Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Muzyka od rana do wieczora

Treść

Bez żadnej przesady można powiedzieć, że przez ostatni tydzień, od 30 czerwca do 8 lipca, Busko Zdrój od rana do wieczora rozbrzmiewało muzyką. Przed południem odbywały się zajęcia w ramach kursów mistrzowskich dla umuzykalnionej młodzieży w klasach prof. Marcina Baranowskiego - skrzypce, i prof. Tomasza Strahla - wiolonczela. Wczesne popołudnie zarezerwowano dla koncertów promenadowych i spotkań z występującymi w festiwalowej kawiarence artystami. Wieczór należał do głównych festiwalowych koncertów.

Tegoroczną inaugurację poprzedziło otwarcie buskiej Alei Gwiazd usytuowanej w głównej alei parku Zdrojowego. Jej założeniem jest uhonorowanie zasłużonych dla rozwoju festiwalu artystów. Pierwsze słoneczko będące płaskorzeźbą wykonaną z brązu krzemowego autorstwa Jacka Kucaby poświęcono Krystynie Jamroz, patronce festiwalu. Drugie otrzymał Krzysztof Penderecki, znany kompozytor, częsty gość festiwalu. Inauguracja będąca autorskim koncertem Wiesława Ochmana została zdominowana przez niego samego. Barwna opowieść o Krystynie Jamroz, z którą wielokrotnie występował na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie, oraz liczne anegdoty sprawiły, że muzyka i śpiew zeszły poniekąd na drugi plan. Najkorzystniejsze wrażenie pozostawił Adam Szerszeń, który prezentując nieprzeciętne walory swojego pięknego głosu, zaśpiewał owacyjnie przyjętą arię Gerarda "Nemico della partia" z III aktu "Andrea Chénier" U. Giordana. Znacznie mniejsze wrażenie zrobił dyrygujący koncertem Sławomir Chrzanowski, który za najważniejszą uznał ekspozycję niemal wojskowych rytmów. Było równo i głośno, ale bez większej finezji w cieniowaniu frazy i brzmienia, a już "Viva Verdi" będąca wiązanką jego najpiękniejszych melodii i uwertura do "Wesela Figara" Mozarta zagrane jak wojskowy marsz były trudne do zaakceptowania.
Na niedzielne popołudnie festiwal przeniósł się do zespołu pałacowo-parkowego w Kurozwękach. Najpierw w otaczającej pałac fosie rozgościł się Strauss Ensemble prezentujący z wiedeńskim wdziękiem i lekkością walce, polki, marsze i galopy. Bezpośrednio po koncercie promenadowym przenieśliśmy się do Sali Balowej na koncert muzyki latynoamerykańskiej w wykonaniu tria w składzie: Beatriz Blanco - śpiew, Leszek Potasiński i Marek Walawander - gitary. I znowu ponadgodzinny relaks w towarzystwie znakomicie granej muzyki o charakterystycznym brzmieniu i rytmach. Solistka ujmowała nie tylko temperamentem, ale również świetnym operowaniem barwą głosu o interesującym brzmieniu. Wieczorem w kościele pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny wróciliśmy do najpiękniejszej klasyki. Koncert "Vivaldiana" miał w programie popularne "Cztery pory roku" A. Vivaldiego, Koncert na wiolonczelę C-dur J. Haydna i "Nokturn" A. Borodina. Dobrym pomysłem okazało się podzielenie "Czterech pór roku" między dwoje skrzypków. Ludmiła Worobec-Witek zagrała z właściwą sobie ekspresją "Wiosnę" i "Lato", ujmując przy tym urodą dźwięku, świetnie rozplanowaną dynamiką, współpracą ze Śląską Orkiestrą Kameralną prowadzoną tego wieczoru przez Czesława Grabowskiego. W jej wykonaniu był to Vivaldi po kobiecemu - liryczny i subtelny.
