Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Można się zapisać na akcje

Treść

Do 11 października Ministerstwo Skarbu Państwa będzie prowadzić zapisy na akcje czterech państwowych spółek inseminacyjnych. Prawo do akcji w pierwszej kolejności mają ich pracownicy, rolnicy i inseminatorzy. Za udziały trzeba będzie zapłacić jednorazowo, choć rolnicy postulowali rozłożenie ich na raty.
Jak wynika z komunikatu MSP, do zakupu udziałów uprawnionych jest prawie 410 tys. osób, ale można przypuszczać z dużą dozą prawdopodobieństwa, że wiele z nich zrezygnuje z nabywania akcji prywatyzowanych stacji. Sprzedaż dotyczy Małopolskiego Centrum Biotechniki w Krasnem, Mazowieckiego Centrum Hodowli i Rozrodu Zwierząt w Łowiczu, Stacji Hodowli i Unasieniania Zwierząt w Bydgoszczy oraz Wielkopolskiego Centrum Hodowli i Rozrodu Zwierząt w Tulcach.
Stacja w Krasnem zajmuje się m.in. produkcją nasienia buhajów i ma dziewięć placówek terenowych rozsianych po południowej Polsce. Mazowiecki ośrodek z kolei specjalizuje się w hodowli bydła, trzody chlewnej i pszczół. Stacja w Bydgoszczy natomiast specjalizuje się w produkcji nasienia buhajów i unasienianiu krów oraz trzody chlewnej. Wreszcie centrum hodowli w Tulcach zajmuje się sprzedażą nasienia buhajów i knurów. Z usług tych stacji korzystają co roku tysiące rolników, którzy prowadzą np. prace przy powiększaniu stad i poprawianiu genetyki zwierząt.
Wszyscy, którzy zgłoszą chęć zakupu udziałów, będą musieli za nie zapłacić jednorazowo. Co prawda organizacje rolnicze postulowały, aby płatność była rozłożona na raty, ale resort skarbu zdecydował inaczej. Zaskoczenia nie kryło z tego powodu także ministerstwo rolnictwa. MSP tłumaczyło, że nie ma potrzeby stosowania procedury zakupu akcji na raty, bo przeciętnie udziały kupowane przez jednego rolnika lub pracownika stacji będą miały stosunkowo niewielką wartość, rzędu kilkuset złotych (z racji tego, że akcje może kupić kilkaset tysięcy uprawnionych), więc nie ma potrzeby dzielić tych płatności nawet na kilka rat. System ratalny będzie stosowany natomiast przy późniejszych prywatyzacjach dużych podmiotów, które mają pokaźny majątek.
Sama koncepcja prywatyzacji nie wzbudza protestów. Rolnicy liczą, że teraz stacje będą działały prężniej, z czego korzyści będą mieli hodowcy zwierząt, a w konsekwencji także sektor rolno-spożywczy i konsumenci. Ale prywatyzacja nie musi oznaczać, iż spółki przestaną być finansowane przez państwo. Z funduszy publicznych można bowiem pokrywać wydatki np. na ochronę rodzimych ras zwierząt, którym grozi wyginięcie. Dotyczy to np. trzody chlewnej czy koni. Warto też dodać, że cztery stacje to dopiero początek prywatyzacji firm sektora rolno-spożywczego. Państwo jest właścicielem całości lub części udziałów jeszcze w wielu przedsiębiorstwach. Ich sprzedaż ma oddać własność w prywatne ręce, ale istotne jest także pozyskanie pieniędzy dla budżetu państwa, aby sfinansować coraz bardziej rosnący deficyt finansów publicznych.
KL
Nasz Dziennik 2010-10-06

Autor: jc