Młodzi strażnikami trzeciego tysiąclecia
Treść
O. Peter Mitchell
Podczas swojej pamiętnej homilii na Tor Vergata w Rzymie podczas Światowych Dni Młodzieży w roku 2000 Jan Paweł II Wielki wezwał zebranych tam młodych ludzi, aby stali się "strażnikami trzeciego tysiąclecia". Wezwanie to było pełnym nadziei oczekiwaniem na swego rodzaju wiosnę w Kościele, a także na ożywienie całej społeczności, którą właśnie wtedy zaczęto definiować jako pokolenie Jana Pawła II.
Byliśmy wszyscy głęboko zainspirowani papieskim, można by rzec, zaraźliwym zaufaniem Jezusowi Chrystusowi i Jego pewnością co do tego, że to On jest naszym Panem i że Jego Boskie Miłosierdzie zawsze uleczy nasze rany i wleje nadzieję nawet w najczarniejsze dni naszego ziemskiego życia. Zatem tak samo mamy nadzieję, że rozdarty świat, w jakim przyszło nam dziś żyć, będzie w stanie odnaleźć swą integralność, odwagę oraz zaufanie, wyrażające się w powierzeniu każdej ludzkiej sprawy Miłosiernemu Jezusowi poprzez ręce Niepokalanej Maryi.
Wyzwania, przed jakimi staje to pokolenie, są oczywiście niezliczone i różnorodne, a o niektórych można by powiedzieć, że są nawet "nie do przezwyciężenia". Żyjemy bowiem w świecie, w którym wielu w ogóle już nie wierzy, że cokolwiek może być święte. To z kolei objawia się w próbach, aby szukać lub nawet stwarzać sobie własny (sztuczny) sens życia w egzystowaniu jedynie w obrębie samego siebie i swoich pożądań, nieustannie szukając "spełnienia". Takie podejście wyklucza możliwość uznania istnienia grzechu w jakiejkolwiek formie. Wielu ludzi obecnie jest poranionych i cierpiących z tego właśnie powodu. Dla nich uwierzyć w to, że Bóg jest kochającym Ojcem, wydaje się ekstremalnie trudnym zadaniem. W niektórych przypadkach także Kościół nieco zawiódł, gdyż nie potrafił dobrze przedstawić tego kochającego oblicza Boga, dlatego też wiele osób wciąż zmaga się ze sobą i nie jest w stanie zaufać, że to właśnie Kościół jest instrumentem Chrystusa, Jego chwały i miłosierdzia tutaj, na ziemi.
W obliczu tych wszystkich wyzwań nieustannie płynie do nas głos Papieża Polaka, tym razem już z Nieba: "Nie lękajcie się!". Nie lękajcie się wyznać swoje grzechy, nie lękajcie się świadomości, że ból i cierpienie, które świat musi znosić, tak w wymiarze jednostkowym, jak i wspólnotowym, są po to, abyśmy mogli nasze rany zanieść do Miłosiernego Serca Chrystusa, a Ono je uleczy. Odpowiedzią Kościoła na te wyzwania musi być stała, wewnętrzna odnowa, która pozwoli mu lśnić jeszcze jaśniej jako narzędziu, które uzdrowi ludzkość, tak by jego nauka była z chęcią przyjmowana przez zalęknioną ludzkość jako życiodajny i wyzwalający dar.
Pokolenie JPII a pokolenie dzieci kwiatów
Pokolenie Jana Pawła II charakteryzuje i wyróżnia się przede wszystkim swoim poszukiwaniem prawdy, entuzjazmem i dążeniem do korzystania z życia w wierze oraz pełnym miłości związku z Jezusem Chrystusem. Wszystkie wymienione przymioty są także cechami osobowości i misji Karola Wojtyły. Podczas gdy tzw. pokolenie Woodstocku, które przedstawiam tu jako całkowite przeciwieństwo, chce korzystać wyłącznie z "wolności" utożsamianej z brakiem jakichkolwiek zasad moralnych oraz z odrzuceniem wszelkich autorytetów, pokolenie Jana Pawła II dorastało w świecie, który już był naznaczony negatywnymi efektami tego destrukcyjnego podejścia. W pozornie nieprzewidywalny sposób młodzi, którzy dorastali w realiach tak pojętej "absolutnej wolności", potrafili dojść do odkrycia wartości prawdy, a także prawa moralnego jako stabilnych kompasów, które poprowadzą ich poprzez chaos, niepewność naszych czasów. Wracając do pokolenia Woodstocku i jego słynnego powiedzenia: "Róbmy miłość, nie wojnę" (Make love, not war), można powiedzieć, że mottem pokolenia JPII będzie: "Szukaj prawdziwej miłości, nie tanich imitacji".
