Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Mirończuk łagodna wobec policjantów

Treść

Przesłuchiwana wczoraj przez sejmową komisję śledczą badającą zaniedbania pracy organów śledczych prowadzących sprawę uprowadzenia i zamordowania Krzysztofa Olewnika prokurator Urszula Mirończuk z Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście kilkakrotnie zaskoczyła wczoraj posłów. Prowadziła w 2004 r. śledztwo w sprawie kradzieży policyjnego samochodu z 16 tomami akt w sprawie uprowadzenia, przyjmując kwalifikację czynu bardzo korzystną dla konwojujących akta policjantów.

Dokładnie 7 czerwca 2004 r. dwóch funkcjonariuszy z mazowieckiej policji: Maciej L. i Grzegorz J., przewoziło z Płocka do Warszawy w bagażniku służbowej nubiry 16 tomów akt sprawy o uprowadzenie Krzysztofa Olewnika. Dostali wówczas także zlecenie przesłuchania jednego ze świadków w sprawie. Wykonując polecenie, pozostawili samochód bez opieki, a po wyjściu auta już nie zobaczyli. Według prawa, policjanci nie powinni pozostawiać samochodu bez opieki, stąd śródmiejska prokuratura postawiła im zarzut niedopełnienia obowiązków służbowych.
Tymczasem 9 czerwca Włodzimierz Olewnik - ojciec Krzysztofa, otrzymał od nieznanego mężczyzny anonim, z którego wynikało, że akta miały zginąć, a gdyby policjanci byli przy samochodzie w chwili kradzieży, to również by zginęli.
Właśnie Mirończuk prowadziła sprawę zaginięcia akt i przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy przewożących dokumenty. Zmieniła kwalifikację prawną czynu z umyślnej na nieumyślną, bo - jej zdaniem - nie było dowodów na to, że policjanci działali umyślnie. Badała ten wątek kilka miesięcy, ale nie dopatrzyła się świadomego pozostawienia samochodu w celu umożliwienia jego kradzieży. Policjanci ostatecznie uniknęli kary.
Poseł Andrzej Dera (PiS) pytał prokurator, jak można było założyć, że policjanci zrobili to nieumyślnie, skoro według przepisów, samochodu z aktami nie można pozostawić bez opieki, jak uczynili to policjanci. Jednak ona - ku zdziwieniu posła - upierała się, że to było nieumyślne.
Twierdziła, że gdy zajmowała się sprawą policjantów, szczegóły śledztwa uprowadzenia Olewnika nie były jej znane i nie miała wiedzy, że są w nią zamieszani policjanci. - Dlaczego zaledwie po dwóch miesiącach od kradzieży umorzyła pani to postępowanie? - pytał poseł Paweł Olszewski (PO). Prokurator uznała, że rezultaty prowadzonych czynności nie dawały podstaw, by sprawę kontynuować. Jednak 7 lutego 2005 r. jej decyzja w sprawie policjantów została umorzona, dlatego że - jak mówił Olszewski - wiele okoliczności nie zostało zweryfikowanych. Okazało się ponadto, że nie była na miejscu zdarzenia.
Z okazanego jej dokumentu z 2004 r. wynikało, że spotykała się z funkcjonariuszami Biura Spraw Wewnętrznych zajmującymi się nieprawidłowymi działaniami w samej policji i rozmawiała z nimi o tym, że samochód mógł być "wystawiony" do kradzieży przez samych policjantów. Dodatkowo analizowała z nimi, czy była to kradzież przypadkowa, czy zaplanowana.
Także poseł Zbigniew Wassermann (PiS) dziwił się, dlaczego przyjęła wersję śledczą, według której w sprawę kradzieży nie byli zaangażowani policjanci.
Mirończuk w prowadzonym postępowaniu pominęła także inne fakty. Policjanci w czasie postoju przesłuchali jednego świadka - kobietę, która zeznała, że podczas przesłuchania był telefon i jeden z policjantów - jak się domyśliła - rozmawiał z kimś właśnie o tej sprawie. - Co Pani zrobiła, żeby tę okoliczność wyjaśnić? - pytał poseł Wassermann. - Widocznie ta okoliczność na tamtym etapie nie wymagała aż takiego wyjaśnienia - odpowiedziała Mirończuk. Nie kontaktowała się także z prokuratorem prowadzącym bezpośrednio sprawę uprowadzenia Olewnika w celu ewentualnego połączenia obu wątków sprawy.
Krzysztof Olewnik został uprowadzony w nocy z 26 na 27 października 2001 roku. W styczniu 2003 r. śledczy otrzymali anonim z nazwiskami sprawców uprowadzenia i prawdopodobnym miejscem przetrzymywania ofiary, ale nie podjęli czynności operacyjnych. W lipcu tego samego roku rodzina przekazała im okup w wysokości 300 tys. euro, ale śledczy nie zabezpieczyli miejsca przekazania go i nie ujęli przestępców. 5 września 2003 r. Krzysztof Olewnik został zamordowany.
Paweł Tunia
"Nasz Dziennik" 2009-10-15

Autor: wa