Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Modlitwa za małżeństwo

Treść

Przechodząc obok pewnego kościoła w sobotni wieczór w Warszawie, mimochodem usłyszałem rozmowę dwojga młodych ludzi. Byli oni zaproszeni na ślub swoich przyjaciół. Stali w tłumie odświętnie ubranych gości. Chłopak ponaglony przez dziewczynę do wejścia do świątyni zapytał: "Co będziemy tam robić? Modlić się?". Wyglądał na bardzo zdziwionego. Grymas na twarzy zdradzał jego bezradność, zakłopotanie, nienaturalność sytuacji, w jakiej się znalazł. Nie chcę mówić o zachowaniu na ślubach. Jest to temat zasługujący na specjalne potraktowanie. Każdy z nas ma swoje obserwacje, w jaki sposób rodzina i zaproszeni goście uczestniczą we Mszy Świętej ślubnej. Przyznam, że to pytanie, zadane przez chłopaka: "Co będziemy tam robić? Modlić się?", najpierw mnie oburzyło, a potem głęboko zasmuciło. Uświadomiłem sobie, że być może wiele osób nie traktuje związku małżeńskiego jako wydarzenia religijnego - sakramentu. Ślub kościelny - w dalszym ciągu modny wśród młodych - zdaje się tracić na swym istotnym znaczeniu. Na co zwracają uwagę sami narzeczeni? Na wystrój świątyni, kwiaty, zdjęcia... Czy jest to dla nich wydarzenie wiary? A goście? W jakim duchu wchodzą do świątyni? Często niosą ze sobą naręcza kwiatów dla nowożeńców. Co jeszcze poza swą obecnością i kwiatami mogą im ofiarować? A rodzice i chrzestni nowożeńców? Wzruszeni, świąteczni, w centrum uwagi wszystkich... Co dla nich jest najważniejsze? Do stworzenia udanego związku małżeńskiego potrzeba nie tylko wysiłku i dobrej woli ludzi, ale przede wszystkim Bożego błogosławieństwa i łaski. Zbyt dobrze widać, że sam człowiek nie potrafi uszczęśliwić drugiego człowieka. Posiada za mało, aby wypełnić szczęściem życie kochanej osoby. Jest zbyt słaby, aby budować jedynie na sobie: swej inteligencji, woli, postanowieniach czy pragnieniach. Dostrzegł to już psalmista, mówiąc: "Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą" (Ps 127, 1). Kiedy widzimy, jak wiele małżeństw przeżywa poważne kryzysy i rozpada się, stawiamy pytanie: dlaczego? Dlaczego im się nie powiodło? Dlaczego już się nie kochają? Dlaczego mówią, że ich związek to jedna wielka pomyłka? Czyż nieraz nie widzimy jasno, iż przyczyną rozpadu ich małżeństwa była nieobecność Boga pomiędzy nimi? Ta nieobecność, która miała często swój początek w okresie narzeczeństwa, przeżytym w grzechu. A potem ta nieobecność kontynuowana w pierwszych latach małżeństwa, gdzie Bóg był zapraszany do domu jedynie z okazji chrzcin dziecka... Ile młodszych i starszych małżeństw troszczy się o trwałość swej miłości, odnosząc ją do Boga, a nie opierając jedynie na sobie? W obliczu tak wielu małżeństw, które się rozpadają, widzimy, jak wiele potrzeba Bożej pomocy. Trzeba się modlić w małżeństwie i za małżeństwa. Ta modlitwa ma moc ocalającą, umacniającą, pomagającą wzrastać w odpowiedzialności za siebie nawzajem. To prawda, nie jest prostym antidotum na wszystkie bolączki i kryzysy, ale pomaga przeżywać je i pokonywać. Oparcie się na Bogu, budowanie na skale wiary, daje większą gwarancję, że małżeństwo przetrwa godziny prób i trudności. ks. Zbigniew Sobolewski "Nasz Dziennik" 2008-05-30

Autor: wa