Młot na dziennikarzy
Treść
Z Piotrem Falkowskim, dziennikarzem "Naszego Dziennika"  zatrzymanym we wtorek na moskiewskim lotnisku Szeremietiewo, rozmawia  Maciej Walaszczyk
W jaki sposób zakończyło się zatrzymanie na moskiewskim lotnisku Szeremietiewo, skąd mieliście wrócić do Warszawy?
-  Przede wszystkim sprzęt, który mieliśmy tam ze sobą, a więc komputery,  karty pamięci do aparatów fotograficznych ze zdjęciami, które tam  zrobiliśmy, dyktafon zostały nam odebrane.
Pod jakim zarzutem?
-  Właściwie okazało się, że bez żadnego formalnego zarzutu, a raczej pod  pretekstem przeprowadzenia wyrywkowej ekspertyzy celnej tego sprzętu.  Najpierw starano się nam wyjaśnić, że istnieje z ich strony podejrzenie,  że zawierają one informacje, których wywóz z Rosji jest zabroniony.  Potem już nie usłyszeliśmy nawet takiego wyjaśnienia i nikt nie wracał  do tego pretekstu. Po prostu dano nam do zrozumienia, że kontrola, przez  którą przeszliśmy, trafiła się "losowo".
Ale do samego końca nie wyrazili Panowie zgody na odebranie Wam tych materiałów?
-  Nie wyraziliśmy na to zgody. Odmówiłem również podpisania protokołu  przejęcia tego sprzętu przez celników do ekspertyzy. Z kilku powodów,  między innymi takiego, że uniemożliwiono mi wniesienie uwag do tego  protokołu.
Jakie to były zastrzeżenia?
- Po pierwsze,  sprzęt, który posiadaliśmy, zawierał nośniki danych wykorzystywanych w  pracy dziennikarskiej, są to materiały prasowe, które są własnością  wydawcy "Naszego Dziennika". I choćby z tego powodu kategorycznie  odmówiłem ich udostępnienia i oddania w ręce rosyjskich służb celnych.  Po drugie, w samym tekście protokołu, który miałem podpisać, było  zaznaczone, że zostałem poinformowany na temat swoich praw, w tym o  możliwości wniesienia uwag do protokołu. Takie dokładnie zdania zawarte  były w tym protokole, tymczasem nie zostałem przez funkcjonariuszy  poinformowany ani o przysługujących mi w tej sytuacji prawach, ani o  tym, jaka dokładnie procedura toczy się w naszej sprawie i czego  konkretnie dotyczy. Jakiekolwiek wyjaśnienia zostały dopiero wymuszone  przez polskiego konsula. Co ciekawe, również jego prośba w sprawie  spisania w naszym imieniu tych uwag została kategorycznie odrzucona.  Mimo że w dokumentach, które podsuwano nam do podpisania, jest  odpowiednia rubryka.
Jak Rosjanie to tłumaczyli?
- Że  uwagi do protokołu mają ściśle dotyczyć stanu rzeczy, które są nam  odbierane i niczego ponad to. Co oczywiście w żaden sposób z tych  dokumentów nie wynikało. Dlatego odmówiliśmy podpisania tych protokołów.
W  jaki sposób konsul komentował tę sytuację, tłumaczył jakoś zachowanie  Rosjan - tę wielogodzinną kontrolę oraz odebranie sprzętu i podejrzenia o  wywóz z Rosji informacji zakazanych?
- Nie komentował tej  sytuacji, ale wydaje mi się, że zdawał sobie sprawę z osobliwości tej  sytuacji. Tym bardziej że na miejscu pojawił się później konsul  generalny. Z tego, co się orientuję, tego rodzaju problemy dla obywateli  polskich są raczej uznawane za nietypowe. Pracownicy lotniska, z  którymi tam rozmawialiśmy, nie mieli wątpliwości, że zatrzymanie do tak  długiej kontroli celnej, uniemożliwienie wylotu samolotem oraz  rekwizycja sprzętu elektronicznego do jakiejś ekspertyzy to jednak  zachowanie wyjątkowe.
Byli Panowie w nocy przesłuchiwani?
-  Formalnie nie. Jedynie w sobotę formalnie poproszono nas o złożenie  wyjaśnień. We wtorek od 17.00 do 1.00 w nocy trwała - jak nas  przekonywano - kontrola celna. Jeszcze później w nocy, na komisariacie  milicji, w obecności polskich konsulów, sporządzono protokół, w którym  sformułowano wobec nas zarzut przebywania w strefie niedozwolonej, za  przekroczenie której wytoczono nam postępowanie administracyjne  zagrożone mandatem w wysokości około 2 do 5 tys. rubli, a więc od 200 do  500 złotych.
Kiedy odzyskają Panowie zarekwirowany sprzęt?
-  Zgodnie z rosyjskim kodeksem celnym przeprowadzenie takiej ekspertyzy  może trwać nawet do 20 dni. I w tym czasie - jak nam to oficjalnie  zakomunikowano - zostanie ona przeprowadzona. Co będzie dalej?  Zobaczymy. Być może Rosjanie uznają, że zawiera on materiały, w których  posiadaniu być nie powinniśmy. Jednak takich materiałów tam nie ma.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik 2011-02-10
Autor: jc
 
                    