Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Mniej Unii w Unii

Treść

Deklaracja przywódców europejskich o wprowadzeniu wspólnego zarządzania gospodarczego w eurostrefie oceniana jest w Polsce rozmaicie: dla jednych stanowi zapowiedź zatrzymania integracji europejskiej na poziomie wymiany handlowej, dla innych - nawet prognostyk rozpadu Unii Europejskiej. Rząd czyni wysiłki, aby wykorzystać polską prezydencję w Radzie UE do moderowania debaty na temat proponowanych przez Niemcy i Francję reform.
Niemcy i Francja muszą się sprężać, żeby ratować strefę euro - tak skomentował wyniki spotkania Merkel - Sarkozy wicepremier Waldemar Pawlak. - Poza eurostrefą, oprócz Polski, nadal pozostaje spora grupa państw, które mają się lepiej niż kraje wspólnej waluty. Dla nich ważne jest, aby mogły nadal eksportować do eurostrefy towary - jednolity rynek nie jest zależny od wspólnej waluty - zaznaczył.
- Wynik wtorkowego spotkania Merkel - Sarkozy oznacza faktyczny podział UE na eurostrefę i pozostałe kraje. Wbrew apelom premiera Tuska na rozpoczęcie polskiej prezydencji o "więcej solidarności, więcej Unii w Unii" w obliczu kryzysu tandem Niemcy - Francja przyjął strategię "ratuj się, kto może" - ocenia Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK. Podział zadekretowany przez Berlin i Paryż będzie skutkował, jego zdaniem, radykalnym zmniejszeniem budżetu Wspólnoty na lata 2014-2020, co w kolejnych latach może pogłębiać proces dezintegracji. - Polska prezydencja została przez przywódców eurostrefy całkowicie zlekceważona. Nie tylko przed spotkaniem, ale i po nim nie powiadomiono nas o tematyce rozmów i rozważanych propozycjach - podkreśla Szewczak.
Tymczasem polska prezydencja, wbrew wyrażanym powszechnie obawom, iż spotkanie przypieczętowało faktyczny rozpad Unii - uznała jego wyniki za "pozytywne".
- Dobrze, że przywódcy Francji i Niemiec spotkali się, ponieważ to oznacza, że poważnie podchodzą do koniecznych reform. W zapowiedzi rządu gospodarczego eurostrefy nie ma żadnego nowego elementu - uspokajał rzecznik prezydencji Konrad Niklewicz. Rząd Donalda Tuska jest zdania, że głęboka reforma zarządzania gospodarczego w strefie euro wymaga zmian traktatowych, a zatem aprobaty wszystkich krajów członkowskich, a nie tylko krajów eurostrefy. - Polska prezydencja będzie wspierać dyskusję na temat reform, tak aby były one do przyjęcia na październikowym szczycie dla wszystkich 27 krajów UE - powiedział Niklewicz.
Choć polscy komentatorzy różnią się w ocenach skutków politycznych spotkania Merkel - Sarkozy, w jednym wszyscy są zgodni - że z punktu widzenia Polski dobrze się stało, iż Niemcy i Francja odrzuciły projekt emisji euroobligacji.
- Emisja euroobligacji wspólnych dla całej eurostrefy dawałaby szaloną premię zadłużonym krajom, jak Grecja czy Włochy, których długi byłyby faktycznie żyrowane przez Niemcy, kosztem krajów, które, tak jak Polska, same muszą walczyć o swoją pozycję - ocenia prof. Witold Orłowski, ekonomista, członek Rady Gospodarczej przy premierze. Przejście eurostrefy na euroobligacje mogłoby oznaczać dla Polski wzrost kosztów obsługi długu publicznego, ponieważ nasze obligacje w oczach inwestorów stałyby się bardziej ryzykowne niż obligacje wspólne eurostrefy.
Przywódcy Niemiec i Francji - Angela Merkel i Nicolas Sarkozy - zgodzili się we wtorek w kwestii utworzenia rządu gospodarczego eurostrefy, złożonego z głów państw i szefów rządów 17 krajów wspólnej waluty, na którego czele stanąć ma szef Rady Europejskiej Herman Van Rompuy. Odrzucili jednocześnie propozycję wspólnych euroobligacji dla strefy euro, uznając to za pomysł przedwczesny.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik 2011-08-18

Autor: jc