Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Modlitwę trzeba wybrać i zdecydowanie się jej trzymać!

Treść

Zwykle staramy się w życiu odróżnić sprawy ważne od mniej ważnych. Jednak trzeba wiedzieć, że w praktyce zasadniczy podział polega na różnicy między sprawami pilnymi i ważnymi.

Modlitwa jest walką odnoszącą się do konkretnych wyborów i postaw. Zarówno wiara, jak i modlitwa są na wskroś konkretnymi, żywymi relacjami, i dlatego walka o nie toczy się w obszarze tego, co konkretnie wpływa na nasze decyzje i wybory.

Najczęstszą i najbardziej ukrytą pokusą jest nasz brak wiary. Objawia się on nie tyle przez wyznane niedowiarstwo, co przez faktyczny wybór. Gdy zaczynamy się modlić, natychmiast tysiące prac i kłopotów, uznanych za bardzo pilne, wchodzą na pierwsze miejsce; i znowu jest to chwila prawdy serca i wyboru miłości. Zwracamy się do Pana jako do naszej ostatniej ucieczki: ale czy naprawdę w to wierzymy? Albo bierzemy Pana za sprzymierzeńca, ale serce ciągle jeszcze pozostaje zarozumiałe. W każdym przypadku nasz brak wiary ukazuje, że nie jesteśmy jeszcze w postawie serca pokornego: „beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,5) (KKK 2732).

Kiedyś uczono nas, że „wierzyć to znaczy przyjąć za prawdę to, co Bóg objawił, a Kościół podał do wierzenia jako objawione”. Takie określenie wiary sugeruje jednak coś na kształt wiedzy. Wiara byłaby zastępnikiem wiedzy w obszarze, który wymyka się zwykłej wiedzy. Przy takim rozumieniu wiary nacisk był położony na poprawność doktrynalną wiary. Stąd podstawowa dla wiary była deklaracja w odniesieniu do prawd wiary, a właściwie treści intelektualnej tych prawd, czyli ważna była deklaracja ideowa. Natomiast wiara w pojęciu biblijnym jest zawierzeniem, czyli relacją osobową, która się weryfikuje nie tyle na płaszczyźnie deklaracji, ale konkretnych postaw. Nie każdy, który Mi mówi: „Panie, Panie!”, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie (Mt 7,21).

To faktyczne wybory pokazują, czy jesteśmy wierzący, czy nie. „Gdy zaczynamy się modlić, natychmiast tysiące prac i trosk, uznanych za bardzo pilne, wydaje się najważniejsze; i znowu jest to chwila prawdy serca i wyboru miłości”. Co jest dla nas naprawdę ważniejsze?! Wyznajemy, że wiara jest konieczna do zbawienia! Ale czy my naprawdę w to wierzymy? Niestety istnieje w nas stała tendencja do mniemania, że sami sobie poradzimy lub nawet, że musimy sami sobie poradzić! Jednak Pan Jezus bardzo wyraźnie powiedział: beze Mnie nic nie możecie uczynić (J 15,5). Odnosi się to do naszego życia duchowego. Jeżeli ma się w nas coś dobrego dokonać, to tylko mocą Jego łaski na podstawie naszego przyzwolenia wyrastającego z wiary, czyli zawierzenia.

Zwykle staramy się w życiu odróżnić sprawy ważne od mniej ważnych. Jednak trzeba wiedzieć, że w praktyce zasadniczy podział polega na różnicy między sprawami pilnymi i ważnymi. Jeżeli ktoś żyje spontanicznie, to zawsze sprawy pilne wyprą u niego sprawy ważne. Przypomina to prawo, jakie zaobserwowano w średniowieczu w odniesieniu do pieniędzy: zły pieniądz wypierał z rynku pieniądz dobry. Tak się działo niezależnie od tego, że chciałoby się, żeby na rynku był dobry pieniądz, a nie zły. Działo się jednak odwrotnie. Podobnie jest w przypadku spraw ważnych i pilnych: pilne zawsze wypierają ważne! Tak się dzieje, jeżeli spraw ważnych nie ustawimy jak niewzruszone filary, a sprawy pilne będą dla nas musiały się zmieścić pomiędzy tymi filarami. Jeżeli nie uświadamiamy sobie tej prawdy, to możemy mniemać, że jesteśmy osobami wierzącymi – przecież wierzymy, że jest Bóg, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym… – jednak w praktyce na modlitwę nie mamy czasu, bo sprawy pilne wypierają ważne. Prawdziwa wiara prowadzi do wierności w zawierzeniu. Jeżeli zauważamy, że w praktyce nie modlimy się, to znaczy, że w istocie zdradzamy Tego, któremu zawierzyliśmy, i w istocie nie jest On dla nas najważniejszy. Podobnie jest w miłości małżeńskiej, jeżeli w wyborach męża czy żony współmałżonek musi zejść na drugi plan w hierarchii spraw, to oznacza, że go się w istocie nie kocha. 

