Most energetyczny w martwym punkcie
Treść
Jak nieoficjalnie dowiedzieliśmy w Ministerstwie Gospodarki, rozmowy związane z projektem polsko-litewskiego mostu energetycznego utknęły w martwym punkcie. Okazało się bowiem, że podmiot ze strony litewskiej, czyli konsorcjum Lietuvos Energija, prawdopodobnie nie może brać udziału w handlu energią, stąd też jakiekolwiek umowy z Polską Grupą Energetyczną (PGE) byłyby nie tylko nieważne, ale także groziłyby za nie ogromne kary finansowe. Dziwne jest już to, że doszło do jakichkolwiek rozmów między LE a PGE. Dodatkowo strona polska dowiedziała się o niepewnym statusie Lietuvos Energija poprzez Unię Europejską, a nie od litewskiego partnera.
Prawnicy Komisji Europejskiej przez najbliższe kilka miesięcy mają dokładnie sprawdzić status Lietuvos Energija (LE), która ma współuczestniczyć w budowie mostu energetycznego między Polską a Litwą - poinformował europejski koordynator ds. połączeń energetycznych Niemiec, Polski i Litwy prof. Władysław Mielczarski. Jego zdaniem, LE jest "w zasadzie operatorem systemu przesyłowego", ale do końca nie wiadomo, czy firma ta nie prowadzi handlu.
Eksperci zaangażowani w negocjacje polsko-litewskie potwierdzają te informacje. Podkreślają, że w obecnej sytuacji potrzebny jest duży spokój w negocjacjach i mniej gier politycznych z obu stron. - Decydenci litewscy powinni wyciągnąć wnioski i zrozumieć, że wobec trudnego położenia muszą iść na pewne kompromisy, a nie tylko stawiać wygórowane żądania i liczyć na specjalne warunki. Z kolei polski rząd powinien się wykazać pewną dozą elastyczności i nie wykorzystywać tego, że strona litewska jest właściwie skazana na współpracę z naszym krajem w kwestiach energetycznych - wskazuje nasz rozmówca uczestniczący w negocjacjach.
Informacja o braku uprawnienia do rozmów LE z pewnością wprowadzi jeszcze większe emocje do rozmów w sprawie mostu energetycznego. Pierwsze niesnaski pojawiły się w momencie, gdy Polska uzależniła uczestnictwo w projekcie od uzyskania 1200 megawatów mocy z nowo odbudowywanej siłowni w Ignalinie - był to powód niepodpisania umowy w sprawie mostu w październiku.
Litwa może mieć poważne problemy z energią w najbliższej przyszłości - wielkie projekty energetyczne planowane z innymi krajami, w tym most energetyczny z Polską, stoją pod dużym znakiem zapytania. Zgodnie z zapisami w traktacie akcesyjnym, podpisanym przez Litwę przy wejściu do Unii Europejskiej, do 2009 r. musi ona wygasić reaktory w siłowni atomowej w Ignalinie, która dostarcza niemal 80 proc. energii elektrycznej używanej w tym kraju.
Państwa nadbałtyckie podały Litwie czarną polewkę, jeśli chodzi o wspólne projekty energetyczne - współpracy odmówili Łotysze, Estończycy, a ostanie rozmowy ze Szwedami nie przyniosły jak dotychczas żadnych rezultatów. Most energetyczny ze Skandynawią nie ma na razie realnych kształtów - problemem są bardzo duże nakłady finansowe potrzebne na podmorski kabel czy kwestie związane z ochroną środowiska. Wydaje się, że jedynym wyjściem w tej sytuacji jest dla Litwy współpraca energetyczna z Polską.
Trzeba pamiętać o tym, że Litwa jako rynek energetyczny jest obiektem szczególnego zainteresowania Rosji, która nie może się do końca choćby pogodzić ze sprzedażą litewskiej rafinerii Mażeikiu Nafta polskiemu koncernowi PKN Orlen. Stąd też można dostrzec działania Moskwy, które mają na celu przypominanie o dawnej zależności energetycznej Litwy. We wczorajszym wywiadzie dla litewskiego dziennika "Lietuvos Rytas" rosyjski minister przemysłu i energetyki Wiktor Christienko oznajmił, że Rosja nie zamierza naprawiać odcinka rurociągu "Przyjaźń" i że tym rurociągiem ropa do rafinerii w Możejkach nie popłynie. Odrzucił jednak sugestie, że jest to blokada ze strony rosyjskiej, ponieważ Możejki otrzymują rosyjską ropę za pośrednictwem terminalu w Primorsku.
Grzegorz Jarosiński
"Nasz Dziennik" 2007-11-17
Autor: wa