Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Myśmy walczyli o wolną Polskę

Treść

Z podporucznikiem Ryszardem Jakubowskim, uczestnikiem walk powstańczych na Woli, Starym Mieście i w Śródmieściu, oficerem II Korpusu Polskiego gen. Andersa, odznaczonym Krzyżem Virtuti Militari, rozmawia Anna Ambroziak
Z armią podziemną związał się Pan jeszcze przed Powstaniem...
- Jestem warszawiakiem z Nowolipek. Podczas okupacji w wieku 16 lat wstąpiłem do Związku Walki Zbrojnej. Kiedy chodziłem na tajne komplety do małej matury, była wsypa i zostałem oddelegowany do partyzantki w Górach Świętokrzyskich razem z czterema kolegami. Wiosną 1944 roku wróciłem do Warszawy i zostałem przydzielony do pułku "Baszta" na Mokotowie. Nazwa "Baszta" była skrótem od Batalionu Ochrony Sztabu, jednostka stanowiła bowiem oddział dyspozycyjny Komendy Głównej AK. Żołnierze "Baszty" brali udział w wielu akcjach bojowych w Warszawie, zdobywając potrzebną do walki broń. Walczyłem do końca, potem zaczęły się obozy, na koniec - wyjazd z kraju.
Jakie nastroje towarzyszyły powstańcom?
- Przede wszystkim ogromny entuzjazm i poczucie obowiązku. Moje pokolenie było wychowywane na mentalności Piłsudskiego. Każdy z nas uważał udział w powstańczym zrywie za swój obowiązek, w ogóle nie myśleliśmy o tym, że jesteśmy bohaterami. Szliśmy z myślą, że to honor umrzeć na polu walki. Myśmy walczyli o wolną Polskę.
Prawdę o Powstaniu mówi się od niedawna. Jak to wyglądało na emigracji?
- To prawda. Ja sam po klęsce trafiłem do Anglii, gdzie parałem się pracą pomocnika malarza. Musiałem wyjechać, bo w kraju czekałoby mnie aresztowanie. I muszę powiedzieć tu z całą stanowczością: my, Polacy, powstańcy, byliśmy w Londynie poważani, podchodzono do nas ze czcią. Byli powstańcy łączyli się w grupy, organizowaliśmy różne spotkania, promowaliśmy polską kulturę. W Cambridge stworzyliśmy na przykład własne kółko dramatyczne, w którym uczestniczyliśmy wspólnie z żoną. A mieliśmy świadomość tego, że jak wrócimy do kraju, zostaniemy aresztowani i zesłani na Syberię. Prawdę mówiąc, to Sowieci dorżnęli Powstanie, a przecież była szeroko zakrojona propaganda sowiecka, która nawoływała do walki z okupantem! Zatem miłości do Związku Sowieckiego nie mam. Do Polski wróciłem przed trzema laty, bo dopiero teraz mogę się tu czuć bezpieczny. A przecież przez całe lata Polska była przygotowywana do tego, by stać się nadwiślańską prowincją ZSRS!
Podczas uroczystości padły słowa, iż Polska jest teraz bezpieczna i wolna jak nigdy...
- Mogę powiedzieć, że wolność, o której mówi się teraz w Polsce, nie jest pełna. Jest względna. Zobaczmy, co się dzieje na przykład w sądownictwie, które nie jest niezawisłe. Jestem niemile zaskoczony, że w Polsce panuje taka bieda, którą dostrzega się zwłaszcza na pegeerowskich wsiach województwa podlaskiego czy warmińsko-mazurskiego. Przez 14 lat przyjeżdżałem z darami do Polski i już wówczas to dostrzegłem. Mam nadzieję, że młode pokolenie Polaków będzie umiało służyć Polsce tak, jak my to robiliśmy - aż po ofiarę z własnego życia. Ufam, że młoda inteligencja nie zaprzepaści szansy na to, by Polska rozkwitała w pokoju i pełnej niezawisłości.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-08-03

Autor: wa