Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Modlitwa zwyczajną stratą czasu?

Treść

Największym dobrem i radością człowieka jest Pan Bóg. Aby doświadczyć tej radości, człowiek musi dokonać pewnego wysiłku. A więc odnaleźć Boga, spotkać Go, doświadczyć Jego bliskości, zjednoczyć się z Nim. To wszystko dokonuje się dzięki modlitwie. Przeżywamy teraz Wielki Post. Kościół w tym czasie kieruje do nas wezwanie do odrodzenia się w modlitwie.

Niektórzy ludzie - a zwłaszcza ci, którzy są przyzwyczajeni do aktywności i do polegania na sobie, do ustawicznego działania - uważają modlitwę za wstydliwą "przerwę" w życiu. Gorzej: czasami wydaje się im zwyczajną stratą czasu. Rzeczywiście, idea modlitwy, a więc ofiarowanie swego czasu Komuś, kogo się kocha, kłóci się z wpajanym nam od dzieciństwa poczuciem samowystarczalności i niezależności. Modlitwa jest przecież powierzeniem się Bogu. Człowiek modlący się niejako wyznaje tym samym, że sam nie jest w stanie udźwignąć siebie, że potrzebuje Kogoś, kto będzie od niego większy. Modlitwa jest zatem przyznaniem się do tego, że Kogoś naprawdę potrzebujemy, i dlatego jest tak bardzo obca dumnej naturze człowieka. Ludzie pyszni nie będą odczuwali pragnienia modlitwy. Tacy są przekonani, że wszystko zależy od nich. Żyją złudzeniem, które łatwo rozbije się o jakąś rafę codzienności. Ludzie dumni i zarozumiali nie będą się modlić. Sama myśl o tym, że mieliby zgiąć kolana przed Kimś innym niż oni sami, wydaje się im zamachem na ich wolność.
Ale, na szczęście, obok nich żyją ludzie pokorni i prości, którzy realistycznie patrzą na siebie, Boga i świat. Ci się modlą. Jest bowiem w nich jakaś głęboko ukryta tęsknota, która pobudza do modlitwy. Pragniemy jej, nawet jeśli ją zaniedbujemy lub - jak twierdzimy - źle się modlimy. Poruszeni delikatną mocą Ducha Świętego pragniemy modlitwy. Dlaczego? Ponieważ pragnąc modlitwy, pragniemy Boga. Intuicyjnie rozumiemy, że najbliżej Niego jesteśmy właśnie wtedy, gdy się modlimy. Czujemy się otoczeni obecnością Boga. Każdy z nas, jeśli uważnie wniknie w swoje doświadczenia życiowe, jeśli obejrzy się wstecz i przejrzy historię swego życia, łatwo odkryje, że w rzeczywistości Pan Bóg jest niedaleko nas. I jest nam niezbędny. Jak woda, jak powietrze, jak czyjeś mocne ramiona, jak dobre słowo...
Wielu ludzi odkrywa obecność Boga nie w początkach swego życia, ale wtedy, gdy staje się ono dojrzałe. Ludzie młodzi łatwo zapominają o Bogu. Pomaga im w tym samo życie. W młodości łatwo ulec pokusie powierzchownego podejścia do życia. Ludzie dojrzali nabierają pewnego dystansu. Żyją wolniej, ale intensywniej, dogłębniej. Wtedy też odkrywają delikatną i dyskretną obecność Bożą. Potrafią odszyfrować wszystkie znaki, jakimi Bóg dawał im do zrozumienia, że jest towarzyszem ich życiowej drogi. Tak więc, by się modlić, potrzeba pewnej dojrzałości i mądrości życiowej. Potrzeba dystansu do siebie i świata. Potrzeba pewnej dozy krytycyzmu i pokory.
Modlimy się również dlatego, że Bóg przychodzi do nas wtedy, gdy najbardziej Go potrzebujemy. Wielu ludzi doznało łaski modlitwy zwłaszcza w trudnych sytuacjach. Jest nawet takie ludowe przysłowie, które wypowiadamy nieraz z przekąsem: "Jak trwoga to do Boga". Rzeczywiście, wielu ludzi odnajduje drogę do Boga wtedy, gdy dotychczasowe drogi zaprowadziły ich donikąd. Ktoś mądry powiedział, że "czasami dopiero z ruin najlepiej widzi się Niebo". Bóg pozwala nam przeżyć doświadczenie porażki, by poprzez nie otworzyć nam drogę ku sobie. On sam prowadzi nas ku sobie różnymi drogami. Czasami są one kręte. Czasami wyboiste. Czasami boleśnie ranią stopy, męczą. Są naznaczone zwątpieniem i niewiedzą. Tych jednak, którzy ufają, zaprowadzą do Niego.
ks. Zbigniew Sobolewski
"Nasz Dziennik" 2009-03-06

Autor: wa