Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Modlitwa nieustanna według św. Jana Kasjana i św. Hezychiusza z Synaju

Treść

Połączenie tych dwóch autorów ma na celu zwrócenie uwagi na rozwój rozumienia modlitwy nieustannej w ciągu wieków. „Rozwój” nie oznacza, że późniejszy autor jest lepszy od starszego…

Połączenie tych dwóch autorów ma na celu zwrócenie uwagi na rozwój rozumienia modlitwy nieustannej w ciągu wieków. „Rozwój” nie oznacza, że późniejszy autor jest lepszy od starszego, nie – raczej chodzi o pokazanie różnorodności w zależności od czasu i miejsca życia autora. Nie myślmy jednak, że możemy kalkować mistrzów modlitwy nieustannej. Nasz świat jest inny, więc i nasza modlitwa będzie inna i nikt z nas nie zdejmie obowiązku osobistego poszukiwania, nieuchronnych prób i błędów; modlitwa jest czymś nad wyraz osobistym i jako taka ma prowadzić nas ostatecznie do zjednoczenia z Bogiem.

Modlitwa nieustanna u św. Jana Kasjana

Przypomnijmy, że jesteśmy w IV/V wieku pomiędzy Egiptem a południową Galią. Teksty Kasjana dotyczące modlitwy – to przede wszystkim Rozmowy IX i X, z których szczególnie ta druga dotyczy interesującego nas tematu – modlitwy nieustannej.

Rozmowa X rozpoczyna się od historii bardzo pobożnego mnicha, który przez całe swoje monastyczne życie, wypełnione ascezą, modlitwą i postem, popełniał niestety podstawowy błąd, wyobrażając sobie Boga na sposób ludzki przez dosłowne odczytanie Księgi Rodzaju (por. Rdz 1;26–27). Jak to mówi Kasjan – żył w niewoli obrazów. W pewnym momencie, kiedy na drodze życia monastycznego mnich ten był bardzo zaawansowany, biskup Aleksandrii, Teofil, jak co roku skierował List wielkanocny, w którym tym razem potępił błąd antropomorfistów, czyli wyobrażania sobie Boga na podobieństwo i obraz człowieka. Dla mnicha była to katastrofa, padłszy na twarz, płakał – zabrali mi mego Boga, cóż mam teraz zrobić, dokąd się zwrócić – tarzając się w prochu rozpaczał, że poniósł klęskę i nie potrafi rozpocząć wszystkiego od nowa.

Kasjan nie kończy nam tej opowieści o pobożnym mnichu, nie mówi, czy biedak jednak rozpoczął od zera, natomiast historia ta staje się dla Kasjana punktem wyjścia do rozważań na temat modlitwy nieustannej – jaka powinna być ze swej istoty. I chociaż mogłoby się wydawać, że modlitwa nieustanna jest nagrodą za bezgrzeszne życie, dla Kasjana dążenie do modlitwy nieustannej, nie jest zuchwalstwem, a raczej lekarstwem dla bardzo słabych ludzi. Kasjan mówi tak – jeśli nie chcesz skończyć jak ten biedak, to zamiast żyć według swoich wyobrażeń, próbuj dążyć do modlitwy nieustanej, czyli do tego, żeby czcić Pana Boga bez złudnych wyobrażeń na Jego temat. Jako drogę Kasjan proponuje modlitwę monologiczną, czyli jednozdaniową (dziś powiedzielibyśmy, że chodzi o akt strzelisty): „Boże wejrzyj ku wspomożeniu memu, Panie pospiesz ku ratunkowi memu” (Ps 70,2). W odróżnieniu od wypowiadanego raz aktu strzelistego, werset Psalmu Kasjan nakazuje powtarzać niemal bez przerwy we wszystkich okolicznościach życia. Dlatego właśnie w Rozmowie X Kasjan podaje przegląd różnych sytuacji życiowych – złych i dobrych – w których zastosowanie ma ta modlitwa. Jeśli poddani jesteśmy pokusom, modlimy się prosząc Boga o wsparcie. W chwilach powodzenia, zwracamy się do Pana, ażeby ustrzegł nas przed pychą samowystarczalności. Kasjan chce pokazać, że modlitwa nie jest rodzajem luksusu, tylko jest stanem – relacją z Panem Bogiem, którą się buduje dzień po dniu, w każdej sytuacji bez wyjątku.

