Młodzi na lodzie
Treść
Polacy w wieku 18-34 lat stanowią ponad połowę zarejestrowanych bezrobotnych. Ci, którzy zdobyli pracę, najczęściej nie mają szans na stałą umowę - wynika z raportu "Młodzi 2011"
Małgorzata Goss
Są ambitni, wykształceni, ufni w swoje siły, obdarzeni poczuciem wolności, nienastawieni roszczeniowo, odporni na stres, otwarci na innowacje. Do polityki i polityków podchodzą z rezerwą. Ich nastawienie do życia, z pozoru konsumpcyjne, nie oznacza stawiania "mieć" nad "być". Nie interesują ich ideologie, nie chcą zmieniać świata, lecz się do niego zaadaptować - żyć, pracować, mieszkać, rozwijać się, zakładać rodziny, pielęgnować zamiłowania, tworzyć i awansować, a przy tym - harmonijnie dzielić swój czas między pracę a życie osobiste. Na razie wierzą, że im się uda, choć w miarę zbliżania się do trzydziestki redukują nadzieje w zderzeniu z rzeczywistością. "Młodzi 2011" - to temat obszernego raportu na temat portretu własnego i kondycji drugiego powojennego wyżu demograficznego. Wyż ten pojawił się w początkach pierwszej "Solidarności" i trwał do końca lat 80., a po 2000 roku zaczął napływać na rynek pracy III RP. Tu jednak okazało się, że III RP na nich nie czeka.
Raport został przygotowany przez grono ekspertów pod kierunkiem ministra Michała Boniego. Wyniki badań opracowała prof. Krystyna Szafraniec z Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu.
- Chcieliśmy poznać sytuację młodej generacji, aby wiedzieć, jakie z niej siły wydobyć - powiedział minister Boni podczas prezentacji raportu. Profesor Szafraniec podkreśliła, że młodzi są ważnym zasobem społecznym z uwagi na naturalny potencjał innowacyjności, a także z powodu załamania demograficznego w naszym kraju.
Młoda generacja, która niemałym kosztem i nakładem sił zdobyła wykształcenie i kompetencje, pozostaje w Polsce grupą najbardziej marginalizowaną - wynika z raportu. Młodzi są najbardziej narażeni na bezrobocie, najczęściej zatrudniani na tzw. umowy śmieciowe, najniżej opłacani, najbardziej eksploatowani pod względem czasu pracy, pozbawiani ścieżki awansu i dostępu do szkoleń, a także szans na wypracowanie emerytury. Brak stabilizacji zawodowej skutkuje problemami z otrzymaniem kredytu i zdobyciem mieszkania, toteż coraz później usamodzielniają się i opuszczają dom rodzinny, odkładają decyzję o założeniu rodziny i posiadaniu dzieci.
Osoby w wieku 18-34 lat stanowią ponad połowę zarejestrowanych bezrobotnych, tworząc prawie milionową armię. Wśród tych zaś, którzy zdobyli pracę, blisko 60 procent zatrudnionych jest na kontraktach tymczasowych, bez szans przejścia na stałą umowę o pracę. Dlaczego tych szans nie mają? Ponieważ tzw. uelastycznienie rynku pracy, zalecane jako remedium na brak ofert zatrudnienia, trwale podzieliło rynek pracy na dwa segmenty - jeden zagospodarowany przez pracowników etatowych, drugi - otwarty wyłącznie na tymczasowych. Wobec tych ostatnich stosowane są niższe standardy pracy i płacy, które przynoszą pracodawcom wymierne korzyści, uwalniając ich jednocześnie od ryzyka strat w sytuacji dekoniunktury, bo pracowników tymczasowych można niemal z dnia na dzień zwolnić.
- Uelastycznienie rynku pracy nie tylko nie poprawiło sytuacji na rynku pracy, ale zwiększyło jego cykliczną niestabilność - przyznają twórcy raportu. Zwracają też uwagę na inny negatywny aspekt tego rozwiązania. Otóż z raportu wynika, że wśród polskich pracodawców utrwala się taki styl prowadzenia firm, w którym nie dba się o zwiększanie konkurencyjności poprzez innowacyjne rozwiązania, lecz stawia na silniejsze eksploatowanie pracowników. Ofiarą tych praktyk najczęściej padają właśnie ludzie młodzi.
Szczególnie niepokojącym zjawiskiem jest rosnąca grupa młodych z grupy NEET, tj. nieuczących się, niepracujących i nieuczestniczących w żadnych formach dokształcania. Jest to grupa najbardziej narażona na trwałe zerwanie związku z rynkiem pracy. Na razie Polska sytuuje się pod tym względem w połowie europejskiej skali, ale wskaźniki NEET rosną wraz z wiekiem i poziomem wykształcenia. Czyżby oferty pracy dostępnej w Polsce były poniżej umiejętności i aspiracji młodych?
- To sugeruje istnienie w Polsce mechanizmów skutecznie demobilizujących do pracy młodzież dobrze do niej przygotowaną - oceniają twórcy raportu. Jednocześnie spada wśród młodych zainteresowanie samodzielnym tworzeniem miejsc pracy w postaci prowadzenia własnego biznesu. Znacznie mniej ponętna stała się też dla nich perspektywa wyjazdu do pracy za granicę, zapewne z uwagi na panujący kryzys.
Młodzi, zdaniem autorów raportu, nie poradzą sobie sami z kryzysem na rynku pracy i jego konsekwencjami, więc rząd - przez odpowiednią politykę - powinien im pomóc. Niestety, działania naprawcze proponowane przez ministra Michała Boniego w formie "poprawić to, usprawnić tamto, wzmocnić i pogłębić", są, zdaniem ekspertów, mało konkretne, sprzeczne wewnętrznie, dalece nieprzystające do sytuacji i mocno spóźnione.
- Mnóstwo banałów i totalna bezradność wobec poważnych zagrożeń dla ładu społecznego - kwituje rekomendacje Boniego prof. Józefina Hrynkiewicz z Uniwersytetu Warszawskiego, specjalistka w dziedzinie polityki społecznej. - Minister nie dotknął istoty problemu, jakim jest systemowy brak w kraju ofert wysokokwalifikowanej pracy, odpowiadającej kompetencjom i aspiracjom wykształconej młodzieży, nie wspomniał, że doprowadziła do tego polityka wyprzedaży majątku produkcyjnego na rzecz zagranicznych korporacji, które zlikwidowały rodzimą produkcję, a prace badawczo-rozwojowe przeniosły do własnych centrów za granicą - dodaje. Dlatego dla polskiej młodzieży pozostały głównie proste zajęcia w hipermarketach, na parkingach oraz praca w ochronie obiektów.
Nasz Dziennik 2011-09-02
Autor: jc