Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Mnożą się protesty

Treść

Mnożą się protesty przeciw zamiarom Paryża uchwalenia ustawy zabraniającej noszenia symboli religijnych w szkołach i urzędach publicznych. W minionym tygodniu swoje oburzenie wyraził szef irackich szyitów Mogtada Sadr, oświadczając, że nie można zabronić noszenia chust muzułmańskim kobietom, ponieważ wynika to z ich religijnych obowiązków. Decyzję Francji nazwał on "bezczelną" i wezwał do bojkotu francuskich towarów.
Ewentualne uchwalenie tzw. ustawy o laickości będzie mieć dla Francji obok negatywnych konsekwencji społecznych także poważne negatywne konsekwencje polityczne. Już same zapowiedzi uchwalenia dyskryminującej ustawy zniszczyły sympatię, jaką cieszyła się Francja u dużej części arabskiej opinii publicznej po sprzeciwieniu się agresji USA na Irak. Obecnie, chcąc nie chcąc, Paryż - podobnie jak Waszyngton - często jest oceniany jako wróg Arabów i islamu. Obok Iraku do protestów doszło również w sąsiednim Iranie. Prezydent Mohammed Chatami zaapelował do prezydenta Jacques'a Chiraca o anulowanie "błędnej decyzji". Przed francuską ambasadą w Teheranie w ubiegłym tygodniu manifestowali irańscy studenci.
Plany francuskiego rządu zostały źle przyjęte także w wielu krajach Europy. Swego niezadowolenia z powodu planów francuskiego rządu nie kryje Stolica Apostolska. Prefekt Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej ks. kard. Mario Francesco Pompedda powiedział, że dla Watykanu decyzja Paryża "jest powodem do dużego zaniepokojenia". Z kolei dla Kościoła anglikańskiego francuski "dogmatyczny laicyzm jest przejawem wstrętu wobec indywidualnej wiary".
Paryż pozostaje jednak głuchy na wszelką krytykę i jest przekonany o swojej racji. Filozof Henri Pena-Ruiz, członek tzw. Komisji Stasi, która opracowała raport dla Jacques'a Chiraca o stanie laickości państwa i zaproponowała uchwalenie nowej ustawy, stwierdził, że "kraje krytykujące Francję to państwa utrzymujące dla religii przywileje". W opinii tego filozofa, "we Francji respektowana jest wolność religijna, ale religia wchodzi w prywatną sferę praw jednostki".
Mimo że rząd skończył już prace nad ustawą, która niebawem zostanie skierowana do zaopiniowania przez Radę Państwa, francuscy muzułmanie wciąż liczą na osiągnięcie zadowalającego porozumienia. Przewodniczący Francuskiej Rady Kultu Muzułmańskiego Dalil Boubakeur zapowiedział, że jego stowarzyszenie nadal będzie prowadziło rozmowy z rządem w tej sprawie. Francuskie organizacje i stowarzyszenia muzułmańskie proponują, aby w sytuacji, gdy nowa ustawa zabroni "ostentacyjnego" lub "widocznego" noszenia symboli religijnych, muzułmańskie kobiety mogły nosić inne, bardziej dyskretne symbole. Miałyby to być "małe chusty", białe szarfy lub zielone opaski.
Rządowej ustawie nadal jest przeciwny największy związek zawodowy nauczycieli (FSU). Zdaniem jego sekretarza generalnego Gérarda Aschieri, "uchwalenie ustawy jest operacją polityczną mającą na celu ukazanie sprawności rządu". Związki zawodowe są przekonane, że nowe prawo nie rozwiąże problemu i doprowadzi do zaostrzenia konfliktów społecznych. Projekt rządowy poparły jedynie stowarzyszenia żydowskie, w tym Francuska Unia Studentów Żydowskich (UEJF). Jej przewodniczący Yonathan Arfi wyraził uznanie dla rządu za "szybką procedurę".
Franciszek L. Ćwik, Paryż
Nasz Dziennik 6-01-2004

Autor: DW