Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Na swojej ulicy

Treść

Jeśli Iker Casillas ma tylko czas i ochotę, może wybrać się do rodzinnego Mostoles, by odbyć spacer ulicą swojego imienia. Takiego wyróżnienia dostępują zwykle tylko najwięksi, ale w Hiszpanii nikt nie ma wątpliwości, że bramkarz reprezentacji i Realu Madryt jest kimś wyjątkowym i na zaszczyty zasługuje.

Przez całe sportowe życie jest i zapewne pozostanie wierny jednemu klubowi: "Królewskim". Już jako dzieciak pokazywał, że drzemie w nim ogromny talent i w przyszłości może być zawodnikiem wielkiego formatu. Z reprezentacją wygrywał młodzieżowe mistrzostwa Europy do lat 15, 17 i 19. Po rozegraniu zaledwie czterech spotkań w drugiej drużynie Realu został włączony do kadry pierwszej. Zadebiutował w niej w wieku 18 lat, we wrześniu 1999 roku. Potem był już podstawowym bramkarzem, ale w pewnym momencie musiał ustąpić miejsca między słupkami Cesarowi Sanchezowi. Wszystko odwróciło się podczas finału Ligi Mistrzów w 2002 roku. Real grał wtedy z Bayerem Leverkusen, kontuzji doznał Sanchez, Iker musiał go zastąpić, zagrał wspaniale i pozostał w bramce "Królewskich" do dziś. Stał się legendą klubu, jego symbolem, kimś więcej niż tylko piłkarzem. Zachwycał umiejętnościami, charakterem i... zdrowiem. Praktycznie nie łapał kontuzji, a absencje z konieczności można było policzyć. Policzyć można było też błędy przezeń popełniane. Od 2008 roku jest kapitanem reprezentacji. W jej barwach rozegrał 135 meczów, co czyni go rekordzistą absolutnym. Cztery lata temu zdobył z nią mistrzostwo Europy, przed dwoma laty wygrał mundial w RPA. Grał również na mistrzostwach świata w 2002 i 2006 roku, a także na Euro 2004. Cztery razy z rzędu został wybrany na najlepszego bramkarza świata w rankingu Międzynarodowego Stowarzyszenia Historyków i Statystyków Futbolu (IFFHS). Na Euro 2012 jest najlepiej i najrówniej grającym zawodnikiem swego zespołu. Być może gdyby nie jego genialne interwencje w meczu z Chorwacją, Hiszpanii nie byłoby już w turnieju.
Poza boiskiem wiedzie spokojne, ułożone życie, nie wywołuje skandali, dobrze się prowadzi. W przeszłości nieraz próbował łagodzić napięcia na linii Real - Barcelona, nie zawsze podobała mu się też filozofia pracy José Mourinho w "Królewskich", czego nie ukrywał. Doczekał się ulicy, która nosi jego imię, w Mostoles, swym rodzinnym mieście leżącym niespełna 20 kilometrów od Madrytu.

Pisk

Nasz Dziennik Środa, 27 czerwca 2012, Nr 148 (4383)

Autor: au