Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Motywacja i potrzeba osiągów

Treść

To będzie długi sezon, a naszym zadaniem jest rozwijanie się szybciej od konkurencji - przekonuje Robert Kubica, lider zespołu Renault na kilka dni przed inauguracją mistrzostw świata Formuły 1. Pierwszy w 2010 r. wyścig rozegrany zostanie w niedzielę w Bahrajnie, a Polak oczekuje go z optymizmem. Liczy na dobry wynik, choć podium nie obiecuje. Jeszcze.
Dotychczasowa przygoda Kubicy z Formułą 1 prawie w całości związana była z ekipą BMW-Sauber. Prawie, bo w grudniu 2005 r. pierwszą w życiu przejażdżkę bolidem F1 odbył autem Renault. To była nagroda za wygranie cyklu World Series by Renault, w którym krakowianin potwierdził niebywałe umiejętności i talent. Francuzi byli pod wrażeniem jego klasy, ale podpisania kontraktu nie zaproponowali. Dwa tygodnie później uczynili to właściciele BMW-Sauber i w ten oto sposób Kubica został trzecim kierowcą niemiecko-szwajcarskiego teamu. W sierpniu 2006 r. szefowie zespołu postanowili rozwiązać umowę z Kanadyjczykiem Jakiem Villeneuve'em. Polak zajął jego miejsce, 6 sierpnia na węgierskim Hungaroringu zadebiutował w wyścigu Grand Prix. Tak rozpoczęła się jego prawdziwa historia - pełna zwrotów akcji, sukcesów i rozczarowań. W barwach BMW Polak wygrał pierwszy i jak na razie jedyny wyścig, kilka razy stał na podium, przez chwilę był liderem klasyfikacji generalnej cyklu i walczył o podium na koniec sezonu. Przeżył dramatyczny wypadek w Kanadzie, po którym świat Formuły 1 zastygł w przerażaniu. Zdobył opinię znakomitego, pewnego kierowcy, który w przyszłości może powalczyć o najwyższe cele. Nie udało się to w BMW, bo w życiowym sezonie Kubicy jego szefowie uznali, że warto zająć się rokiem kolejnym, poświęcając obecny. W ten sposób nasz reprezentant stracił szansę na historyczne podium, co później nieraz swoim mocodawcom przypominał. A ów rok kolejny w wykonaniu BMW okazał się klapą. W minionym sezonie bawarski koncern ostatecznie wycofał się z F1, co otworzyło Polakowi furtkę do zmiany zespołu. Przez pewien czas realny wydawał się kierunek na Maranello i Ferrari, jednak ostatecznie związał się z Renault. W ten sposób historia zatoczyła koło, Kubica wrócił do stajni, której w barwach przygodę rozpoczął. I wierzy, że w jej barwach znów będzie w stanie powalczyć o wysokie cele.
Po przedsezonowych testach Kubica nie chciał wypowiadać się na temat konkretnych szans i celów. - Ostrożności nauczyły mnie choćby wcześniejsze doświadczenia z BMW. Bywało, że na testach spisywaliśmy się rewelacyjnie, osiągając bardzo szybkie czasy, a nie przekładało się to na dobre wyniki wyścigów. Bywało też odwrotnie, dlatego teraz zachowuję powściągliwość w ocenach. Pierwsze nasze próby w Jerez wypadły obiecująco, byliśmy wśród najlepszych. Potem w Walencji borykaliśmy się z problemami - powiedział. Polak przyznał, że we francuskiej stajni odnalazł się bardzo szybko, nawiązał dobry kontrakt z zespołem, inżynierami. - Wszyscy są szalenie zmotywowani do tego, by o Renault znów było głośno dzięki dobrym wynikom - dodał. W ubiegłym roku Francuzi stali się bohaterami, a raczej antybohaterami skandalu związanego z ustawianiem wyników wyścigu w Singapurze (2008). W związku z tym poleciały głowy, m.in. ekscentrycznego dyrektora Flavio Briatorego, a stajni groziło nawet wykluczenie z F1. Skończyło się na ostrzeżeniach i warunkowej karze. Teraz Renault chce wymazać z pamięci te zdarzenia, a najlepiej można to zrobić, uzyskując znakomite rezultaty. - Do sezonu jestem przygotowany, przynajmniej na tyle, na ile pozwoliły ograniczone testy. Spędziłem wiele czasu z całym zespołem, zbudowaliśmy dobre i mocne relacje, co pozwoliło nam wyciągnąć jak najwięcej wniosków z czasu spędzanego na torze. Oczywiście wiele musiałem się nauczyć, nadal pozostało sporo pytań bez odpowiedzi, ale starałem się wyciągnąć coś konstruktywnego z każdego pokonanego okrążenia - przyznał krakowianin.
Zdaniem Kubicy, Renault zmierza w dobrym kierunku. - Naszym celem musi być rozwijanie się szybciej od konkurencji. Po zakończeniu poprzedniego sezonu pokonaliśmy bardzo duży dystans, mieliśmy świadomość, że jeśli chcemy dogonić konkurencję, musimy wykonać dwa kroki do przodu. Najlepszym lekarstwem zawsze jest poprawianie osiągów. I to jest to, czego potrzebujemy - dodał. Bolid, którym Polak pojedzie w niedzielę, będzie się znacznie różnił od auta zaprezentowanego w styczniu, a nawet używanego podczas testów. Francuzi przygotowali szereg poprawek, m.in. w przednim skrzydle, bokach nadwozia, a także wielopoziomowy dyfuzor powietrza. Zmianie uległo podobno aż 40 proc. elementów. - Nie jeździliśmy jeszcze z wszystkimi poprawkami, a jeśli nowy pakiet aerodynamiczny będzie odpowiadał danym z tunelu aerodynamicznego, powinniśmy polepszyć osiągi. Wszystkie czołowe zespoły zdają się być blisko siebie, ale niektóre dotychczas ukrywały swój potencjał. My także - powiedział Kubica. Polak jednak na podium już w pierwszym wyścigu nie liczy, faworytów upatrując w Ferrari i Mercedesie. Renault nie jest zresztą wymieniane w gronie zespołów, które powinny stoczyć między sobą walkę o najwyższe cele. Według bukmacherów, kandydatem numer "jeden" do mistrzostwa jest nowy gwiazdor Ferrari - Hiszpan Fernando Alonso, natomiast broniący tytułu Brytyjczyk Jenson Button numeru "jeden" doszukuje się w McLarenie (w którego barwach będzie jeździł) albo Red Bullu, albo Ferrari, albo Mercedesie. O Renault nawet nie wspomina, i nie jest w tym odosobniony.
Wszystkie dywagacje i przypuszczenia przestaną mieć znaczenie w niedzielę. Wtedy przekonamy się, kto zadanie odrobił najlepiej i jest optymalnie przygotowany do sezonu.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2010-03-10

Autor: jc