Przejdź do treści
Przejdź do stopki

"Nabożeństwo" pod Akropolem

Treść

W atmosferze euforii przedstawiciele 15 państw członkowskich Unii Europejskiej i 10 państw kandydujących podpisali wczoraj traktat akcesyjny. Ceremonii, którą europropaganda wyniosła do rangi epokowego wydarzenia, nadano quasi-religijną oprawę.

Na ateńskiej Agorze, u stóp Akropolu odbyła się wczoraj po południu ceremonia podpisania traktatu akcesyjnego, który jest podstawą prawną poszerzenia UE o 10 nowych państw, w tym Polskę.
Podpisanie traktatu akcesyjnego teoretycznie otwiera drogę do poszerzenia UE od 1 maja 2004 r. o 10 nowych państw. W imieniu Polski uczynili to - w obecności prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego - premier Leszek Miller i szef MSZ Włodzimierz Cimoszewicz.
W przyjętej wczoraj przez uczestników szczytu wspólnej "Deklaracji z Aten" napisano ogólnikowo, że "Unia Europejska powinna się koncentrować na tych zadaniach, które mają kluczowe znaczenie dla dobra, bezpieczeństwa i dobrobytu swoich obywateli".
Deklaracja rozwiewa wszelkie złudzenia co do wartości, na jakich budowana jest UE. "Będziemy nadal wspierać podstawowe prawa człowieka i ich bronić zarówno w Unii Europejskiej, jak i poza nią, w tym walczyć ze wszelkimi rodzajami dyskryminacji ze względu na płeć, rasę, pochodzenie etniczne, religię i przekonania, niepełnosprawność, wiek czy orientację seksualną" - czytamy w deklaracji, pod którą podpisali się prezydent Aleksander Kwaśniewski i premier Leszek Miller. Deklaracja ani jednym słowem nie odwołuje się do wartości chrześcijańskich. "Jesteśmy dumni z tego, że jesteśmy Unią opartą na zasadach wolności, demokracji i rządów prawa" - wyznali sygnatariusze Deklaracji.
Mimo pompatycznej oprawy i euforycznej atmosfery zarówno wśród obecnych członków UE, jak i państw kandydujących ujawniły się wczoraj niezgodności co do koncepcji przyszłej poszerzonej Unii Europejskiej. Szesnaście spośród 25 państw obecnych w Atenach ponowiło wczoraj sprzeciw wobec propozycji dużych krajów, żeby wybierać na kilkuletnią kadencję przewodniczącego-prezydenta Rady Europejskiej. Małe państwa obawiają się, że duże kraje będą narzucać przewodniczącego spośród swoich byłych premierów czy prezydentów.
W czasie wczorajszego szczytu premier Grecji Kostas Simitis i przewodniczący Konwentu Valery Giscard d'Estaing ogłosili, że Konwent Europejski przekaże swój projekt konstytucji dla rozszerzonej Unii 20 czerwca, w czasie szczytu unijnego w Salonikach. Oznacza to, że pomimo podpisania traktatu akcesyjnego obywatele krajów przystępujących do UE nie wiedzą, z czym tak naprawdę będą musieli się zintegrować. Dla Polski wynika z tego podwójne zagrożenie, ponieważ projekt konstytucji europejskiej ma zostać przedstawiony już po referendum akcesyjnym.
Wczorajsza "celebra" była pokazem wszechobecnej i nachalnej propagandy unijnej, której apogeum było hasło o "narodzinach nowej Europy". "Witamy w europejskiej rodzinie!" - wołali do Polaków z Aten unijni politycy, sugerując, jakby dopiero od teraz zaczynała się historia Polski. - Europa jednoczy się wokół wspólnego ideału - powiedział w czasie uroczystości przewodniczący Parlamentu Europejskiego Pat Cox, nie wskazując go jednak. Podobnie absurdalnych wypowiedzi było więcej. - Choć jeszcze tak niedawno na naszym kontynencie rozpoczęły się dwie wielkie wojny (...), choć rozdzierały nas zimnowojenne podziały i dramaty wypędzeń, odbudowaliśmy duchową tożsamość Europy - powiedział w Atenach polski prezydent. Podobnie abstrakcyjnie zabrzmiała wypowiedź premiera Wielkiej Brytanii Tony'ego Blaira, który na uroczystości podpisywania traktatu akcesyjnego stwierdził, że dokument ten jest "fundamentalnym wyrazem jedności" Europy.
Tymczasem o żadnej jedności Europy nie może być mowy, ponieważ nie jest ona "wspólnotą ducha". Społeczeństwa Europy są zbiorowiskami duchowo podzielonymi, nie mają bowiem wspólnego credo religijnego. I nie będą miały tego wspólnego credo tak długo, jak europejscy politycy będą ignorować chrześcijańskie dziedzictwo, które ukształtowało całą historię i cywilizację Europy. Aktualne pozostaje ostrzeżenie Ojca Świętego, że Europie pozbawionej zakorzenienia w transcendencji zagrażają poważne mutacje.
Nie ma się z czego cieszyć.
KWM, Sebastian Karczewski



