Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Misterium życia sakramentalnego

Treść

Kto przyjął Jego świadectwo, wyraźnie potwierdził,
że Bóg jest prawdomówny (J 3,33)

Tekst Ewangelii staje się zrozumiały w kontekście prawdy widzianej w relacjach osobowych. Nauka głoszona przez Chrystusa jest świadectwem, a nie wykładem o jakichś abstrakcyjnych prawdach, jest głoszeniem objawienia, a nie odkryć naukowych czy prawd moralnych. Dlatego właśnie jedyną właściwą odpowiedzią człowieka jest zawierzenie, a nie proste przyjęcie wiedzy, zrozumienie intelektualne. Zawierzając, stawiamy na to, że jest to prawda niezawodna. Zrozumienie postępuje za zawierzeniem i jest zawsze tylko cząstkowe, niepełne. Sama prawda jest bowiem tak głęboka, że przerasta nasze pojmowanie. Możemy jedynie w nią być stopniowo wprowadzani.

I tylko w tym kontekście sensowne jest zdanie: Kto przyjął Jego świadectwo, wyraźnie potwierdził, że Bóg jest prawdomówny (J 3,33). Zauważmy , że to zawierzenie stanowi całkowite przeciwieństwo zwątpienia w dobroć Boga, jakie jest istotą grzechu pierworodnego. Cały dramat człowieka rozgrywa się pomiędzy zawierzeniem Bogu a zwątpieniem. Tutaj odnajdujemy właściwą płaszczyznę naszej służby w Kościele. Jeżeli sprowadzamy ją do walki o prawdę w kategoriach wiedzy, doktryny, intelektualnej poprawności, o co niewątpliwie też trzeba walczyć, ale niejako na drugim planie, to wówczas wikłamy się w spory doktrynalne, ideologiczne, a zapoznajemy to, co najważniejsze. W ten sposób doszło do ogromnego zgorszenia, jakim jest rozpad chrześcijaństwa na wrogie sobie Kościoły.

Dzisiejsze czytania liturgiczne: Dz 5, 27-33; J 3, 31-36

Dzięki Bogu dzisiaj powoli te antagonizmy się zmniejszają. Jan Paweł II miał w tym swój bardzo znaczący udział. Niemniej rozdarcie Kościoła jest tragedią. Ono wręcz przeczy wiarygodności głoszonego orędzia. Pan Jezus przecież wobec swoich uczniów błagał Ojca, by tak się nie stało, co w tej sytuacji było dla  nich gorącym poleceniem:

Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał (J 17,20n).

Widzimy, że podstawą jedności jest wiara w Niego. Dzisiejsza Ewangelia mówi:

Ojciec miłuje Syna i wszystko oddał w Jego ręce. Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne; kto zaś nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz gniew Boży nad nim wisi (J 3,35n).

Tutaj znowu pojawia się wątek sądu, który nie polega na osądzaniu przez Syna, ale na wierze w Niego lub jej braku. Człowiek w ten sposób sam się osądza. Co znaczy wierzyć w Syna? To znaczy przede wszystkim wierzyć, że On rzeczywiście jest posłany przez Boga-Ojca i że „Bóg aż tak umiłował świat, że Syna swojego dał” – o czym czytaliśmy wczoraj. Bóg jest miłością i jego miłość do nas jest całkowicie bezinteresowna i do końca. Prawda całkowicie przeczy pokusie, za którą poszedł człowiek w raju, co niestety jest bardzo głęboko zakorzenione w naszym sercu. Mówimy o misterium nieprawości mieszkającym w nas. Jest ono głębsze, niż sobie wyobrażamy. Sami nie możemy przezwyciężyć własnej nieprawości. Potrzebna jest łaska i to od samego początku, od samego rozpoznania sytuacji, od poruszenia woli. Wyzwalanie się z niewoli jest procesem. Najważniejszy jest moment uznania zasadniczej prawdy i wiara w Chrystusa. Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne.

Okazuje się jednak, że to jest początek i trzeba iść dalej. Wiara pozostaje stałą przewodniczką. I właściwie ona, a nie osiągnięcie szczytów doskonałości decyduje o zbawieniu. To jej, a nie jakiejś miary porządności, osiągnięć duchowych oczekuje od nas Pan.

Dramat dzisiaj polega na tym, że wielu uważa, że coś osiągnęli i starają się odnaleźć swoją wartość od strony religijnej w osiągnięciach. To jednak nie jest zgodne z prawdą wiary. Święty Jan od Krzyża mówił: Jeżeli mamy dojść, dokąd nie wiemy, to musimy iść drogą, której nie znamy, i potrzebujemy przewodnika, któremu musimy się bezwzględnie powierzyć. To właśnie jest wiara, czyli zawierzenie osobie. Pamiętamy scenę z bogatym młodzieńcem. Pan Jezus jako warunku wstępnego wymaga spełniania przykazań, ale gdy ktoś pragnie iść dalej, to wymaga zawierzenia Jemu samemu: Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w nie­bie. Potem przyjdź i chodź za Mną! (Mk 10,20).

Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne.  Ten wybór zawierzenia, prawdziwy wybór – w odniesieniu do bogatego młodzieńca wyraził się żądaniem „sprzedania wszystkiego, co posiadał” – już nam daje życie wieczne. Nie jest ono jedynie oczekiwane, nie tylko do niego idziemy, ale jest nam już dane. Na tym polega niesamowita prawda, misterium życia chrześcijańskiego: już jesteśmy, ale jeszcze się nie okazało, czym będziemy (por. 1 J 3,2). W tym przejawia się misterium życia sakramentalnego. Przez sakramenty mamy już udział w życiu, ale przecież ciągle tego życia pożądamy i do niego dążymy. Na tym także polegają błogosławieństwa. Pan Jezus mówi: Błogosławieni ci, którzy…, zatem już są szczęśliwi, pełni życia, a przecież doznają prześladowania, płaczą, są biedni itd. Nasze prawdziwe życie jest już ukryte Chrystusie zmartwychwstałym.

Włodzimierz Zatorski OSB | Jesteśmy ludźmi

Źródło: ps-po.pl, 16.04.2015

Autor: mj