Oczy Jana Pawła II
Pracując nad książką "Janie Pawle II, kochamy Cię", zebrałem mnóstwo świadectw, szczególnie młodych ludzi, którzy uświadomili mi, że fałszywie pojęta wolność, którą próbuje im się narzucać, to coś zupełnie nie dla nich. Najbardziej pamiętne są dla mnie słowa, które przeczytałem w liście od pewnej młodej kobiety. Napisała mi: "Miałam ten zaszczyt żyć w tych samych czasach, w których żył Jan Paweł II. Łagodny pasterz. Pokorny sługa. Kochający ojciec. Śmiały świadek. Nieustanny pielgrzym. Nieustraszony lider. Prawdziwy przyjaciel. Oto kim Ojciec Święty był dla mnie i dla całego świata. Mimo że nie spotkałam Go nigdy osobiście, sama Jego obecność w tym czasie, kiedy mogłam Go oglądać na mnóstwie zdjęć, uczyniła Go dla mnie kimś niezwykle realnym, ważną osobą w moim życiu. Mimo że już sporo czasu minęło od Jego śmierci, łapię się na tym, że próbuję wzbudzić w sobie te wszystkie wspomnienia, które sprawiają, że nie zapominam o jego potężnej, pięknej, a czasem nierealnej obecności".
Inny młody człowiek o imieniu John Paul (Jan Paweł), który dziś jest w seminarium, powiedział mi: "Pamiętam dokładnie, jak na trzecim moim spotkaniu z Ojcem Świętym udało mi się w końcu z bliska spojrzeć w Jego oczy, które tak mnie od zawsze intrygowały. To było po audiencji generalnej w auli Pawła VI w 2002 roku. Wraz z moją rodziną i grupą studentów zostaliśmy wyznaczeni do powitania Papieża i przyjęcia Jego błogosławieństwa. W tamtym czasie choroba Parkinsona miała już duży wpływ na sposób Jego mówienia i poruszania się. Siedział na wózku i wydawał się nieporadny i powolny. Jednak nigdy nie zapomnę, że pomimo tego wszystkiego Jego oczy były wciąż ŻYWE. Był głęboko skupiony na tym, co mówimy, i można było jasno stwierdzić, że jego umysł pracuje stokroć szybciej niż jego ciało. Była w nim także pewna iskra, w naszej rozmowie nawet często żartował, dawał celne riposty, to było niezapomniane. Oczy Jana Pawła II zaprzeczały wszystkiemu, co twój intelekt mówił ci o nim, że jest to stary, osłabiony człowiek. W Jego sercu gotowała się lawa miłości, która wypełniała także Jego oczy. Ukryty był w Nim również pewien wigor, wewnętrzna żywotność, jakiś silnik, którego najsilniejsza choroba nie była w stanie zatrzymać. Tym silnikiem był Chrystus. Dlatego też mogę śmiało powiedzieć, że otrzymałem łaskę zobaczyć w Jego oczach Chrystusa, żywego i oddychającego w XXI wieku".
Na koniec chciałbym przytoczyć świadectwo młodego księdza, którego powołanie rodziło się wraz z pontyfikatem Jana Pawła II: "Teraz, jako ksiądz, klęczę każdego ranka, modląc się przed tabernakulum i obrazem Maryi Matki. Moja inspiracja osobą Papieża Polaka wciąż trwa. Otwieram swoje serce na Jezusa i modlę się codziennie, aby inni dostrzegli we mnie Chrystusa tak, jak ja widziałem Chrystusa w Janie Pawle II".
Jan Paweł II znów pokonał komunizm
Kiedy usłyszałem wiadomość, że Jan Paweł II ma zostać błogosławionym, pomyślałem, i pewnie zrobiło to także wiele innych osób: Po prostu kanonizujmy go od razu! Oczywiście nieco sobie teraz żartuję. Zdajemy sobie bowiem wszyscy doskonale sprawę, jak wiele pracy wymagają procesy beatyfikacji i kanonizacji - zeznań świadków, świadectw heroiczności i cnót. To wspaniałe, że ta beatyfikacja odbyła się w Niedzielę Miłosierdzia Bożego, która w tym roku przypadła 1 maja, w święto Józefa Robotnika i u progu miesiąca maryjnego. To, co jest bardzo ciekawe, to fakt, że dzień ten także w wielu krajach Europy obchodzi się jako święto pracy, ustanowione przecież przez komunistów. Od teraz to już nie będzie "dzień pracy", ale dzień Jana Pawła II. Tak więc po raz kolejny - tym razem w wymiarze symbolicznym - Papież Polak pokonuje komunizm. Nie potrafię sobie wyobrazić lepszej daty, w której Jan Paweł Wielki zaprasza nas do Rzymu, aby oddać Mu hołd. Opatrzność Boga jest naprawdę zadziwiająca.
