jest fakt, że bardzo wielu ludzi nie poddaje się chaosowi i zamętowi, lecz żyje i trwa w normalności. Ludzie mają dość dziwacznych pomysłów i wynaturzeń sprzecznych z rozumem, ze zdrowym rozsądkiem, z doświadczeniem. Większość ludzi jest głęboko przekonana, że istnieje obiektywny porządek i ład niezależny od subiektywnego „widzimisię” takich czy innych reformatorów, ośrodków, grup.
Znakiem nadziei jest normalne spojrzenie ludzi na fundamentalne wartości, jakimi są prawda, dobro i piękno. Ludzie odrzucają dyktaturę relatywizmu. Wierzą, że istnieje obiektywna prawda i chcą prawdy. Wierzą, że istnieje obiektywne dobro i pragną go. Pożądają piękna, a nie brzydoty.
Znakiem nadziei jest normalne spojrzenie na przysługujące człowiekowi prawa, pochodzące nie z nadania takiej czy innej władzy, lecz tkwiące w rozumnej naturze, tkwiące w samym człowieczeństwie człowieka.
Do praw tych należy na pierwszym miejscu prawo do życia, i to w całej rozciągłości istnienia człowieka, a więc od początku, od poczęcia, przez cały okres życia pod sercem matki aż do narodzin, i potem, po urodzeniu, przez całe życie aż do naturalnej śmierci. Żadnej władzy ani komukolwiek nie wolno pozbawiać człowieka prawa do życia na jakimkolwiek jego etapie. Poszanowanie zaś tego prawa jest obowiązkiem, z którego nikt nie jest zwolniony. Obowiązek ten tkwi zapisany w sumieniu i w obiektywnym porządku naturalnym.
Zatem zmuszanie kogoś, zwłaszcza zaś lekarza, do łamania tego obowiązku, a w konsekwencji do zadawania gwałtu jego sumieniu i wykraczaniu przeciwko naturalnemu porządkowi, jest działaniem w najwyższym stopniu nagannym i poważnym przestępstwem. Nie ci, którzy podpisali i podpisują Deklarację Wiary, zasługują na naganę, lecz ci, którzy przeciw nim w jakikolwiek sposób występują.
Profesor Bogdan Chazan, dyrektor Szpitala Świętej Rodziny w Warszawie, który kierując się prawem i obowiązkiem sumienia, odmówił zabicia oraz współudziału w zabiciu dziecka nienarodzonego, żyjącego w łonie matki, urasta do rangi symbolu. Symbolu zmagania się ciemności cywilizacji śmierci z kulturą życia. Obserwujemy iście zmowę sił wrogich życiu ludzkiemu w okresie prenatalnym; zmowę, w której biorą udział władze, autorytety, media, wpływowe środowiska i kto tam jeszcze.
Wszyscy oskarżają profesora w imię prawa. Jakiego prawa? Prawa, które bezprawnie ustanowili sobie ludzie. Grożą mu karami, pozbawiają stanowiska dyrektora szpitala. Złowroga potęga chaosu i zamętu wystąpiła zwarcie przeciw temu, który w imię prawa Bożego „Nie zabijaj” i obowiązku sumienia odważył się powiedzieć Nie cywilizacji śmierci. Stanął jak Dawid przeciw Goliatowi. Zwyciężył Dawid. Zwycięży człowieczeństwo barbarię, chociaż ta zdaje się wizualnie triumfować.
Znakiem nadziei jest normalne spojrzenie wielu ludzi na małżeństwo i rodzinę. Małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety, wspólnotę miłości, zdolną zrodzić nowe życie. Takie małżeństwo jest fundamentem rodziny. Innego małżeństwa nie ma. Być nie może. Nie dopuszcza go bowiem natura człowieka i nic nie pomogą jakieś ustalenia, dekrety takiej czy innej władzy – taka jest natura człowieka.
Związki jednopłciowe, dziś tak celebrowane, stanowią odchylenie od natury, które wymaga leczenia. Trzeba ludziom, którzy odczuwają skłonność ku takiemu odchyleniu, pomóc wyjść z niego, a nie utwierdzać ich w trwaniu w nim, wyrządzając im przez to wielką krzywdę.
Znakiem nadziei jest konstatacja, że Polacy kochają dzieci. Zdecydowana większość kobiet i mężczyzn w Polsce widzi swoje spełnienie w zrodzeniu i wychowaniu dzieci. Ktoś zauważy: dlaczego więc coraz mniej rodzi się dzieci w Polsce? Jest to niestety bolesna prawda. Ma ona wiele przyczyn. Jedną z nich, jak uczy doświadczenie, są warunki materialne. Wiele małżeństw i rodzin w Polsce żyje poniżej minimum socjalnego, niektórzy w nędzy. Dobrze, że w ostatnich miesiącach zdają się to zauważać sprawujący rządy w naszym kraju. Najwyższy czas, aby w planowaniach budżetowych małżeństwo i rodzina znalazły się wśród priorytetów. Wszak Polska wymiera!
Znakiem nadziei jest radosny fakt, że coraz więcej ludzi docenia poznanie rozumu. Stawia pytania o przyczyny, o sens, o cel życia. Przynaglają do tego postępujące badania i osiągnięcia naukowe, zwłaszcza dotyczące Kosmosu. Kosmos-Wszechświat to forma objawienia się Boga-Stwórcy. Dlatego badania naukowe Kosmosu to poniekąd pewien rodzaj preewangelizacji; coś, co naprowadza rozum na ślady Stwórcy. Może dobrze będzie w tym miejscu zatrzymać się na chwilkę nad odniesieniem Kosmosu do rozumu poszukującego prawdy.
