Na razie protest
Treść
Kilkunastu związkowców rozpoczęło wczoraj w siedzibie Telekomunikacji Polskiej w Warszawie pięciodniowy protest głodowy. W ten sposób manifestują oni sprzeciw wobec planowanych zwolnień grupowych w spółce. Zapowiadają, że jeżeli do wtorku nie dojdzie do porozumienia z zarządem, podejmą inne działania. Przypominają, że w niedawno zakończonym referendum pracownicy opowiedzieli się za strajkiem.
Trzynaście osób: trzy kobiety i dziesięciu mężczyzn, rozpoczęło wczoraj w siedzibie Telekomunikacji Polskiej w Warszawie protest głodowy. - Mamy nadzieję, że do strajku, który zgłosiliśmy władzom spółki, nie dojdzie. Zależy nam na tym, aby klienci jak najmniej odczuwali trudy współpracy z Telekomunikacją. Klienci muszą zrozumieć, że to, co robimy, jest w ich interesie. Nie chcemy strajkować, ale jak będziemy zmuszeni, zrobimy to - stwierdził Waldemar Stawski, wiceprzewodniczący Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ "Solidarność" Pracowników Telekomunikacji.
Przypomnijmy, że nieco ponad dwa tygodnie temu Telekomunikacja Polska, której większościowym udziałowcem jest France Telecom, poinformowała o rozpoczęciu procedur zwolnień grupowych. Zwolnienia mogą objąć nawet do 3,5 tys. pracowników spółki. Od tamtego momentu rozpoczęły się negocjacje ze związkami zawodowymi. Konieczność zwolnień spółka tłumaczy spadkiem przychodów ze sprzedaży usług. Proponuje, aby każdy zwalniany pracownik mógł skorzystać z dobrowolnego rozwiązania umowy o pracę za porozumieniem stron. Jeśli rozwiązanie umowy nastąpi do 31 maja 2005 r., otrzyma on wówczas dodatkowe odszkodowanie w wysokości 3-krotnego, średniego wynagrodzenia zasadniczego pracowników objętych Ponadzakładowym Układem Zbiorowym Pracy (PUZP), czyli 10 tys. 950 zł. Jeśli rozwiązanie umowy nastąpi do 30 czerwca, pracownik otrzyma dodatkowe odszkodowanie w wysokości 1,5-krotnego wynagrodzenia, czyli 5 tys. 475 zł. Oprócz odszkodowania odchodzący pracownicy otrzymają odprawy wynikające z zapisów PUZP i prawa pracy. Ich wysokość będzie zależała od stażu pracy w TP i wysokości indywidualnego wynagrodzenia zasadniczego pracownika.
Pracownicy czują się oszukani, gdyż zwolnienia ich zdaniem są niczym nieuzasadnione. Przypominają, że władze spółki zapewniały ich, że restrukturyzacja zatrudnienia skończyła się wraz z obowiązywaniem pakietu socjalnego, czyli w lutym 2004 roku. Kierownictwo zapewniało, że zatrudnienie na poziomie 30 tys. pracowników to minimum. Teraz okazało się, że firma zmieniła zdanie. - Jesteśmy traktowani niepoważnie przez zarząd. Dlatego staramy się pokazać, że jesteśmy gotowi naprawdę dużo zrobić, aby uratować firmę. Nie damy się wciągnąć w jakiekolwiek rozmowy na temat odpraw. Do rozmów zasiądziemy dopiero, jak zarząd powie, że odstępuje od zwolnień - stwierdził Stawski. Dodał, że dla nich negocjacje z zarządem spółki skończyły się w piątek, gdy zarząd nie ustosunkował się do ich żądań, by przerwać procedurę zwolnień grupowych. Deklaruje, że działania będą przemyślane, żeby nikt nie zarzucił, iż to przez nich firma traci klientów. Niezadowolenie pracowników wynika też z obliczeń, jakie zrobili. Okazało się, że oszczędności z tytułu zwolnienia 3,5 tys. osób wyniosą 143 mln 550 tys. 400 zł, co zrekompensuje zaledwie 18 proc. kwoty, o którą zmniejszyły się przychody spółki.
Robert Popielewicz
"Nasz Dziennik" 2005-03-31
Autor: ab