Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Mocny uścisk wymiaru sprawiedliwości

Treść

Poseł do Parlamentu Europejskiego Witold Tomczak stanął przed Sądem Rejonowym w Ostrowie Wielkopolskim za rzekome znieważenie policjanta na służbie. Ta z pozoru, wydawałoby się, drobna sprawa ma jednak tak wiele dziwnych wątków, że zasadne jest pytanie o bezstronność miejscowego wymiaru sprawiedliwości. Witold Tomczak składał nawet z tego powodu wniosek o przekazanie sprawy do rozpatrzenia przez inny sąd, ale został on odrzucony. - Mam wrażenie, że komuś bardzo zależy na skazaniu mnie, abym został w ten sposób ukarany za moją dotychczasową działalność publiczną - mówi Tomczak. Jutro odbędzie się kolejna rozprawa. Proces dotyczy wydarzeń z 1999 roku, gdy Witold Tomczak był posłem AWS. Jadąc w nocy samochodem, nie zauważył znaku zakazu wjazdu i skręcił w jednokierunkową ulicę. Spowodowało to interwencję patrolu policyjnego. - Nie kwestionowałem faktu naruszenia przepisów drogowych, usprawiedliwiało mnie jednak to, że akurat w tym miejscu dopiero niedawno zmieniono organizację ruchu i postawiono znak, którego wcześniej nie było. I sprawa skończyłaby się na mandacie, gdyby nie moja skarga na działania policjantów - mówi Witold Tomczak. Chodziło m.in. o to, że policjanci mieli złamać procedury zatrzymywania pojazdów w nocy: byli nieumundurowani, jechali nieoznakowanym radiowozem, nie użyli lizaka, a ponadto nie przedstawili się, jak nakazują przepisy. Najważniejszy zarzut dotyczył jednak tego, iż poseł wyczuł od legitymującego go policjanta alkohol. Przełożeni policjantów i prokuratura nie dopatrzyli się w ich działaniach żadnych nieprawidłowości, choć śledczy, jak utrzymuje Tomczak, nie zbadali nawet stanu trzeźwości osób jadących radiowozem. W zamian funkcjonariusze oskarżyli posła o rzekome słowne znieważenie podczas wykonywania czynności służbowych. Raz umorzenie, raz oskarżenie Sp rawa przeciwko Witoldowi Tomczakowi trafiła do warszawskiej prokuratury rejonowej Praga Północ. Poseł był spokojny o wynik postępowania, gdyż świadkowie, którzy jechali z nim wtedy samochodem, zaprzeczali oskarżeniom. Nawet, jak twierdzi Tomczak, od prokuratora Adama Woźnego usłyszał, że skarga nie jest poparta żadnymi wiarygodnymi dowodami i nadaje się tylko do umorzenia. Taka też była pierwsza decyzja prowadzącego postępowanie śledczego. - Potem jednak, po zażaleniu złożonym przez jednego z policjantów, ten sam prokurator skierował do sądu przeciwko mnie akt oskarżenia. Dowiedziałem się, że taka była podobno decyzja i naciski przełożonych na prokuratora - mówi Witold Tomczak. Co ciekawe, w tym samym czasie została uruchomiona kampania prasowa przeciwko eurodeputowanemu, którego oskarżono o lżenie policjantów, wydając jednocześnie publiczny wyrok na posła. Jutro ma odbyć się drugie posiedzenie sądu w Ostrowie Wielkopolskim. Zdaniem oskarżonego, proces jest jednak prowadzony nieobiektywnie i powinien w ogóle zostać przeniesiony do innego miasta. Sąd bezstronny? Witold Tomczak złożył już na początku procesu wniosek o skierowanie jego sprawy poza obszar działania Sądu Okręgowego w Kaliszu, któremu podlega jednostka w Ostrowie Wielkopolskim. - Mam prawo mieć wątpliwości co do obiektywizmu miejscowych sędziów - nie kryje eurodeputowany. Tomczak przypomina, że jeszcze gdy zasiadał w Sejmie, wielokrotnie interweniował w sprawach dotyczących nieprawidłowości w lokalnym wymiarze sprawiedliwości. Pisma na ten temat trafiły do resortu sprawiedliwości, ich treść znali także sędziowie z Ostrowa. Teraz uznali oni, że mogą obiektywnie orzekać w procesie przeciwko eurodeputowanemu. To stanowisko jest o tyle zastanawiające, że wcześniej ci sami sędziowie poprosili o wyłączenie z rozpatrywania skargi Witolda Tomczaka na prokuratora, który zaniechał badania stanu trzeźwości policjantów z patrolu kontrolującego auto posła. Jak powiedział nam jeden z warszawskich sędziów znających tę sprawę, proces jak najbardziej nadaje się do przeniesienia. - Gdybym był na miejscu tamtych sędziów, sam poprosiłbym o wyłączenie. Można przecież mówić o konflikcie między posłem a miejscowymi sędziami - tłumaczy nasz rozmówca. - Nieraz już się zdarzało, że w podobnych przypadkach procesy odbywały się w innych sądach - dodaje. Wyrok już zapadł? Witolda Tomczaka zastanawia zadziwiająca gorliwość wymiaru sprawiedliwości w jego sprawie. Sąd nie zgodził się na odroczenie poprzedniej rozprawy z powodu poważnej choroby oskarżonego, choć przedstawił on stosowne zaświadczenie od lekarza z Parlamentu Europejskiego. Co więcej, w opinii sądu w Ostrowie Wielkopolskim proces nie musi się toczyć w obecności oskarżonego, a wyrok można wydać nawet na jednym posiedzeniu. - Miałem nawet kłopoty z wynajęciem adwokatów, niektórzy lojalnie uprzedzali, że nie podejmują się obrony, bo i tak zostanę skazany. Z tego też powodu zmieniłem obrońcę - podkreśla eurodeputowany. Polityczna kara Ostrowski proces ma ogromne znaczenie z jeszcze jednego powodu: w przypadku skazania i uprawomocnienia się takiego wyroku Witold Tomczak straciłby mandat eurodeputowanego. Dlatego można go traktować również w wymiarze politycznym. - Mam wrażenie, że komuś bardzo zależy na skazaniu mnie, abym został w ten sposób ukarany za moją dotychczasową działalność publiczną - mówi Tomczak. - Być może byłbym traktowany inaczej, gdybym prezentował inne poglądy polityczne - stwierdza. Eurodeputowany podkreśla, że nie uchyla się od odpowiedzialności karnej, domaga się jednak sprawiedliwego procesu. - Gdy stanę przed sądem, niebudzącym wątpliwości co do jego bezstronności, na pewno udowodnię swoją niewinność - zapewnia Tomczak. I zauważa, iż sprawy w ogóle by nie było, gdyby w 1999 r. pokazał policjantom legitymację poselską i po prostu odjechał, jak robili w takich sytuacjach inni parlamentarzyści. Wolał jednak poddać się wszystkim procedurom jak każdy obywatel. Krzysztof Losz "Nasz Dziennik" 2008-04-10

Autor: wa