Kosmos-Wszechświat zadziwia nas niewyobrażalnymi rozmiarami i jakimś majestatem. W zdumienie wprowadzają nas prawa kierujące Kosmosem. Jaka w nich precyzja! Jaka matematyka! Jaka fizyka! Wszędzie obecne są w Kosmosie ślady „Myśli”, wielkiej stwórczej „Myśli”. Właściwie cała ludzka wiedza, zdobywana i gromadzona przez wieki, wydaje się jedynie odczytywaniem owej wielkiej „Myśli” zawartej w Kosmosie.
Słusznie sławimy odkrywców praw rządzących Wszechświatem. Cóż jednak powiedzieć o tym Kimś, któremu wszystkie te odkrywane przez ludzi prawa zawdzięczają swoje istnienie? Jak nazwać owego Konstruktora rzeczywistości określanej jako Kosmos? Czy zatem badając Kosmos, ludzie mogą uciec od pytania o jego przyczynę? Nie mogą uciec, jeśli kierują się rozumem. I nie uciekają, zwłaszcza młodzi. Badajmy Kosmos, a odkryjemy jego Stwórcę, jeśli tylko będziemy ludźmi dobrej woli, otwartymi na prawdę.
Wspomnę jeszcze jeden znak nadziei, opatrznościowy znak. Jest nim Radio Maryja, a od pewnego czasu także Telewizja Trwam i „Nasz Dziennik”. Wymienione media, zwłaszcza Radio Maryja, stoją na straży ładu i porządku duchowo-moralnego. Są głosem prawdy. Walczą o prawa człowieka, małżeństwa, rodziny. Ukazują to, co w człowieku jest piękne, dobre, święte. Służą Kościołowi i Ojczyźnie. Służą ewangelizacji, bronią rozumu i wiary. Pomagają ludziom trwać w normalności.
Radio Maryja i Telewizja Trwam są odbierane przez coraz większą społeczność Polaków. Chcąc wiedzieć, jak prawdziwie mają się sprawy w danym dniu, wielu nie poprzestaje już na przekazie mediów publicznych, lecz sięga do serwisów Radia Maryja i Telewizji Trwam. Doroczne spotkanie Rodziny i Słuchaczy Radia Maryja tu, na Jasnej Górze, stało się piękną lipcową tradycją. Jest bardzo potrzebne. Daje nam możliwość zobaczenia się, możliwość poczucia siły i mocy bycia wspólnotą wiary, uformowaną przez Radio Maryja. Pozwala wespół sławić Tę, która Radiu daje imię, Niepokalaną Matkę i Królową, depczącą głowę szatana; pozwala wespół dziękować Jej, a także prosić, by Ona – Gwiazda Nowej Ewangelizacji prowadziła nas, prowadziła Radio Maryja.
Doroczne spotkanie na Jasnej Górze stwarza również sposobność, aby podziękować ludziom. Przede wszystkim Tobie, Ojcze Tadeuszu – Pan obdarzył Cię charyzmatem. Daje nam sposobność podziękować Ojcom Redemptorystom i wszystkim pracownikom Radia Maryja, a także Telewizji Trwam i „Naszego Dziennika”. Podziękować wszystkim darczyńcom.
Apel do wierzących
W przerażenie może wprawiać chaos i zamęt, jaki na wszelkie sposoby usiłuje się wprowadzić dziś w sferę porządku duchowo-moralnego. Porównanie z tornadem czy tsunami nie wydaje się tu przesadą. Ale nie lękajmy się! My, ludzie wierzący, wiemy, że bez woli Ojca, który jest w niebie, nie spadnie nam tu na ziemi włos z głowy.
My, wierzący, wiemy, że przywrócenie ładu moralnego w świadomości ludzi, w kulturze, w życiu społecznym i publicznym jest niemożliwe bez Boga. Dlatego nie możemy pozostawać bierni. Wiary w Boga nie możemy zamykać, jak nam usiłują wmawiać, w prywatności naszego życia. Im głębsza wiara w życiu prywatnym i osobistym, tym bardziej chce być ujawniona na zewnątrz, w życiu publicznym. I ma do tego prawo.
Gdy mówię „ludzie wierzący”, myślę o tych, którzy wierzą w Boga i według tej wiary kształtują swoje życie oraz postępowanie. Odróżniają się oni od tych, którzy deklarują, że są wierzącymi katolikami, a nawet na oczach wszystkich przystępują do Komunii św., lecz swoim postępowaniem wierze zaprzeczają. Ci powinni jak najprędzej nawrócić się, zwłaszcza jeśli pełnią w społeczeństwie publiczne urzędy. W przeciwnym razie stają się publicznym zgorszeniem.
Zatem Bracia i Siostry, Ludzie prawdziwie wierzący! Nie bójmy się, nie bójmy się wyjść z milczenia. Nie lękajmy się podnieść głos! Trzeba przestrzeń życia społecznego i publicznego napełnić wielkim wołaniem ewangelizacyjnym, wołaniem: Jest Bóg! Jest Bóg!
Bóg ma prawo być w całym naszym życiu prywatnym i publicznym. Nie lękajmy się Go głosić! Nie lękajmy się Go wyznawać tam, gdzie żyjemy, gdzie pracujemy, gdzie jesteśmy.
Niech nam nie przestają brzmieć w uszach słowa Jezusa czytane dziś w Ewangelii: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą” (Mt 10,28). I te następne jeszcze: „Do każdego, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” (Mt 10,32-33).
Amen!
Autor: mj