Monopol po szwedzku
Treść
Najpóźniej pod koniec roku ma zostać rozstrzygnięty przetarg na sprzedaż Zespołu Elektrociepłowni (ZEC) w Łodzi. Jedna z dwóch spółek ubiegających się o jego kupno to firma całkowicie kontrolowana przez szwedzki rząd. Sfinalizowanie transakcji oznaczać będzie, że Łódź jako jedyne miasto w Polsce pozbędzie się sieci ciepłowniczej, a całkowite sprzedanie ZEC doprowadzi w przyszłości do stosowania praktyk monopolistycznych. Na decyzji Ministerstwa Skarbu Państwa ucierpieć mogą nie tylko łodzianie, odbiorcy ciepła, ale także dotychczasowi pracownicy elektrociepłowni.
Podobnie jak inne tego typu zakłady w całej Polsce, łódzka elektrociepłownia szykowana jest do prywatyzacji. Jednak tylko tutaj sprzedana ma być również cała sieć ciepłownicza. W okolicach miasta są źródła geotermalne, które można byłoby wykorzystać, przystosowując istniejącą sieć. Pozwoliłoby to w przyszłości na czerpanie stosunkowo taniej energii cieplnej. Jednak czy będzie to możliwe w sytuacji, gdy sieć ciepłownicza zostanie sprzedana zachodniemu inwestorowi? Ten może nie zgodzić się na wykorzystanie swoich urządzeń. Naukowcy z Politechniki Łódzkiej i niektórzy łódzcy radni biją na alarm: oddanie sieci jest jak pozbycie się kaloryfera z własnego domu.
Do przetargu, który ma być rozstrzygnięty pod koniec roku, stanęły dwie firmy - francuska Dalkia Termika i szwedzki Vattenfall. Jedna z nich weźmie udział w prywatyzacji łódzkiego ZEC. Szwedzka firma to koncern będący całkowitą własnością rządu Szwecji. Skarb Państwa nie sprzedaje zatem ZEC prywatnemu inwestorowi, ale obcemu państwu. Łódzka Liga Polskich Rodzin zbiera w tej sprawie podpisy i chce złożyć protest na ręce premiera. - Elektrociepłownia jest połączona z zakładem sieci cieplnej oraz ma całą sieć ciepłowniczą. Sprzedanie tego jednej firmie spowoduje monopol zarówno na przesył energii, jak i jej wytwarzanie. Grozi to podniesieniem cen energii - twierdzi poseł Urszula Krupa (KP LPR). Krupa zauważa, że mówiąc o prywatyzacji, sprzedaje się zakład państwowej firmie zagranicznej.
Elektrociepłownia jest jedną z nielicznych firm w Łodzi, które przynoszą zysk. I to niebagatelny, bo za ubiegły rok wyniósł on 13 mln zł. Sprzedaż czegoś, co przynosi straty, jest zrozumiała, ale pozbywanie się źródła czystego dochodu, który trafia przecież do budżetu państwa, jest co najmniej zagadkowe. Planowana sprzedaż sieci, należącej do Skarbu Państwa, prywatnemu właścicielowi może grozić wzrostem cen energii. Za nieuregulowanie kwestii własności elektrociepłowni radni łódzkiej rady miejskiej obwiniają obecny i poprzedni rząd.
Łódź jest jedynym miastem w Polsce, w którym podczas prywatyzacji nie oddzielono wytwórców od dystrybutorów energii cieplnej. Zespół Elektrociepłowni w Łodzi - bo taką nazwę nosi - jest największym w kraju producentem ciepła. Dodatkowo posiada własną, miejską sieć dystrybucji, która kilkadziesiąt lat temu była budowana niezależnie od elektrociepłowni, a pieniądze na ten cel wyłożyło miasto. Dzięki temu ciepło jest dostarczane do odbiorców bez pośredników, a tym samym jego koszty są stosunkowo niewielkie. Oprócz energii cieplnej elektrociepłownia produkuje też energię elektryczną, która pokrywa 30 proc. zapotrzebowania miasta. Niestety, na skutek opieszałości Ministerstwa Skarbu Państwa do dzisiaj nie udało się skomunalizować sieci ciepłowniczej. Formalnie nie należy więc ona do miasta i tym samym zostanie wraz z ZEC wystawiona na sprzedaż; potem nie będzie już można jej odzyskać.
Decyzję o prywatyzacji Zespołu Elektrociepłowni (ZEC) w Łodzi Ministerstwo Skarbu Państwa podjęło na początku tego roku. Władze miasta protestowały, prezydent Jerzy Kropiwnicki złożył w ministerstwie pismo, w którym sprzeciwia się takiej formie sprzedaży ZEC. Jednak protesty na nic się nie zdały. Ministerstwo Skarbu Państwa nie cofnęło raz przyjętej decyzji. Podjęto stosowne kroki i ogłoszono przetarg. Dokumenty złożyły trzy wielkie konsorcja - dwa francuskie i jedno szwedzkie. Do walki o łódzki ZEC stanęły firmy powiązane z koncernem Dalkia Termika, z niemieckimi EnBW, Stadtwerke Leipzig i Eniva, oraz szwedzki Vattenfall (całkowita własność rządu Szwecji). Ostatecznie na placu boju pozostały dwie firmy. Sprzedaż zakładu powinna nastąpić pod koniec roku.