O co więc chodzi kiedy się modlimy? Kasjan formułuje odpowiedź piękną rytmiczną prozą: „Chodzi o to, aby w każdym ruchu umysłu, każdym uderzeniu serca, każdym spojrzeniu oczu, każdym drgnieniu woli – był Bóg”. Modlitwa nieustanna przemienia człowieka. Potem Kasjan rozwija tę myśl w Rozmowie XIV o czytaniu Biblii – chodzi o to, żeby słowo Boże przemieniło człowieka w Arkę Bożą. Kasjan wierzy, że głębokie zjednoczenie z Bogiem jest możliwe dlatego ciągle wraca temat przemienienia pod wpływem modlitwy i słowa Bożego. Ostatecznie wraz z Chrystusem wchodzimy na Górę i zostajemy przemienieni – tak jak On.

Modlitwa nieustanna u św. Hezychiusza z Synaju

O Hezychiuszu z Synaju nie wiemy nic pewnego. Najstarsza o nim wzmianka pochodzi z XIII wieku i mniej więcej w tym samym okresie została napisana najstarsza kopia jego dzieła. Nasz autor urodził zapewne po wieku VII, bo wtedy żył św. Jan Klimak, którego Hezychiusz cytuje. Żył on zatem pomiędzy VIII a XIII wiekiem w klasztorze na Synaju, jak zapewnia nas o tym jeden z rękopisów, gdzie w klasztorze – dziś zwanym klasztorem św. Katarzyny z Aleksandrii – pełnił funkcję przełożonego (higumena). W każdym bądź razie większość badaczy datuje dzieło Hezychiusza na przełom VIII i IX w., czyli 300 lat po Kasjanie. Autor kieruje swój tekst do człowieka o imieniu Teodul, dosłownie Boży Niewolnik. Być może samo imię Hezychiusza jest rodzajem maski – pochodzi od rzeczownika hezychia, tj. wyciszenie, zjednoczenie z Bogiem. Jest to aluzja do pawłowego Listu do Galatów: Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze! A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem (Ga 4,6–7). Rozmowa ma więc charakter pouczenia udzielanego przez Hezychiusza, który już posiadł wyciszenie/zjednoczenie z Bogiem – Teodulowi, który jest jeszcze niewolnikiem. Zabieg literacki polega na tym, że Hezychiuszem jest sama książka, a Teodulem jest każdy, kto tę książkę bierze do ręki.

Dla Hezychiusza w życiu monastycznym najważniejsze są dwa pojęcia: trzeźwość i uważność, czyli czujność. Pojęcie trzeźwości związane to jest z metaforyką często stosowaną przez starożytnych, zarówno pisarzy chrześcijańskich, jak i klasycznych, którzy widzieli we wszelkiego rodzaju grzechu, złych myślach, wadach, namiętnościach, pokusach itd. – rodzaj wina, którym się człowiek upija. A człowiek pijany – jak powszechnie wiadomo – może zobaczyć rzeczy, których nie ma, albo zacząć robić rzeczy, których robić nie powinien. Dla Hezychiusza trzeźwość to wolność od tego rodzaju namiętności, ale również – poprawne budowanie relacji ze światem nas otaczającym, ażeby ten świat stał się dla nas drabiną do nieba. Pamiętajmy, że dla egipskiej duchowości monastycznej charakterystyczne jest spojrzenie na świat, jako na drogę do nieba. Człowiek nie dojdzie do Boga, jeśli wpierw nie zrozumie świata, w którym żyje – mamy dążyć do tego, co niewidzialne, przez to, co widzialne. A temu właśnie służy trzeźwość.

Z drugiej strony Hezychiusz mówi, że konieczna jest czujność, uważność, czyli zwrócenie uwagi na samego siebie tak, żeby człowiek był świadomy tego, co i jak przeżywa. Autor daje tu obraz umysłu ludzkiego, jako strażnika, który siedzi w bramie – wie kto przychodzi ze świata do mnie i wie, co wychodzi ze mnie do świata. Przypomina to rodzaj wewnętrznej walki – Hezychiusz skupia się na czytelniku i pokazuje, że cała ta walka, która się toczy, tak naprawdę toczy się w nas samych, że ani świat, w którym żyjemy ani ludzie z którymi żyjemy, nie są winni naszym niepowodzeniom w życiu duchowym. Hezychiusz mówi, że wszystko to, co nam się złego przydarza, pokusy jakie nas dręczą, powstają z tego, że człowiek uwierzy w coś, czego nie ma, zobaczy coś, co się nie stało, zacznie myśleć o czymś, czego być nie powinno i angażuje w to wolę. Hezychiusz wyraźnie kładzie nacisk na to, żeby żyć rzeczywistością taką, jaka ona jest naprawdę.

