Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Na trzecim etapie

Treść

Trzeci etap Tour de Pologne wygrał w Gdańsku, po finiszu z peletonu, Niemiec David Kopp z ekipy Gerolsteiner. Koszulkę lidera zdobył trzeci na mecie Belg Wouter Weylandt (Quick Step). Najlepszy z Polaków - Marek Rutkiewicz, zajął 20. miejsce. Jednym z bohaterów etapu okazał się - podobnie jak w poniedziałek - Łukasz Bodnar.

Dwa kilometry przed finiszem kolarze cudem uniknęli gigantycznej kraksy. Peleton wjechał na wiadukt w pobliżu gdańskiej Starówki z prędkością 60 km na godzinę, wprost na blokujący drogę samochód policyjny. Zawodnicy wykazali się świetnym refleksem. Objechali radiowóz z dwóch stron, a po chwili znów rozjechali się w prawo i w lewo, objeżdżając rondo. Sytuacja na wiadukcie i rondzie zaważyła na finiszu. Na ostatniej prostej rozpędził się Włoch Danilo Napolitano. Wygrałby etap, gdyby nie wypiął mu się but z pedału.
Prowadzenie objął Kopp. Drugi był Hiszpan José Joaquin Rojas, a trzeci Weylandt (który w Olsztynie podczas poniedziałkowego etapu był drugi). Najlepszy z Polaków - Marek Rutkiewicz, zajął 20. miejsce. Kolarz ekipy Action-Uniqa walczy o jak najlepsze miejsce w klasyfikacji punktowej, która - jego zdaniem - może zdecydować o kolejności w całym wyścigu. - Najważniejsze to nie gubić teraz sekund na etapach dla sprinterów i finiszować w czołówce. Jestem przekonany, że oprócz sekund także punkty mogą rozstrzygnąć o losach wyścigu. Tylko ostatni etap jest trudniejszy. Myślę, że do mety na Orliku dojedzie razem grupka około dziesięciu zawodników, a wówczas o kolejności na podium może zdecydować miejsce w klasyfikacji punktowej. Dlatego zbieram punkty - powiedział po wyścigu Rutkiewicz. W ubiegłorocznym Tour de Pologne Rutkiewicz zajął czwarte miejsce, choć miał dokładnie ten sam czas, co trzeci zawodnik - Alessandro Ballan. O tym, że Włoch stanął na trzecim stopniu podium, zadecydowała suma miejsc na poszczególnych etapach.
Jednym z bohaterów etapu okazał się ponownie Łukasz Bodnar. Kolarz ekipy Action-Uniqa uciekał w poniedziałek samotnie przez 180 kilometrów. Wczoraj towarzyszył mu Nicolas Rousseau. Francuz sam zainicjował ucieczkę krótko po starcie w Ostródzie, a Bodnar dołączył do niego przed lotną premią w Elblągu. - Nasz dyrektor Piotr Kosmala powiedział, że trzeba gonić, bo Francuz zabierze wszystkie punkty na lotnych finiszach. Dogoniłem Francuza. Dobrze nam się współpracowało i przeszła mi przez głowę myśl, że dojedziemy do mety. Niestety, nie udało się - powiedział Bodnar. W poniedziałek peleton dogonił go 20 kilometrów przed metą. Wczoraj dwóm śmiałkom zabrakło 15 kilometrów.
MB, PAP
"Nasz Dziennik" 2007-09-12

Autor: wa