Na jakich warunkach?
Dział: Swobodny przepływ kapitału
Okres przejściowy na sprzedaż ziemi cudzoziemcom:
Polska: 12-letni okres na nabywanie nieruchomości rolnych i leśnych. Jednak nie dotyczy on indywidualnych farmerów z UE oraz Norwegii i Islandii, dzierżawiących ziemię od 3 do 7 lat w zależności od regionu. Pięcioletni okres przejściowy na nabywanie tzw. drugich domów. Nie dotyczy on obywateli Unii mieszkających w Polsce co najmniej od 4 lat.
Malta: Prawo zakupu jedynie drugich domów będą mieli obywatele UE zamieszkujący na wyspie nie krócej niż 5 lat. Maltańczycy będą mogli bez ograniczeń nabywać ziemię w innych państwach Unii.

Dział: Swoboda przemieszczania się osób
Państwa z Europy Środkowej i Wschodniej zgodziły się na warunek - głównie Niemiec i Austrii - okresów przejściowych w dostępie do unijnego rynku pracy w tzw. formule (2 lata+3+2).
Ograniczenie to nie dotyczy Malty i Cypru. Dodatkowo UE zgodziła się na 7-letnią klauzulę dla Malty, która będzie mogła ograniczać dostęp do własnego rynku pracy obywatelom Unii.

Dział: Rolnictwo
Maksymalny poziom dopłat bezpośrednich:
Polska, podobnie jak Czechy, Estonia, Litwa, Łotwa, Malta, Słowacja, Węgry, dostała zgodę na maksymalny poziom dopłat w wysokości: 55 proc. w 2004 r., 60 proc. w 2005 r., 65 proc. w 2006 r., wsparcia udzielanego farmerom unijnym oraz 9 lat na zrównanie wypłat z unijnej kasy dla rolników z państw UE i kandydujących.
Cypr i Słowenia będą mogły wspierać rolników z budżetu narodowego w praktyce na poziomie takim samym jak w UE.

Wysokość plonu referencyjnego (składnik przy wyliczaniu wysokości dopłat):
Polska - 3,00 t/ha
Węgry - 4,73 t/ha
Czechy 4,20 t/ha
BM



Druga "gruba kreska"
Gdyby po wielkim zwycięstwie wyborczym w czerwcu 1989 roku ktoś przewidział czekający nas scenariusz przemian i opisał dzisiejszy stan Polski, zostałby powszechnie okrzyknięty jako malkontent tchnący niezdrowym pesymizmem. A jednak znaleźli się ludzie, którzy zrealizowali taki scenariusz. Wystarczy porównać listę osób odpowiedzialnych za fatalny bieg polskich spraw z listą polityków propagujących integrację Polski z Unią Europejską - są prawie identyczne. Wystarczy porównać zapowiadane przez nich korzyści dla Polski po integracji z wieloletnią "współpracą" z krajami Unii, z kosztami, które nasz kraj poniósł, i z treścią warunków, na jakich mamy przystąpić do Wspólnoty, by uznać miałkość argumentacji i brak wyobraźni tych, którzy decydują w tak ważnych dla Narodu sprawach.
W akcie podpisania traktatu akcesyjnego właśnie przez premiera Leszka Millera i ministra spraw zagranicznych Włodzimierza Cimoszewicza zawarta jest ważna symbolika, którą podkreśla udział w uroczystości Tadeusza Mazowieckiego. Przystąpienie Polski do Unii ma być mianowicie aktem zamykającym dokonany już etap polskich przemian i otwierającym rozdział oddzielony nową "grubą kreską". Jeżeli Naród zatwierdzi w referendum tę decyzję, złe i niesprawiedliwe dla Polski fakty dokonane po 1989 r. będą trudno odwracalne. Polska zaś stanie wobec trudniejszych wyzwań, dotykających istoty naszej suwerenności. Spektakl w Atenach będzie przywoływany w kampanii przed referendum. Pamiętajmy wtedy o tej symbolice.
Dzisiaj wciąż jeszcze zwolennicy wcielenia Polski do Unii muszą udawać szacunek dla procedur demokratycznych. Mimo że jest to demokracja manipulowana, mimo że nie dopuszcza się do publicznej debaty, mamy jeszcze w rękach nasz los. Musimy dotrzeć do wszystkich Polaków, musimy to referendum wygrać. Potrzebuje tego Polska, by nie utracić niczego ze swych dóbr materialnych i duchowych. Potrzebuje tego także Europa, by obudzić się z letargu i powrócić do korzeni cywilizacji łacińskiej, najbardziej godnej i właściwej dla Europejczyka nowych czasów.
prof. Rafał Broda




Unijna deklaracja odpowiada obecnym władzom w Polsce. Nie odwołuje się do wartości chrześcijańskich, a zamiast tego jest "zatroskana" o mniejszości seksualne, tak jak wielu przedstawicieli rządu Leszka Millera. Taką właśnie Unię i Polskę sobie wyobrażają. Polacy powinni o tym pamiętać, gdy będą już wkrótce decydować, czy chcą, by nasz kraj wstąpił do takiej właśnie UE.
BM
Nasz Dziennik 17-04-2003

Autor: DW