Moje podróże z ks. kard. Karolem Wojtyłą
Treść
Z księdzem prałatem Zdzisławem J. Peszkowskim, kapelanem Rodzin Katyńskich i Pomordowanych na Wschodzie, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler
Kończy Ksiądz Prałat książkę o ks. kard. Karolu Wojtyle, z którym podróżował Ksiądz po Kanadzie i Ameryce. Jak zrodził się pomysł napisania jej?
- Serdecznym obowiązkiem nas, Polaków, jest troska o to, aby nie uronić niczego ze spotkań z Ojcem Świętym Janem Pawłem II, aby udokumentować każdy jego krok. Dlatego gorąco pragnąłem wydać ten zapis dwukrotnego nawiedzenia Polonii przez ks. kard. Karola Wojtyłę w 1969 r. i w 1976 roku. Pamięć jego pobytu wśród Polonii była i będzie w naszych sercach ciągle żywa. Dlatego po latach pragnę przybliżyć ten błogosławiony czas spotkania. Niech ta książka będzie dla nas jak podróż w czasie.
Ile czasu spędził Ksiądz Prałat za oceanem z przyszłym Papieżem?
- Dobry Bóg dał, że przez dwa i pół miesiąca towarzyszyłem kardynałowi Wojtyle w podróży. Mogłem wtedy z bliska zobaczyć i uczestniczyć w jego życiu.
Jak wyglądał pierwszy przyjazd ks. kard. Wojtyły do Ameryki?
- Był on odpowiedzią na tęsknotę Polonii, aby żyć rytmem Kościoła w Polsce. Kiedy nasza Ojczyzna przeżywała Tysiąclecie Chrztu Polski, Polonia amerykańska i kanadyjska zaprosiła ks. kard. Stefana Wyszyńskiego na uroczystości milenijne na kontynent amerykański. Niestety, prześladowanie Kościoła przez władze komunistyczne uniemożliwiło tę wizytę. Podobnie jak nie wpuszczono do Polski Ojca Świętego Pawła VI na centralne uroczystości Tysiąclecia Chrztu Polski 3 maja 1966 roku. Prymas poprosił kardynała Wojtyłę, żeby pojechał na jego miejsce. Wojtyła oczywiście czekał na to bardzo, bo jeszcze Kanady i Ameryki nie widział. Ciekawy był też spraw Polonii, zwłaszcza że przyjeżdżaliśmy do niego i opowiadaliśmy mu o nich. Nasza łączność z Kościołem w Polsce wyglądała w ten sposób, że składaliśmy wizytę kardynałowi Wyszyńskiemu, a potem jechaliśmy na Jasną Górę i do kardynała Wojtyły. Wtedy, kiedy Prymas Wyszyński prosił go, żeby pojechał w jego imieniu, kardynał Wojtyła z największą radością to przyjął. Przyjechał najpierw do Kanady, a później do Stanów Zjednoczonych. Miałem szczęście być jednym ze współorganizatorów tej oczekiwanej wizyty. Ogromna była nasza radość, gdy do nas przybył, ponieważ kardynał Karol Wojtyła był dla nas cząstką Ojczyzny.
Co go najbardziej interesowało?
- Jechał za ocean z tym gorącym pragnieniem, by się dowiedzieć, jak wyglądają parafie polskie, jaki jest stosunek biskupów do Polonii. Wiedzieliśmy przecież wtedy, że nie było biskupa polskiego w Kanadzie, a wielu proboszczów było już w randze prałata. Wizytę w Stanach Zjednoczonych zaczęliśmy od Harvard University. Ksiądz kardynał bardzo chciał zobaczyć także Seminarium Polskie w Orchard Lake i amerykańską Częstochowę. Spędzał czas bardzo intensywnie. Pobyt za oceanem był dla niego ważny. Szybko zdaliśmy sobie sprawę z tego, że jest ogromnie zainteresowany życiem Polonii i Kościoła w Stanach Zjednoczonych. On rozumiał najtrudniejsze sprawy w Episkopacie amerykańskim. Wszystkim się interesował. Tam, gdzie mówił po angielsku, nie używał kartki. Nie miał żadnych trudności w nawiązywaniu kontaktów. Na osobach, z którymi się zetknął, wywarł wielkie wrażenie. Dawał bowiem każdemu, z kim rozmawiał, odczuć, że jest dla niego ważną osobą. Bardzo przeżyli spotkanie z nim księża, bo zrozumieli, że rozmawiają z kimś, kto nie tylko przyjeżdża z Polski, ale jest zainteresowany tym wszystkim, co ich dotyczy i sam tym również żyje. Chciał odwiedzić wiele parafii katolickich, interesowało go, jak wygląda pomoc Lidze Katolickiej i Kościołowi.
A jak przebiegała druga wizyta ks. kard. Wojtyły w USA?
