Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Na wzór Jachowicza

Treść

Przeczytałem ostatnio biografię Stanisława Jachowicza pt. "Kałamarz z bajkami" autorstwa Tadeusza Rojka. Przy tej okazji warto wspomnieć o Rojku, człowieku wielce zasłużonym dla polskiej kultury i upowszechniającym zasady savoir-vivre'u. Jest on autorem między innymi takich książek jak: "Polski savoir-vivre" (historia dobrych obyczajów w Polsce), "Damy, rycerze i dżinsy" (z historii mody), "Życie towarzyskie i domowe. Nowy savoir-vivre", "Savoir-vivre przy stole". Powracając do Jachowicza. Przypomnijmy, że jest on uznawany za najlepszego bajkopisarza dla dzieci swojej epoki i faktycznego twórcę polskiej literatury dla dzieci. Kto nie zna jego wiersza zaczynającego się od słów: "Pan kotek był chory i leżał w łóżeczku...". Mało kto natomiast wie, że to on zaczął wydawać, i to już w 1830 r., pierwsze w Europie codzienne pismo dla dzieci - "Dziennik dla Dzieci". W piśmie tym, gdy wybuchło Powstanie Listopadowe, pisano dużo o patriotyzmie, miłości do Ojczyzny i obowiązkach wobec niej, wyjaśniano, dlaczego warto walczyć o Polskę. Nie o tym wszystkim jednak chciałem napisać. W każdej biografii Jachowicza znajdziemy informację o tym, że jako student filozofii lwowskiego uniwersytetu był współzałożycielem i czynnym członkiem tajnego Towarzystwa Ćwiczącej się Młodzieży w Literaturze Ojczystej. Tadeusz Rojek opisuje szczegółowo działania tej organizacji. Jachowicz jako uczeń i student pochłaniał wręcz setki książek z wielu dziedzin. Szczególnie upodobał sobie poezję. Najbardziej lubił Jana Kochanowskiego, Stanisława Trembeckiego, Ignacego Krasickiego, Franciszka Dionizego Kniaźnina, Franciszka Karpińskiego, Józefa Bartłomieja Zimorowica, Szymona Zimorowica, Adama Naruszewicza. W pewnym momencie uznał, że poprzez takie lektury można skuteczniej bronić polskości i walczyć o Polskę, niż podejmując wiele innych działań. Tak powstało stowarzyszenie, które utworzyło bibliotekę dla potrzeb swoich członków oraz organizowało spotkania, podczas których rozmawiano o literaturze, wygłaszano wykłady, czytano utwory literatury polskiej i własne. Pewnego dnia ktoś zdobył tekst tragedii Alojzego Felińskiego pt. "Barbara Radziwiłłówna", który krążył wtedy tylko w odpisach. Zebranie Towarzystwa zwołano na godz. 10.00. Czytano tragedię na głos do godz. 14.00, co spowodowało, że wielu studentów nie zjadło tego dnia obiadu (które wydawano z reguły do tej właśnie godziny). Jak się tak zastanowić, to dziś również bardzo potrzeba takich stowarzyszeń młodzieży. Gdyby istniały, moglibyśmy spać spokojniej i optymistycznie patrzeć w polską przyszłość. Stanisław Krajski "Nasz Dziennik" 2008-05-08

Autor: wa