Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Można było dostać więcej

Treść

- Z prywatyzacją Banku Śląskiego (BSK) należało poczekać i wtedy można było za akcje wziąć więcej pieniędzy - uważa były wicepremier, minister finansów Grzegorz Kołodko. Jego zdaniem, wstrzymanie prywatyzacji BSK byłoby jednak odebrane przez ludzi jako chęć zabrania im zysków ze sprzedaży akcji. Kołodko i były wiceminister finansów Krzysztof Kalicki to kolejni świadkowie, których komisja śledcza przesłuchała w związku z badaniem okoliczności prywatyzacji Banku Śląskiego.
Zeznania Kołodki były o tyle istotne, że eseldowski minister wielokrotnie w przeszłości krytycznie oceniał przebieg prywatyzacji Banku Śląskiego.

Według Grzegorza Kołodki, ze sprzedażą akcji Banku Śląskiego należało poczekać do jesieni 2004 roku. Wtedy, jego zdaniem, można było za BSK otrzymać "zdecydowanie większą cenę".
Kołodko był wicepremierem i ministrem finansów w rządzie Waldemara Pawlaka w latach 1994-1995, po Marku Borowskim i Henryku Chmielaku, który przez pewien czas pełnił obowiązki kierownika Ministerstwa Finansów. - Nie rozumiałem wtedy, dlaczego Bank Śląski został sprzedany w ofercie publicznej po ewidentnie zaniżonej cenie. Zaniżonej spekulacyjnie, w efekcie "balona", który był wtedy na giełdzie - tłumaczył Kołodko.
Sam jednak dystansował się od udziału w jakichś bezpośrednich decyzjach wokół Banku Śląskiego, np. sprzedaży przez resort pozostałych w rękach Ministerstwa Finansów akcji BSK. Przypomniał, że kiedy on obejmował funkcję ministra finansów, prywatyzacja BSK już została dokonana. A pytany, czy badał prywatyzację banku, powiedział, że interesuje go przede wszystkim przyszłość. Kołodko przytoczył swoją rozmowę z wiceministrem finansów Stefanem Kawalcem, odpowiedzialnym za tę prywatyzację. Kawalec miał mu tłumaczyć, że wyznaczony termin prywatyzacji Banku Śląskiego "był najkorzystniejszy z punktu widzenia zachęcenia ludzi do inwestowania na giełdzie".
Mimo swoich uwag o przełożeniu prywatyzacji BSK o rok stwierdził, że rząd był w bardzo trudnej sytuacji. Jego zdaniem, odłożenie oferty publicznej akcji odebrane byłoby przez obywateli jako chęć rządu do pozbawienia ludzi zysku z akcji.
Posłowie pytali również byłego ministra finansów o sposoby wyceny banków. Ten jednak stwierdził, że nie jest ekspertem od spraw wyceny. Drugi z przesłuchiwanych świadków Krzysztof Kalicki stwierdził, że wycena banku była przeprowadzona w "sposób rozsądny". Kalicki został wiceministrem finansów w czerwcu 1994 r., czyli tuż po prywatyzacji BSK, i pełnił tę funkcję do grudnia 1996 roku. Obecnie jest prezesem Deutsche Bank Polska. Jego zdaniem, wysoka cena akcji BSK w pierwszym notowaniu to efekt narastającej fali spekulacji na giełdzie, której minister finansów nie mógł przewidzieć.
Według Kalickiego, jeśli ówczesny prezes Banku Śląskiego Marian Rajczyk twierdzi, iż cena 500 tys. starych złotych za akcję BSK ustalona została przez Marka Borowskiego "z kapelusza", to powinien wtedy reagować. Kalicki nie był w stanie odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób została rozdysponowana tzw. rezerwa techniczna akcji BSK. To, co między innymi stało się z tą pulą ok. 290 tys. akcji Banku Śląskiego, próbuje ustalić komisja śledcza.
Śledczy pytali również Kołodkę jako kilkukrotnego ministra finansów o jego opinię m.in. na temat stanu sektora bankowego, jego wpływu na przedsiębiorczość i gospodarkę. Jego wypowiedzi krytykujące liberalne podejście do gospodarki zmierzały do tego, że gdyby od początku transformacji w Polsce przez kilkanaście lat realizowano program Grzegorza Kołodki, to żyłoby nam się w kraju sto razy lepiej. Na zakończenie przesłuchania obdarował nawet komisję swoimi książkami dotyczącymi naprawy finansów publicznych i strategii szybkiego wzrostu gospodarczego.
W połowie czerwca śledczy chcą przesłuchać kluczowych dla wyjaśnienia wątku prywatyzacji Banku Śląskiego świadków: byłego ministra finansów Marka Borowskiego, wiceministra Stefana Kawalca oraz dyrektora departamentu bankowości i instytucji finansowych MF Sławomira Sikorę. Śledczy chcą wyjaśnić m.in., czy urzędnicy Ministerstwa Finansów, sprzedając część pozostałych w rękach MF akcji BSK na giełdzie, nie dopuścili się manipulacji kursem akcji. Wiele bowiem wskazuje na to, że transakcje sprzedaży, o których wbrew przepisom nie informowano publicznie, nie były przypadkowe.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2007-06-02

Autor: wa

Tagi: grzegorz kolodko