Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Modlitwa u św. Benedykta

Treść

Modlitwa była zawsze żywiołem właściwym dla mnichów, odnalazł ją święty Benedykt i chciał, aby modlili się także jego uczniowie. Dlatego Reguła mówi dużo na ten temat.

Modlitwa jest tajemnicą w sercu ludzkim, które ma swoją głębię (RB 52) – Benedykt modlił się „z głębi serca” (2 D 16). Nie dotrze do niej nikt „mędrca szkiełkiem i okiem”, a tylko można próbować opisu na pod­stawie zewnętrznego wyrazu. Modlitwa bowiem nie mieści się w sercu, lecz wypowiada słowem i gestem. Można obserwować, opisać i rozszyfro­wać, lecz z całym ryzykiem omyłki. W naszym przypadku św. Grzegorz ogromnie ułatwił pracę, gdyż interesował się tematem i w opowiadaniach swoich o modlitwie nie tylko wspominał, ale nadto ją komentował z bez­konkurencyjnym znawstwem. On oczywiście będzie przewodnikiem w dłu­giej drodze, prowadzącej od przygotowania poprzez różne formy modlitwy do kontemplacji włącznie. Tworzy to szereg kolejnych problemów.

Okazuje się, że „już na samym progu życia monastycznego” (2 D l) – w Enfide – Benedykt „usilnie” się modlił. Od razu nasuwa się wniosek, że człowiek otrzymuje dar modlitwy – jakby w zalążku – zanim po­dejmie życiowe decyzje. Z tego zalążka rozwija się potem, w korzystnych warunkach, modlitwa i zmierza do swej pełni.

To byłoby wspólne w odniesieniu do Benedykta, jak i do jego mni­chów. Ale Benedykt-eremita był pod bezpośrednim wpływem Du­cha Świętego, natomiast uczniowie Benedykta dar ów i sztukę modlitwy roz­wijali pracowicie w klasztorze.

Z Reguły wynika, że nowicjusze mieszkali w osobnej celi „gdzie mieli rozmyślać” (RB 58). Oznaczało to już rozwijanie się na drodze modlitwy. Nowicjusz miał dowieść, że „prawdziwie szuka Boga, że jest gorliwy w służbie Bożej”. Ostatecznie po roku, w oratorium składał śluby w formie modlitwy: „Przyjmij mnie Panie według twej obietnicy, a żyć będę”. Nie ulega zatem wątpliwości, że uczono wówczas modlitwy na szczeblu wstęp­nym, elementarnym.

O nauczycielu Reguła mówi wyraźnie: „Przydzieli się im mnicha star­szego, takiego, który umie pozyskiwać dusze” – nie przekreśla to by­najmniej nauczycielskiej roli opata, który mnichów uczy wszystkiego – przez całe życie. Benedykt był nauczycielem i wychowawcą – nauczycielem modlitwy.

Reguła Mistrza zobowiązywała opata do głoszenia nauk na tematy, które przejął Benedykt:

 

Kochać Boga z całego serca, z całej duszy i całej mocy…

Niczego nie przedkładać nad miłość Chrystusa

Prawdę wymawiać sercem i ustami

Nadzieję swoją w Bogu pokładać

Całą duszą pragnąć życia wiecznego

Śmierć nadchodzącą codziennie mieć przed oczyma

Uważać za rzecz pewną, że Bóg patrzy na nas na każdym miejsca

Złe myśli przychodzące do serca natychmiast rozbijać o Chrystusa

Nie mieć upodobania w wielomówstwie

Słuchać chętnie czytania duchownego

Często znajdować czas na modlitwę

Dawne swoje grzechy, codziennie ze łzami i wzdychaniem na modlitwie wyznawać Bogu

W duchu miłości Chrystusowej modlić się za nieprzyjaciół

Nigdy nie tracić ufności w Miłosierdzie Boże.

 

Reguła anonimowego Mistrza wyraźnie mówi, że tych umiejętności trzeba zarazem uczyć i uczyć się samemu (docere et disci). Benedykt przejął tekst dosłownie, przywłaszczy go sobie, bez wątpienia też uczniów swoich wdrażał w umiejętność modlitwy.

W tej delikatnej dziedzinie pierwszorzędną rolę gra przykład: uczył więc Benedykt osobiście modlitwy, modląc się na oczach mnichów albo razem z nimi. Nauka poparta jego autorytetem płynęła z doświadczenia i odznaczała się bogactwem przykładu.

Do nauki w tym zakresie można – trzeba – zaliczyć rozmowy du­chowne. Dialogi opowiadają na wstępie, że do Benedykta przyszedł jakiś kapłan „a po krzepiącej rozmowie o życiu duchownym” – akurat była Wielkanoc – spożyli święcone (2 D l).

Benedykt ze św. Scholastyką „całą noc czuwali wspólnie i rozmawiali o sprawach Bożych, znajdując pokrze­pienie we wzajemnej wymianie świętych myśli” (2 D 33). Benedykt z dia­konem Serwandusem „obaj wymieniali ze sobą słowa życia i nie mogąc jeszcze cieszyć się w sposób doskonały pokarmem niebieskiej ojczyzny, przynajmniej smak jej odnajdywali we wspólnej tęsknocie” (2 D 3E). Dia­logi wielokroć opowiadają, że mnisi rozmawiali na tematy duchowne – więc o modlitwie. Właściwie Dialogi te w całości są taką rozmową naj­doskonalej ilustrującą zagadnienie: tak właśnie Benedykt i jego roz­mówcy, wychodząc od konkretnych opowiadań, wznosili się ku sprawom ogólnym i wyższym, a modlitwa należała do tematów uprzywilejowanych. O swojej modlitwie Benedykt opowiadał Teoprobusowi (2 D 17) czy Sewandusowi (2 D 35), jak o modlitwie mówił Grzegorz do Piotra we wszystkich czterech księgach Dialogów. O Benedykcie w szczególności Grzegorz mówił, że: „nawet w najprostszych jego słowach, Piotrze, nie mogło zabraknąć mocy Bożej. Skoro serce Benedykta było w niebie, z ust jego nie mogły wychodzić słowa próżne…” (2 D 23).

Serce Benedykta, jak i słowo „serce” powracające w jego Regule mogłoby stanowić temat osobny. W odniesieniu do modlitwy doniosłą spra­wą były czystość, skrucha i zasadniczy zwrot (intencja) serca.

Warunkiem powodzenia w tak delikatnej a doniosłej materii było stwo­rzenie środowiska. Tak trzeba spojrzeć, ocenić i rozumieć mury klasztoru, które wielokroć wznoszą się jako kamień obrazy. Chronią one ciszę, samot­ność z Bogiem i wspólnotę, która się modli. Ze szczególną troską Benedykt urządził oratorium i wyznaczył mu centralne miejsce w zabudowaniach opactwa. „Nie należy tu czynić ani przechowywać nic takiego, co by nie miało związku z modlitwą” (R 52), natomiast wszystko tu miało służyć modlitwie. „Tu, jeśli ktoś zechce się modlić w samotności, niech wejdzie po prostu i niech się modli” (R 52). Prostota modlitwy harmonizowała z prostym urządzeniem oratorium. Obowiązywała cisza, domyślać się moż­na półmroku. Tutaj – na oczach Bożych – odprawiała się liturgia.

Stale otwarte oczy Boże przypominał ich obraz umieszczony w absy­dzie, nad ołtarzem.

Materiały dodatkowe:

Źródło: ps-po.pl, 11 lipca 2016r.

Autor: mj

Tagi: Modlitwa u św. Benedykta