Zezwolenie na zwolnienie
Czym dla Łodzi jest sprzedaż ZEC? Ta jedna z najlepszych firm w województwie zatrudnia dziś ponad 2,7 tys. pracowników. Dodatkowo w spółkach zależnych od ZEC pracuje kilkaset osób. W 2001 r. zakład osiągnął zysk w wysokosci ponad
16 mln zł, przychód ze sprzedaży wynosił ponad 700 mln zł. Wskaźniki ekonomiczne za 2002 r. są podobne. Wynika z tego, że firma świetnie prosperuje. Jest zatem smakowitym kąskiem dla zagranicznego inwestora. Już teraz mówi się o redukcji zatrudnienia. Co będzie po sprzedaży? Pracownicy negocjują pakiety socjalne. Jednak na jaki czas, dowiedzą się, gdy zostanie podpisana umowa o prywatyzacji. A wtedy może być podobnie, jak w elektrowni w Połańcu - tam podpisane gwarancje socjalne nie były przestrzegane i po wejściu nowego właściciela wiele osób straciło pracę. Jednak załoga ZEC nie chce protestować - nowi inwestorzy obiecali im udziały w spółce. Ci, którzy zostaną, mają dostać akcje wartości od 10 tys. zł do 100 tys. zł. Biorąc pod uwagę, że prywatyzacja ma kosztować 1 mld zł i sprzedanych ma być 85 proc. akcji ZEC, prawdopodobnie są to obietnice bez pokrycia.
W tej chwili Łódź jest miastem o najwyższym wskaźniku bezrobocia - oficjalnie wynosi on prawie
20 proc., nieoficjalnie mówi się nawet o 25-28 proc. Nowy właściciel to zagrożenie dla pracowników zatrudnionych w ZEC, podobne zagrożenie czują też władze Łodzi. Jednak nikt się z tym nie liczy, bo decyzje zapadają wyżej. Jeśli wielki zachodni koncern, który za kilka miesięcy zostanie właścicielem ZEC, potraktuje pakiety socjalne pracowników jak nic nieznaczące obietnice, rozpocznie się redukcja załogi i wiele osób straci pracę (należy pamiętać, że w Polsce, a zwłaszcza w Łodzi, ponad 3 tys. miejsc pracy to utrzymanie dla prawie 12 tys. osób). Władze miasta obawiają się też, że nowy właściciel, który jest monopolistą na łódzkim rynku, zechce jak najwięcej zarobić i podyktuje wysokie ceny za energię i ciepło. Dlatego władze miasta starają się o zmianę przepisów przetargowych; chcą oddzielić elektrociepłownię od zakładów energetycznych. Jednak, jak twierdzi Ministerstwo Skarbu Państwa, przetarg wszedł już w taką fazę, że nic się nie da zmienić. Łodzianie jednak nie rezygnują. Na początek września zapowiadają manifestację przeciw sprzedaży elektrociepłowni.
Polski rynek energii
Prywatyzacja polskiej elektroenergetyki jest zaawansowana jedynie w odniesieniu do elektrociepłowni. Proces przekształceń własnościowych spółek z tego podsektora rozpoczęto w 1998 r., gdy weszła w życie podpisana w 1997 r. umowa sprzedaży 55 proc. akcji Elektrociepłowni Kraków SA dla konsorcjum firm francuskich EDF i Finelex BV oraz gdy przeprowadzono pierwszy etap prywatyzacji Elektrociepłowni Będzin SA, wprowadzając do publicznego obrotu akcje tej spółki. Dotychczas sprywatyzowano już dziewięć elektrociepłowni, trwa prywatyzacja kolejnych trzech, dwie dalsze zostały włączone do Południowego Koncernu Energetycznego. Najmocniejszą pozycję na tym rynku zdobył francuski EDF, który bezpośrednio lub przez swoje spółki-córki kontroluje obecnie sześć z dziewięciu sprywatyzowanych elektrociepłowni. Drugim co do wielkości potentatem jest szwedzka firma Vattenfall, która zaczęła działać na polskim rynku w 1992 r. W 1999 r. nabyła 55 proc. akcji Elektrociepłowni Warszawskich S.A., największego producenta energii cieplnej w kraju (24 proc. udziałów w rynku) oraz wiodącego producenta energii elektrycznej w Warszawie (60 proc. energii elektrycznej). Elektrociepłownie Warszawskie to pięć zakładów produkcyjnych: Żerań, Siekierki, Kawęczyn, Wola i Pruszków, których ogólne zdolności produkcyjne wynoszą ok. 5,6 tys. MW energii cieplnej i ok. 1 tys. MW energii elektrycznej. Spółka zatrudnia obecnie 3,4 tys. pracowników. W 2001 r. Vattenfall nabył pakiet 33 proc. akcji Górnośląskiego Zakładu Elektroenergetycznego, największego dystrybutora w Polsce (11 proc. energii elektrycznej sprzedawanej w kraju), który obsługuje ponad milion klientów indywidualnych i przemysłowych. Firma ma strukturę grupy kapitałowej. Należy do niej 15 spółek działalności podstawowej, w tym spółka zajmująca się obrotem energią elektryczną, 3 spółki wspomagające działalność podstawową i 7 spółek działalności pomocniczej.
Anna Surowiec, Robert Popielewicz
Nasz Dziennik 18-08-2003
Autor: DW