Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Na blokach operacyjnych brakuje polstigminy używanej do wybudzania ze znieczulenia ogólnego

Treść

W szpitalach zaczyna brakować leku niezbędnego do wybudzania pacjentów po operacjach. Na dłuższą metę taka sytuacja może doprowadzić do ograniczenia planowych zabiegów. Na Podkarpaciu już dziś część mniej pilnych zabiegów przesuwana jest na inne terminy, a szpitale gromadzą zapasy leku do zabiegów przeprowadzanych w sytuacji zagrożenia życia.

Polstigminum to lek stosowany do wybudzania pacjentów ze znieczulenia ogólnego po operacjach. Usuwa skutki działania leków zwiotczających, co sprawia, że czas wybudzania pacjenta jest krótszy. Jedynym producentem leku w Polsce są Zakłady Farmaceutyczne Pliva Kraków SA. Te jednak poinformowały o czasowym wstrzymaniu produkcji. Ma to związek z zamknięciem jednego wydziału zakładu w Krakowie i przeniesieniem produkcji na Węgry. Wznowienie produkcji zaplanowano na drugi kwartał przyszłego roku. Do tego czasu szpitale będą musiały sobie radzić. - Zastosowanie innej metody, np. przy użyciu respiratorów, znacznie wydłużyłoby wybudzanie pacjentów, ponadto nie wszystkie placówki mają do tego warunki - uważa Katarzyna Podgórska-Węglarz, anestezjolog ze Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie. Zbyt dużych zapasów nie ma w rzeszowskich placówkach medycznych. O ile Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Rzeszowie, zgodnie z zapewnieniem dyrektora Bernarda Waśki, zadbał o kilkumiesięczny zapas polstigminum, to np. w szpitalu miejskim zapasy są mniejsze, co za kilka tygodni może doprowadzić do ograniczenia liczby zabiegów ze znieczuleniem ogólnym. Jeżeli nie znajdzie się alternatywne wyjście, wykonywanie planowanych zabiegów trzeba będzie też wstrzymać w wielu innych szpitalach, a ograniczyć się do stworzenia zapasów leku do operacji w nagłych wypadkach. Szpital Wojewódzki w Krośnie zamierza sprowadzać lek zamienny z zagranicy w ramach importu docelowego, ale jest to dość skomplikowana procedura i od zamówienia do realizacji może minąć nawet kilka tygodni. - Złożyliśmy w Ministerstwie Zdrowia wniosek o import docelowy 2,8 tysiąca ampułek, co powinno wystarczyć do czasu wznowienia produkcji przez Zakłady Farmaceutyczne Pliva - wyjaśnia Mariusz Kocój, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Krośnie. Tymczasem Ministerstwo Zdrowia sprawdza zapas leku w hurtowniach. W przypadku braku wystarczającej ilości będzie interweniować. Problem z zaopatrzeniem w niektóre leki, jak w tym przypadku, pojawia się, kiedy rynek korzysta z dostaw jednej firmy. Stąd celowe wydaje się udrożnienie innych kanałów dostaw i uniezależnienie się od jednego producenta, podobnie jak w przypadku gazu.
Mariusz Kamieniecki
"Nasz Dziennik" 2009-02-23

Autor: wa