Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Na co stać Lecha?

Treść

Lech Poznań szuka formy i łata dziury po czterech wielkich nieobecnych, a Dnipro Dniepropietrowsk wydaje 7 mln dolarów na nowego napastnika i snuje dalekosiężne plany. W takiej atmosferze oba kluby rozpoczynają dziś rywalizację o awans do fazy grupowej piłkarskiej Ligi Europejskiej.
Jeszcze kilka tygodni temu Lech marzył o Lidze Mistrzów, ale został sprowadzony na ziemię przez Spartę Praga. Teraz rozpoczyna boje o awans do rozgrywek mniej prestiżowych, jednak wciąż wartościowych. Niestety przed pierwszą odsłoną rywalizacji z Dnipro trudno o optymizm. Trener Jacek Zieliński nie mógł zabrać na Ukrainę aż czterech podstawowych piłkarzy, co przy wąskiej kadrze "Kolejorza" jest ogromnym problemem. Mowa o obrońcach - Bartoszu Bosackim, Grzegorzu Wojtkowiaku i Sewerynie Gancarczyku, oraz pomocniku Sławomirze Peszce. Jakby tego było mało, przez całe lato Lech szuka formy i nie może poradzić sobie ze strzelecką niemocą. Zdobywa mało bramek, nie stwarza sytuacji. W ostatnim ligowym meczu z Arką Gdynia poznaniacy nie oddali nawet jednego celnego strzału. Mimo to Zieliński wierzy w awans. - Wbrew czarnowidzom nie wybraliśmy się na Ukrainę po porażkę, chcemy uzyskać korzystny wynik. Zła passa kiedyś musi się skończyć, wierzę, że nastąpi to właśnie teraz. Potrzeba nam jednego dobrego meczu, by się przełamać - powiedział. Tyle że mistrzowie Polski nie będą faworytami. Ba, przeciwnicy są tak pewni swego, że jeszcze przed rozpoczęciem rywalizacji wydali 7 mln dolarów na napastnika, który ma być ich bronią w fazie grupowej rozgrywek. To Oleksandr Gladkyi, 23-latek pozyskany z Szachtara Donieck. Dnipro wygrało pięć pierwszych meczów w lidze ukraińskiej, przegrało dopiero szósty, z Metalistem Charków. - To znaczy, że jest do pokonania nawet na własnym boisku. Kluczem do sukcesu może być bramka zdobyta na wyjeździe - zauważył Zieliński. To prawda, ale prawdą jest też to, że chcąc osiągnąć cel, poznaniacy będą musieli wspiąć się na wyżyny umiejętności i zagrać o dwie klasy lepiej niż w ostatnim czasie. Czy ich na to stać, nie wiadomo. Nie wiadomo też, jak zachowają się działacze po ewentualnym niepowodzeniu, czy trener zachowa posadę.
Lech jest jedyną polską drużyną, która jeszcze rywalizuje w europejskich pucharach.
Pisk
Nasz Dziennik 2010-08-19

Autor: jc