Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Moskiewskie kalumnie

Treść

Rosjanie od początku odrzucali możliwość, aby prezydent Lech Kaczyński i inne ofiary katastrofy smoleńskiej mogły zginąć na skutek zamachu. Teraz już moskiewskie media dopuszczają wersję o zamachu, ale wysuwają kuriozalną tezę, że miałby być w niego zamieszany zięć prezydenta Marcin Dubieniecki.
Taką co najmniej karkołomną tezę stawia portal isra.com w artykule "Ze śmiercią Kaczyńskiego związany jest bezpośrednio... jego zięć". Autor pisze, że "całkiem możliwe, iż śmierć polskiego prezydenta Lecha Kaczyńskiego pod rosyjskim Smoleńskiem nie była fatalnym przypadkiem, lecz przemyślanym i okrutnym zabójstwem. Związanym bezpośrednio z zorganizowaniem tego zabójstwa może okazać się zięć zabitego prezydenta". Portal opiera się na informacjach z polskiej prasy, która opisuje sprawę ułaskawienia przez prezydenta Kaczyńskiego Adama S. - wspólnika swojego zięcia. I choć żadna gazeta w Polsce nigdy nie wiązała tej kwestii ze śmiercią prezydenta, to Rosjanom wystarczyło, aby napisać, że "Marcin Dubieniecki, pozostający w dobrych relacjach z polskim światkiem kryminalnym, może mieć bezpośredni związek ze śmiercią teścia". Oczywiście isra.com nie zająknie się o tym, że zarzuty dotyczące Adama S. okazały się w dużej części bezpodstawne, że nie był on żadnym groźnym gangsterem, jak na początku informowano.
Ale segodnia.ru pisze, że "skandal" związany z ułaskawianiem nabiera coraz większych rumieńców. Do tego autor artykułu Maksim Kupinow posuwa się dalej w swoich kpinach, zadając pytanie, czy przypadkiem Lech Kaczyński nie nauczył się cenić "szanowanych złodziei" w Gruzji. To echo propagandy Kremla, który od dawna oskarża Gruzję o to, że jest państwem rządzonym przez mafię. Kupinow wyśmiewa też wiarę części Polaków w to, że prezydent Kaczyński padł ofiarą zamachu, a Dubienieckiego, który o tym mówił, nazywa "postacią niemniej barwną niż jego zmarły teść". Także inne gazety z chęcią podchwyciły temat ułaskawienia Adama S., pisząc np. o "rodzinno-korupcyjnym skandalu".
Ewa Rzeczycka-Surma
Nasz Dziennik 2011-03-16

Autor: jc