Co ciekawe, kiedy Hezychiusz mówi, w jaki sposób sobie radzić z opadającymi nas myślami to, jakby sięgał dokładnie po rady Kasjana, zalecającego modlitwę nieustanną. Z tą tylko różnicą, że zamiast modlitwy fragmentem psalmu, jak to jest u Kasjana, wprowadza przyzywanie Imienia Jezus. I to Imię Jezus pojawia się u niego we wszystkich możliwych konfiguracjach, odmienione przez wszystkie przypadki. Hezychiusz zresztą jest najstarszym znanym nam autorem, który używa określenia modlitwa Jezusowa.

Hezychiusz ewidentnie jest zafascynowany Osobą Zbawiciela. W zbiorach Klasztoru Synajskiego jest ikona, którą Hezychiusz zapewne kontemplował, przed którą zapewne się modlił, ikona pochodząca z VI wieku. Prawdopodobnie jest to dar fundatora klasztoru, cesarza Justyniana Wielkiego. Ikona Chrystusa Pantokratora namalowana jest w szczególny sposób – Pan Jezus ma jakby „dwa oblicza”, twarz Pana nie jest symetryczna. Pół twarzy to łagodny Zbawiciel, a drugie pół twarzy – surowy Sędzia. Ikona wyraża tajemnicę jedności miłosierdzia i sprawiedliwości. Jak się czyta teksty hezychiuszowe, to widać, że u niego – tak, jak w tej ikonie – jedna tajemnica przenika drugą. Posługując się obrazami zaczerpniętymi z przyrody, pokazuje, że ustawiczne przyzywanie Imienia Jezus nie dość, że chroni przed złem, to staje się dla modlącego źródłem duchowej pociechy.

Oto przykład kilku paraboli u Hezychiusza: „Jak jest niemożliwe, żeby Morze Czerwone pojawiło się na nieboskłonie, tak jest niemożliwe, żeby wyrzucić z umysłu duchowych wrogów bez przyzywania Imienia Jezus”. Mówiąc inaczej, nie próbuj robić jak się nie da (odbicie morza w niebie), raczej rób tak, jak to jest możliwe (odbicie nieba w morzu). Czyli, sprowadzaj Niebo na ziemię i tak przez przyzywanie Imienia Jezus, sprowadzaj Boga na Ziemię, realizuj wcielenie. (Tu Niebo – jak w przemowie Judy Machabeusza symbolizuje Boga, por. 1Mch 3,18–19).

 

Inna parabola: „Jak deszcz im częściej pada na glebę i sprawia, że ona kwitnie, tak Imię Jezus im częściej pada na glebę naszego serca napełnia je radością i weselem”. Piękny obraz, który mówi, że dopóki człowiek grzeszny, słaby przyzywa Imienia Jezus, to rozkwita, jak ta pustynia w czasie deszczu.

Albo: „Jak gdy słoneczna pogoda i delfiny radośnie baraszkują w morzu, tak ten, co przyzywa Imienia Jezus ma myśli pogodne i radosne”. Tu Imię Jezus porównane jest do słońca.

Warto się temu autorowi przyjrzeć. W porównaniu do Kasjana jest dużo bardziej osobisty. Kasjan to – wykładowca, Hezychiusz zaś jest bardziej serdeczny. Jego tekst jest trochę jak świadectwo: żeby wytrwać w Modlitwie Jezusowej, żeby nie wróciła pustynia do serca, potrzeba dużo siły woli i wytrwałości, i oparcia w wierze. Hezychiusz idzie krok do przodu ze względu na tę osobistą relację z Jezusem.

Konferencja wygłoszona podczas Warszawskich Spotkań Benedyktyńskich / Tekst ukazał się w czasopiśmie „Benedictus”, który prowadzony jest przez oblatów benedyktyńskich.

Szymon Hiżycki OSB (ur. w 1980 r.) studiował teologię oraz filologię klasyczną; odbył specjalistyczne studia z zakresu starożytnego monastycyzmu w kolegium św. Anzelma w Rzymie. Jest miłośnikiem literatury klasycznej i Ojców Kościoła. W klasztorze pełnił funkcję opiekuna ministrantów, duszpasterza akademickiego, bibliotekarza i rektora studiów. Do momentu wyboru na urząd opacki był także mistrzem nowicjatu tynieckiego. Wykłada w Kolegium Teologiczno-Filozoficznym oo. Dominikanów. Autor książki na temat ośmiu duchów zła Pomiędzy grzechem a myślą oraz o praktyce modlitwy nieustannej Modlitwa Jezusowa. Bardzo krótkie wprowadzenie.

Żródło: cspb.pl, 18

Autor: mj