Moskwa dopięła swego?
Treść
Tygodniowa pikieta prokremlowskich bojówek "Naszych" pod Ambasadą Estonii w Moskwie doprowadziła do poważnego kryzysu w stosunkach między obydwoma państwami. Wczoraj wieczorem ambasador Estonii w Rosji opuściła Moskwę.
Późnym popołudniem ambasador Marina Kaljurand kategorycznie zażądała od rosyjskiego MSZ zapewnienia skutecznej ochrony poselstwa bałtyckiego kraju. W nocy ze środy na czwartek ambasada została ostrzelana z broni pneumatycznej lub obrzucana kamieniami - do wczorajszego wieczoru oficjalnie nie ustalono, która z tych dwóch wersji jest prawdziwa.
Prośba pani ambasador musiała pozostać bez odpowiedzi, gdyż kilka godzin później Marina Kaljurand udała się na lotnisko Szeremietiewo-2, skąd odleciała do Tallina. Nawet w porcie lotniczym pojawiła się grupka działaczy współpracującej z "naszystami" "Młodej Rosji". Według moskiewskiego radia City FM, tym razem milicja interweniowała, aresztując kilkunastu aktywistów.
Natychmiast po wyjeździe pani Kaljurand "naszyści" zakończyli pikietę ambasady.
Tymczasem rosyjskie media znalazły już nowy cel ataków. Związany z niemieckim "Handelsblatt" rosyjski "RKB-Daily" sugeruje, że kolejnym celem ataku prokremlowskich bojówek może stać się Ambasada RP. Właściwie wszystkie rosyjskie media nagle zajęły się opracowywanym przez polskie ministerstwo kultury projektem nowej ustawy o miejscach pamięci narodowej. W Moskwie określa się ją mianem aktu "wypowiedzenia wojny pomnikom sowieckich żołnierzy-wyzwolicieli".
Kryzys w stosunkach estońsko-rosyjskich odczuła również Szwecja. Samochód ambasadora tego kraju, Johana Molendera, został zaatakowany przez "Naszych", gdy dyplomata wyjeżdżał w środę z ambasady Estonii. Incydent spotkał się z ostrym protestem ze strony Sztokholmu. Wczoraj rano nieznani sprawcy obrzucili kamieniami teren Ambasady Rosji w stolicy Szwecji.
Władze Szwecji wyraziły poparcie dla Estonii w jej konflikcie z sąsiadem. Podobne poparcie wyrazili parlamentarzyści Polski i Litwy. Natomiast USA, NATO oraz UE wezwały Moskwę do przestrzegania konwencji międzynarodowych dotyczących ochrony placówek dyplomatycznych.
Władze Rosji prezentują zupełnie inną ocenę sytuacji. "Władze Estonii nie przewidziały następstw swojej decyzji o demontażu Brązowego Żołnierza. Teraz próbują przestawić wskazówki zegarka, obarczając Rosję winą. Rosja niejednokrotnie ostrzegała, iż zburzenie pomnika będzie miało negatywne skutki. Estońscy politycy powinni ponieść konsekwencje tego posunięcia" - cytuje PAP przewodniczącego Komisji Spraw Zagranicznych Dumy Państwowej Konstantina Kosaczowa. Stwierdził on też, że estońskie władze "nie powinny wciągać Unii Europejskiej do sytuacji, którą same sprowokowały".
Wydaje się, że konflikt o "Brązowego Żołnierza" będzie miał swoje daleko idące konsekwencje gospodarcze. Koleje Rosyjskie oświadczyły, że w związku z planowanym remontem linii kolejowej może dojść do zakłóceń w dostawach ropy i węgla do Estonii. Z kolei w Iwangorodzie na granicy rosyjsko-estońskiej grupa protestujących próbowała w środę nie dopuścić do przejazdu estońskich ciężarówek przez granicę. Rosyjscy politycy wezwali do bojkotu estońskich produktów, niektóre sieci handlowe usunęły już towary zza Narwy ze swoich półek. Utrudnione będzie też porozumienie w sprawie Gazociągu Północnego, który musi przebiegać przez wody Estonii. Po poparciu przez Schroedera Rosji w jej sporze z Estonią Tallin odwołał spotkania z byłym kanclerzem RFN w tej sprawie.
Krzysztof Jasiński
"Nasz Dziennik" 2007-05-04
Autor: wa