Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nadszyszkownik Sikorski

Treść

Radosławowi Sikorskiemu nie udało się zostać szefem NATO, być może zostanie premierem, jeśli Donald Tusk zwycięży w wyborach prezydenckich. Na razie jednak Sikorski musi zadowolić się kierowaniem Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Dba jednak o to, by - choć nie jest nawet wicepremierem - jego pozycja w rządzie nie była słabsza od pozycji szefa rządu, nie mówiąc już o pozycji Grzegorza Schetyny, który zdaje się być głównym kandydatem na ewentualnego sukcesora Tuska na stanowisku premiera. Od przyszłego roku to Sikorski jako szef MSZ stanie na czele nowo tworzonego Komitetu do spraw Europejskich, w skład którego wejdą przedstawiciele pozostałych resortów. To na ten komitet rząd będzie delegował szereg zadań związanych ze współpracą Polski w ramach Unii Europejskiej, np. w zakresie rozstrzygania stanowisk na posiedzenia Rady Unii Europejskiej.

Od miesięcy trwają przymiarki do tego, kto może zastąpić Donalda Tuska na stanowisku premiera, jeśli szef Platformy Obywatelskiej dostanie się do upragnionego Pałacu Prezydenckiego. W tym kontekście padały już nazwiska byłego premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego i wicepremiera Grzegorza Schetyny. Przewija się też nazwisko szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego. Żaden z potencjalnych kandydatów otwarcie nie deklaruje jednak, iż z chęcią zająłby stanowisko lidera Platformy. Schetyna, który jako wicepremier i osoba, która w PO ma dużo do powiedzenia, jest więc naturalnym kandydatem na sukcesora Tuska, wręcz tonuje wszelkie głosy, jakoby mógł zastąpić obecnego szefa rządu. Najwyraźniej po to, by nie wyjść na kogoś, kto czyha na objęcie władzy, jak tylko Tusk odejdzie z rządu i Platformy. Tymczasem za ich plecami czai się minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, o którego ambicjach słyszeliśmy już wiele. Nie udało mu się zostać szefem NATO, więc stanowiskiem premiera Polski zapewne by nie pogardził. Już dziś Sikorski, dbając o umocnienie pozycji w rządzie Tuska, szuka najprawdopodobniej dobrej pozycji startowej. Jako przedsmak ewentualnego szefowania rządowi Sikorski buduje swoją małą Radę Ministrów na podstawie ustawy, której projekt powstał w resorcie spraw zagranicznych. Projekt ustawy o rządowym systemie koordynacji spraw związanych z członkostwem Polski w Unii Europejskiej, nad którym prace kończy już Sejm, zakłada, że od przyszłego roku na gruzach likwidowanego Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej powstanie Komitet do spraw Europejskich. Będzie to specjalne ciało pod przewodnictwem MSZ, w skład którego wejdą przedstawiciele pozostałych resortów. To na komitet rząd będzie delegował niezwykle istotne zadania związane z realizacją naszego członkostwa w Unii Europejskiej w sprawie rozstrzygania m.in. instrukcji na posiedzenia Rady Unii Europejskiej, w tym posiedzenia nieformalne, także projektów inicjatyw i stanowisk w sprawach związanych z funkcjonowaniem, polityką i reformami Unii Europejskiej czy też dokumentów związanych z koordynacją wdrażania prawa Unii Europejskiej do polskiego porządku prawnego. - Po przyjęciu ustawy znacznie wzrosną kompetencje ministra spraw zagranicznych, i to w zakresie wykraczającym poza politykę zagraniczną. Członkostwo Polski w Unii Europejskiej, integracja europejska to nie tylko sprawy zagraniczne, ale kwestie polityki wewnętrznej, np. wdrażanie prawa europejskiego w Polsce - ocenia Karol Karski (PiS), były wiceminister spraw zagranicznych. Zdaniem posła PiS, ustawa niezwykle wzmacnia pozycję szefa MSZ. - Mamy do czynienia z ustawą, która czyni z ministra spraw zagranicznych superministra, osobę, która będzie posiadała kompetencje władcze wobec innych członków Rady Ministrów, którzy będą składać mu sprawozdania, pytać go o pozwolenia w różnym zakresie. Ba, ta ustawa sytuuje ministra spraw zagranicznych także w pewnym zakresie ponad całą Radą Ministrów, nawet ponad prezesem Rady Ministrów. Rozumiem, że w różnych głowach mogą zrodzić się różne koncepcje i można chcieć, ale nie rozumiem, dlaczego cała Rada Ministrów akceptuje tę, jakże dziwną konstrukcję. To, że ten projekt stawia ministra spraw zagranicznych ponad rządem oraz prezesem Rady Ministrów, to nie tylko mój pogląd, ale także pogląd wyrażony w jednej z ekspertyz dołączonej do tegoż projektu ustawy - uważa Karski. W jego ocenie, zapisy projektu są niezgodne z Konstytucją ze względu np. na zapisanie możliwości przekazania przez Radę Ministrów konstytucyjnie przypisanych jej kompetencji innemu ciału. - W ustawie o działach administracji państwowej są wymienieni ministrowie, którzy są właściwi w sprawach kilku działów, np. minister finansów. I wcale nie mówimy, że jest to superminister - powiedział Jan Borkowski, wiceminister spraw zagranicznych. W opinii MSZ, projekt jest "łagodny i porządkujący" i w żadnym wypadku nie narusza porządku konstytucyjnego. - Zakres spraw nadzorowanych przez ministra spraw zagranicznych będzie większy, ale jego kompetencje wobec organu konstytucyjnego, jakim jest Rada Ministrów, i wobec prezesa Rady Ministrów nie wzrosną w żadnym razie - tłumaczył Borkowski. Według niego, szef resortu spraw zagranicznych nie będzie miał prawa wydawania poleceń Radzie Ministrów.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2009-07-17

Autor: wa