- Przyjechał z delegacją biskupów polskich na Kongres Eucharystyczny w Filadelfii, który prowadził kardynał Jan Król, i na spotkanie z Polonią. Kardynał Król odgrywał dużą rolę w Episkopacie amerykańskim. Był ordynariuszem Filadelfii, gdzie tworzyła się wtedy amerykańska Częstochowa, która była bezpośrednio pod jego opieką. Zanim jednak doszło do tego wyjazdu, dowiedziałem się od ks. Prymasa Wyszyńskiego, że w skład reprezentacji polskiej, która pojedzie na kongres, oprócz ks. kard. Wojtyły wejdzie jeszcze tylko dwóch biskupów. Powiedziałem wówczas do kardynała Wojtyły: "Na miłość Bożą, to jest Kongres Eucharystyczny odbywający się w diecezji, na której czele stoi Polak. Musi więc być od nas fantastyczna delegacja". Udałem się do ks. Prymasa Wyszyńskiego i powiedziałem mu, że Polonia na pewno spodziewa się, iż przyjedzie duża reprezentacja z Polski. Ksiądz Prymas się zgodził i w sumie pojechało do Filadelfii aż dziewiętnastu biskupów, z czego ks. kard. Król bardzo się ucieszył.
Cały Kongres Eucharystyczny był na temat głodu - głodu wolności, chleba, miłości, Eucharystii itd. Jeden z najważniejszych tematów - głód wolności, na prośbę kardynała Króla opracował kardynał Wojtyła, który później jako jeden z głównych mówców przemawiał podczas kongresu. Wówczas to Matka Teresa opowiadała także o głodzie miłości, a słynny arcybiskup Sheen, jeden z największych kaznodziei, o głodzie Eucharystii. Obecność ks. kard. Wojtyły i biskupów na tym Kongresie Eucharystycznym była bardzo ważna. Po jego zakończeniu półtora miesiąca trwały odwiedziny Polonii amerykańskiej. Kardynał Wojtyła był m.in. w Baltimore, Orchard Lake, Detroit, Buffalo, Hamilton w Kanadzie, Chicago, Stewens Point, gdzie miał wykłady na uniwersytecie, w Los Angeles, San Francisco i Nowym Jorku, gdzie spotkał się z kardynałem Cookiem.
Wspomniał Ksiądz Prałat o Orchard Lake, gdzie mieści się słynne Seminarium Polskie, które wszechstronnie wykształciło wielu wspaniałych kapłanów. Jak wyglądało spotkanie ks. kard. Wojtyły z Polonią właśnie w tym miejscu?
- Zwiedzając to seminarium w roku 1976, ks. kard. Karol Wojtyła powiedział, że jest ono najpiękniej położone ze wszystkich seminariów, jakie kiedykolwiek odwiedzał. W Orchard Lake zorganizowałem sympozja pt. "Co to jest Polska?", podczas których kardynał Wojtyła i biskupi z Polski mogli spotkać się z liderami Polonii z Kanady i Ameryki i wymienić się poglądami. Przez wiele godzin przedstawiciele Polonii mieli możliwość od wysokich rangą duchownych dowiedzieć się najistotniejszych spraw dotyczących naszej Ojczyzny. To była wielka rzecz. Wszystkie te przemówienia biskupów znajdą się w książce. Biskupi z kolei mieli możliwość wysłuchania, co to znaczy być Polakiem poza Polską. Jeden z moich uczniów, prof. Chrobot, mówił wówczas o tym, że jest Polakiem, ale ciężko mu tutaj być Amerykaninem, a jako Amerykaninowi trudno mu być Polakiem. Pamiętam, że jak skończył ten wykład, to kardynał Wojtyła powiedział mi: "Nie wiedziałem, że człowiek może tak się zmagać wewnętrzne". Wtedy też debatowaliśmy nad tym, co może Kościół zrobić dla Polonii, a Polonia dla Kościoła. Dokładny nasz program, który wówczas ustaliliśmy, też znajdzie się w książce.
Co jeszcze w niej będzie?
- Kilkadziesiąt fotografii z podróży kardynała Wojtyły po Kanadzie i Ameryce. Wiele z nich nie było dotąd publikowanych. Znajdzie się także dokładne kalendarium z jego pobytu za oceanem, które pokaże, jak szalony wysiłek kardynał Wojtyła włożył w tę podróż.
Czy zapamiętał Ksiądz Prałat jakieś ciekawe wydarzenia z tamtych chwil spędzonych z przyszłym Papieżem?