Ta ceremonia przywołała wiele wspomnień, szczególnie tych z pogrzebu Ojca Świętego w kwietniu 2005 roku, w którym miałem zaszczyt osobiście uczestniczyć. Jan Paweł II jest, mówiąc w dużym skrócie, moim duchowym ojcem. I tak jak płakałem po Jego śmierci w sposób, w jaki opłakuje się własnego ojca, tak dziś cieszę się z Jego beatyfikacji, tak samo jakby to dotyczyło mojego ojca.
Dziś stwierdzam, że była to wielka łaska od Boga, że mogłem uczyć się w seminarium w Rzymie w latach 2002-2005. Żyłem ostatnimi latami życia Jana Pawła II, obserwując Jego cierpienie, asystując przy licznych Mszach, którym On przewodniczył. Wówczas stale czułem obecność świętego człowieka, zwłaszcza kiedy się modlił. W Niedzielę Wielkanocną, na kilka dni przed Jego śmiercią, stałem na placu Świętego Piotra podczas błogosławieństwa na "Regina Caeli". Jak pamiętamy, Papież próbował wtedy mówić, lecz nie będąc w stanie, po prostu pobłogosławił zebranych znakiem krzyża. Ten moment pamiętam do dziś i na samą myśl o nim przebiegają ciarki po moim ciele. W późniejszych dniach, kiedy umierał, ludzie modlący się pod papieskim oknem z całą pewnością czuli, że Jan Paweł II także modli się za nich. Dziś przez dar beatyfikacji możemy być już pewni, że nadal się za nas modli.
Kapłan JPII
Kto należy do pokolenia JPII? Czy można być księdzem tego pokolenia? Niewątpliwie Ojciec Święty Jan Paweł II jest ojcem mojego powołania kapłańskiego. Prawdą jest oczywiście, że to rodzice oraz Kościół prowadzą nas do wiary katolickiej, i tak też było w moim przypadku. Ale przede wszystkim to pełne dynamiki i entuzjazmu głoszenie Chrystusa przez Jana Pawła II na stałe wryło się w moją duszę i do dziś staram się naśladować je w mojej posłudze kapłańskiej. Według mnie mottem księży pokolenia JPII powinno być wezwanie skierowane do kapłanów podczas Światowych Dni Młodzieży w Denver w 1993 roku. Papież apelował wówczas: "Głoście Ewangelię na dachach", dodając nam wszystkim odwagi. Dziś staram się, jak mogę, aby dawać z siebie tak wiele, jak dawał Karol Wojtyła. Chciałbym nauczać tak jak On, naśladować Go. Właśnie w swoim nauczaniu pragnę jak najbardziej upodobnić się do błogosławionego Jana Pawła II. Głosić Słowo Boże w sposób, który zbliża ludzi, ale także zmusza ich do przemyślenia swojego życia, do zadania sobie pytania, do czego zobowiązuje nas bycie katolikiem i chrześcijaninem. Być kapłanem Jego pokolenia to znaczy także wyciągać dłoń do tych, którzy nie wierzą w Chrystusa, dając swoim życiem przykład, składając piękny dar wiary katolickiej, codziennie dążąc do życia blisko Jezusa Eucharystycznego i Maryi Dziewicy. Jan Paweł II pokładał ogromną nadzieję w młodych. Jednym z priorytetów księży winno zatem być poświęcanie czasu młodzieży - poprzez naukę, sport, podróże, organizację pielgrzymek czy udział w Światowych Dniach Młodzieży. Tak jak Papież ja również widzę w nich nadzieję na przyszłość Kościoła. Wierzę, że Duch Święty wylewa swoje łaski na młodych trzeciego tysiąclecia, wzywając ich do bycia odważnymi świadkami Ewangelii.
oprac. i tłum. Łukasz Sianożęcki
Autor jest dziekanem Seminarium Świętego Grzegorza w Seward w stanie Nebraska, opublikował książkę "Janie Pawle II, kochamy Cię".
Nasz Dziennik 2011-05-05
Autor: jc