Modlitwa jest wyborem, i to w każdym przypadku, bo zawsze sprawy pilne przeszkadzają w jej podjęciu i prowadzeniu. Jeżeli będziemy modlić się tylko wtedy, kiedy przyjdzie nam tzw. natchnienie, to w istocie prawie nigdy się nie będziemy modlili. Jeżeli jednak dalej mniemamy, że jesteśmy wierzący, to się oszukujemy lub nie mamy elementarnej wiedzy o podstawowych prawdach związanych z życiem duchowym oraz zupełnie nie znamy siebie samych i swojego życia. Modlitwę trzeba wybrać i zdecydowanie się jej trzymać!

Inną pokusą, która wynika z zarozumiałości, jest znużenie. Ojcowie duchowni rozumieją przez nie rodzaj depresji na skutek porzucenia ascezy, zmniejszenia czujności, zaniedbania serca. „Duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe” (Mt 26,41). Z im większej wysokości się spada, tym bardziej jest to bolesne. Bolesne zniechęcenie jest odwrotnością zarozumiałości. Kto jest pokorny, nie dziwi się swojej nędzy, ponieważ prowadzi go ona do większej ufności i wytrwania w stałości (KKK 2733).

Istnieją dwa rodzaje depresji duchowej. Jedna jest nazywana przez mnichów acedią. Jest ona rodzajem choroby duchowej wynikającej z braku ascezy:

Acedia jest jednoczesnym i długotrwałym pobudzeniem popędliwości i pożądliwości, ta pierwsza złości się na to, co obecne, druga zaś pożąda tego, co nieobecne.

Acedia to stan duchowego zniechęcenia, znużenia, oschłości albo, mówiąc inaczej, duchowa depresja. Jest to pewien rodzaj frustracji, który wynika stąd, że człowiek ma jakieś pragnienie, które jednak się nie realizuje, co rodzi złość na własną niemożność osiągnięcia tego, czego się pragnie. Czasem człowiek próbuje to przełamać przez aktywizm, który także nie daje mu pełnej satysfakcji. Taką ucieczką może być także aktywizm religijny.

Natomiast Katechizm mówi o innego rodzaju depresji, która wynika ze świadomości, że po opanowaniu pożądliwości w namiętnej części duszy człowiek jest o wiele wyżej od innych ludzi, którzy z tymi pożądliwościami nieustannie się borykają. Pojawia się wówczas chęć uzyskania potwierdzenia ze strony Boga, że tak jest. Jest to próżna chwała, która powoduje, że asceta traci całą wartość dotychczasowego wysiłku. Właśnie w odniesieniu do tej sytuacji mnisi mówili: „z im większej wysokości się spada, tym bardziej jest to bolesne”, jak cytuje KKK 2733. Na koniec przytaczanej już niejednokrotnie przypowieści o faryzeuszu i celniku w świątyni Pan Jezus powiedział: Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony (Łk 18,14). Pycha, która rodzi się z próżnej chwały, jest właściwie źródłem wszystkich grzechów. Jedynym antidotum na to jest pokora: „Kto jest pokorny, nie dziwi się swojej nędzy, ponieważ prowadzi go ona do większej ufności i wytrwania w stałości”.

Powiedział abba Antoni: „Zobaczyłem wszystkie sidła nieprzyjaciela rozpostarte na ziemi, jęknąłem więc i powiedziałem: «A któż się im wymknie?» I usłyszałem głos mówiący do mnie: «Pokora»” (1 Apo Antoni 7).

Kto wpadnie w pychę, doświadcza głębszej depresji i zniechęcenia, które ostatecznie prowadzą do rozpaczy.

Fragment książki Modlitwa chrześcijańska. Refleksje nad IV częścią Katechizmu Kościoła Katolickiego

Włodzimierz Zatorski OSB – urodził się w Czechowicach-Dziedzicach. Do klasztoru wstąpił w roku 1980 po ukończeniu fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwsze śluby złożył w 1981 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1987 r. Założyciel i do roku 2007 dyrektor wydawnictwa Tyniec. W latach 2005–2009 przeor klasztoru, od roku 2002 prefekt oblatów świeckich przy opactwie. Autor książek o tematyce duchowej, między innymi: “Przebaczenie”, “Otworzyć serce”, “Dar sumienia”, “Milczeć, aby usłyszeć”, “Droga człowieka”, “Osiem duchów zła”, “Po owocach poznacie”. Od kwietnia 2009 do kwietnia 2010 przebywał w pustelni na Mazurach oraz w klasztorze benedyktyńskim Dormitio w Jerozolimie. Od 2010 do 2013 był mistrzem nowicjatu w Tyńcu. W latach 2013-2015 podprzeor. Pełnił funkcję asystenta Fundacji Opcja Benedykta. Zmarł 28 grudnia 2020 r.

 

Żródło: cspb.pl,

Autor: mj