Zdecydowanie męski charakter nadał "Jesieni" i "Zimie" Pierre Hommage. Szkoda tylko, że dwie pierwsze części "Jesieni" zagrał zbyt spięty, przez co dźwięk stracił nieco na urodzie brzmienia. Ale już "Zima" grana od początku do końca z pełną swobodą sprawiała prawdziwą satysfakcję. Tomasz Strahl w koncercie wiolonczelowym Haydna zachwycał szlachetnym, ciepłym dźwiękiem aksamitnie brzmiącego instrumentu i głęboką emocjonalnością każdej frazy. Na zakończenie zostawiłem sobie przyjemność poświęcenia kilku słów orkiestrze, zespołowi doskonale rozumiejących się muzyków, którym wspólne granie sprawia autentyczną radość. Piękny dźwięk, świetne zgranie i wrażliwość najpełniej dały się poznać w "Nokturnie" Borodina.
Dwa festiwalowe wieczory poświęcono kulturze żydowskiej. Najpierw "Rodzynki z migdałami", autorski program Leopolda Kozłowskiego złożony z piosenek o charakterystycznym dla tej kultury klimacie i brzmieniu. Drugi wieczór w pinczowskiej synagodze należał do Grupy Rafała Kmity. "Ai, waj, czyli historie z cynamonem" to świetnie skonstruowane, dynamiczne widowisko prezentujące z dystansem, humorem i odrobią ironii scenki z codziennego życia Żydów. Ważnym wydarzeniem okazał się mistrzowski recital Stefanii Toczyskiej, która z ogromną kulturą i pełnią wspaniale brzmiącego głosu, o fascynującej barwie, zaśpiewała romantyczne pieśni polskie: F. Chopina, S. Moniuszki, M. Karłowicza oraz F. Schuberta. Z drugim recitalem wystąpił znany pianista Marek Drewnowski prezentujący świetną technikę i krystalicznie czysty dźwięk. Najpiękniej wypadły w jego wykonaniu trzy walce Chopina mające w jego interpretacji taneczną zwiewność i wdzięk. Jednak największe wrażenie pozostawiły zagrane na bis trzy sonaty D. Scarlattiego.
Równie ważnym wydarzeniem był k
oncert "Szymanowski in memoriam" w bazylice Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Wiślicy. Wieczór rozpoczął I Koncert skrzypcowy wspaniale wykonany przez Krzysztofa Jakowicza. Uznanie budziła wspaniała ekspozycja lirycznie śpiewnej kantyleny, wyrazista artykulacja, wirtuozowskie zacięcie i krystaliczne czysty dźwięk oraz znakomita pod każdym względem dynamika. Najważniejszym punktem programu koncertu w Wiślicy było wykonanie "Stabat Mater". To wspaniałe dzieło na orkiestrę symfoniczną, chór i trzy głosy solowe (sopran, alt, baryton) o surowej harmonice, skupionej melodyce i przejrzystej formie należy bez wątpienia do najlepszych w swoim gatunku w światowej literaturze muzycznej. Wykonawcy: Dorota Radomska, Ewa Marciniec i Adam Kruszewski, Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Świętokrzyskiej, Chór Polskiego Radia w Krakowie oraz Jacek Rogala przy dyrygenckim pulpicie, sprawili, że było to niezmiernie interesujące wykonanie w pełni oddające niezwykły charakter i klimat tego dzieła.
Nie można też nie wspomnieć o koncercie "Musica Sacra" prowadzonym przez Krzysztofa Pendereckiego w kościele pw. Świętego Brata Alberta. Tutaj była okazja do podziwiania wspaniale brzmiącego i śpiewającego Chóru Polskiego Radia w Krakowie, który zaprezentował dzieła K. Pendereckiego, H.M. Góreckiego, M. Zielińskiego, Wacława z Szamotuł oraz fragmenty "Missa pro pace" F. Nowowiejskiego. Finałowy koncert należał do Waldemara Malickiego. Był to typowy kabaret słowno-muzyczny pod hasłem: "Bach, Beethoven i inne chłopaki". Na scenie królowały cięty dowcip, doby humor i muzyka.
Adam Czopek
"Nasz Dziennik" 2007-07-10

Autor: wa

Tagi: busko zdroj