- Relacja o drugim pobycie kardynała Karola Wojtyły w Orchard Lake nie byłaby pełna, gdyby nie wspomnieć przygody kajakowej. W drodze z Cincinnati od arcybiskupa Bernardina, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Ameryki, do Detroit, ks. kard. Wojtyła zaproponował zmianę programu w Orchard Lake. Prosił, aby wszystko, co było przewidziane od godziny 13.00 do 18.00, przenieść na później - od 19.00 do północy. Nie było to łatwe, bo w programie przewidziano konferencję prasową, nagranie dla Rodziny Różańcowej, wywiady i inne sprawy. Zapytałem księdza kardynała, co będziemy robić w tym czasie. Odpowiedź była krótka: "Obiecałeś mi kajak - pójdziemy na jezioro". Zaraz po obiedzie o godzinie 14.00 wypłynęliśmy na bardzo burzliwe w tym dniu jezioro. Kardynał zajął miejsce trudniejsze, bo z tyłu. Kajak był dwuosobowy. Opłynęliśmy jezioro dookoła. Po drugiej stronie wyspy ksiądz kardynał zarządził: "A teraz do wody". Pływaliśmy przeszło pół godziny. Muszę powiedzieć, że znakomicie pływał. Trzeba przyznać, że ksiądz kardynał nawet przy przeładowanym programie prac umiał znaleźć czas na modlitwę i na godziny dotlenienia, to znaczy na wędrówkę, narty czy pływanie. Oczywiście nawet ten czas wolny był okazją do ciągłego myślenia, dyskusji, podejmowania najbardziej skomplikowanych problemów. Gdy byliśmy razem na kajaku, analizowaliśmy wspólnie wielką łaskę - drugiego nawiedzenia Polonii i Orchard Lake. Podziwiałem umiejętność syntezy sprawy duszpasterstwa Polonii i życia Kościoła w Ameryce.
Widać z tej opowieści Księdza, że z ks. kard Wojtyłą nie można było się nudzić...
- Oczywiście. Dodam jeszcze, że podczas pobytu w Detroit, kiedy poszliśmy zwiedzać zakłady Forda, powiedziałem księdzu kardynałowi, że jesteśmy w stolicy samochodów świata - Motor City of the Word. Może ksiądz kardynał rozejrzy się, który samochód podoba się księdzu kardynałowi. Po dłuższym patrzeniu jego wzrok zatrzymał się przy fordzie LTD. Kiedy to zauważyłem, podeszliśmy bliżej, żeby ksiądz kardynał miał okazję się przyjrzeć. Powiedział, że ten samochód mu się podoba. Po powrocie do Orchard Lake poszliśmy do stołówki na obiad, gdzie już wszyscy na nas czekali. Wśród zaproszonych gości było czterech majętnych biznesmenów, byłych uczniów college'u w Orchard Lake. Decyzja była szybka, jeżeli ksiądz kardynał będzie łaskaw przyjąć ten dar - ford LTD będzie czekał. Następnego dnia donieśli nam, że za dwa tygodnie samochód można odebrać w Paryżu. Ktoś z otoczenia księdza kardynała przetransportuje go z Paryża do Krakowa. Tak też się stało. Niestety, ten dar Polonii został obłożony wysokim cłem. Do momentu uiszczenia opłaty został zapieczętowany w garażu. Ksiądz kardynał zdecydował, że nie będzie płacił żadnego cła. Kiedy dowiedziałem się o tym podczas przyjazdu na Święta Bożego Narodzenia do Polski, byłem bardzo zdumiony. Dar Polonii amerykańskiej wysoko oclony? Po wyjeździe z Polski napisałem do gazet amerykańskich krótki artykuł na ten temat. "Dar Polonii dla kardynała Karola Wojtyły wysoko oclony". Na skutek nie trzeba było długo czekać. Z Warszawy przyjechali do Krakowa urzędnicy z pytaniem: co się dzieje? Następnie tłumaczyli, że to jakieś nieporozumienie i samochód został zwolniony z cła. Dar Polonii stał się w końcu własnością kardynała Karola Wojtyły.
Czy już wówczas człowiek ten, który w decydujący sposób wpłynął na historię Polski i świata, był osobą szczególnie ważną dla Księdza Prałata?
- Dobry Bóg dał mi łaskę, że mogłem być przy dwóch wielkich ludziach: przy kardynale Wyszyńskim i kardynale Wojtyle. Już na tamtym etapie mojego życia obydwaj byli dla mnie skarbnicą, z której mogłem czerpać. Wizyta kardynała Wojtyły w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych stanowiła też wielkie umocnienie dla tamtejszej Polonii.
Kiedy możemy spodziewać się książki Księdza Prałata w księgarniach?
- Pójdzie ona do druku po Świętach Wielkanocnych.
Bardzo dziękuję Księdzu Prałatowi za rozmowę
Zdjęcia pochodzą z archiwum
ks. prałata Zdzisława J. Peszkowskiego
żródło: "Nasz Dziennik" 2007-04-07
Autor: mj