Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Na wojnie giną ludzie

Treść

Z Romanem Giertychem, adwokatem, rozmawia Grzegorz Lipka

Będzie Pan reprezentował przed sądem polskich żołnierzy z Afganistanu?
- Nie jest to do końca pewne. Jest pewien problem związany z tym, że do mnie zwróciła się grupa trzech rodzin. Jednak z racji tego, że pomiędzy trzema stronami może wystąpić konflikt interesów, to każdy z żołnierzy będzie musiał mieć najprawdopodobniej swojego obrońcę. W tej sytuacji nie bardzo chcę wybierać kogoś z tej trójki. Decyzji ostatecznej jeszcze nie podjąłem.

Inicjatywa wyszła od rodzin żołnierzy?
- Tak, zgadza się - za pośrednictwem osoby organizującej dla nich pomoc.

Dlaczego chce Pan zająć się tą sprawą?
- Wcześniej wielokrotnie krytykowałem udział polskich wojsk w Iraku czy w Afganistanie, dlatego moralnie poczuwam się upoważniony do tego, aby wesprzeć tych żołnierzy i sprzeciwić się nagonce na nich, gdy tak naprawdę winni są ci, którzy wywołali tę wojnę. Każda wojna niesie ze sobą ofiary - i to zarówno po stronie wojskowej, jak i cywilnej. Nie ma takiej wojny, która nie powodowałaby ofiar w ludności cywilnej. Jeśli ktoś wywołuje tego typu konflikt, to powinien mieć odwagę polityczną, aby wziąć na siebie odpowiedzialność za tego typu sytuacje.

Widzi Pan oskarżonych żołnierzy w kategorii ofiary?
- Nie mogę mówić o wszystkim, co wiem od rodzin oskarżonych w odniesieniu do przebiegu zdarzenia. Ale po pierwsze, niepotrzebne jest napiętnowanie ich w mediach. Po drugie, pokazywanie ich zatrzymania w świetle kamer. Oskarżeni z pewnością zgłaszaliby się na każde wezwanie prokuratury - aresztowanie ich jest nieuzasadnione. Po trzecie, to, o czym wspomniałem - kwestia odpowiedzialności politycznej osób, które doprowadziły do tego, że polskie wojska uczestniczą w operacjach, na które nie byliśmy przygotowani. Przy okazji konfliktu zbrojnego giną cywile - takie są fakty i tak jest na wojnach. Amerykanie takimi wydarzeniami się nie przejmują. W Polsce opinia publiczna jest w szoku, że coś takiego może mieć miejsce. Oczywiście odpowiedzialność jednostkową ponosi sprawca, np. żołnierz, który się pomyli. Jest w tej sprawie odpowiedzialność indywidualna, ale jest też szersza odpowiedzialność polityczna. Niedawno były minister MON Aleksander Szczygło zaatakował mnie, mówiąc, że nie mam prawa wypowiadać się w tej sprawie, gdy mówiłem, że jestem przeciw wojnie. Zdaniem byłego ministra, moja wypowiedź narażała życie żołnierzy. Coś tak absurdalnego jeszcze nie padło. Jak można twierdzić, że ktoś, kto jest przeciwnikiem wysyłania wojsk, naraża życie żołnierzy? Jest to jakiś absurd logiczny.

Walka w Iraku i Afganistanie to również przeciwdziałanie terroryzmowi...
- Zwalczać terroryzm można na inne sposoby. Nie widzę żadnego powodu, aby polscy żołnierze uganiali się za talibami w górach Afganistanu. Jeśli ktoś chce walczyć ze wszystkim złem, niech zaatakuje Koreę Północną albo Chiny.

Nie obawia się Pan tego, że Pańskie zaangażowanie może być traktowane również jako sprawa polityczna?
- Właśnie między innymi po ataku byłego ministra Szczygły zastanawiam się, czy powinienem podjąć się obrony. Nie chcę, aby spór polityczny był przenoszony na salę sądową. W niektórych sytuacjach takie przeniesienie może mieć korzystny efekt dla oskarżonych, jednak w innych może to rodzić niepotrzebne upolitycznienie sprawy i niepotrzebne emocje.

Są jeszcze jakieś przeszkody?
- Formalnie działalność swojej kancelarii zaczynam 1 grudnia, ponieważ takie są przepisy wymagające wcześniejszego zgłoszenia. Będę jeszcze rozmawiał z rodzinami żołnierzy. Na pewno cała trójka może liczyć na pomoc prawną z mojej strony, nawet jeśli nie będę ich obrońcą.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-11-20

Autor: wa